Dlaczego poprę Koalicję Europejską

Już pojutrze, w niedzielę 26 maja, odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście pójdę oddać głos. Oczywiście na kandydata Koalicji Europejskiej.
Powodów ku temu jest kilka. Przede wszystkim, do tejże formacji należy Sojusz Lewicy Demokratycznej, do stałego elektoratu której to partii zalicza się moja skromna osoba. Nie jestem chorągiewką, nie zmieniam poglądów, bo mi ktoś zamachał przed oczyma kolorową flagą albo coś naobiecywał, toteż i tym razem poprę kandydata SLD, startującego z list koalicyjnych.
Powodem, dla którego głosował będę na tę konkretną osobę, jest nie tylko przynależność partyjna oraz koalicyjna, ale też jej – a raczej jego, bo to mężczyzna – program, zwłaszcza zaś postulat zajęcia się na forum Europarlamentu pedofilią księży i pomocą ich ofiarom. Temat ten uważam za ogromnie istotny; jestem zdania, iż powinny powstać unijne regulacje dotyczące walki z przemocą seksualną (pedofilią, molestowaniem, gwałtami) jako taką oraz pomocy dla osób, które ona dotyka. Jasne, PE nie ma inicjatywy ustawodawczej, ale jeśli europosłowie nie będą mówili o takich rzeczach, odpowiednie przepisy nie powstaną.
Dalej, Koalicja Europejska ma dobry program. Już kiedyś go oceniałem, toteż teraz nie będę się powtarzał. Napiszę tylko, że jest on znacznie lepszy, niż byłyby w stanie samodzielne przygotować PO, Nowoczesna i PSL; wrażliwość społeczna SLD oraz ekologiczna Zielonych dały naprawdę dużo.
No i trzeba przyznać, że partie wchodzące w skład omawianej formacji wystawiły w wyborach europejskich naprawdę solidną ekipę. Jasne, poszczególnych kandydatów i kandydatki oceniać można różnie, nie da się jednak nie zauważyć, iż są to najlepsi, a przynajmniej jedni z najlepszych działaczy poszczególnych ugrupowań koalicyjnych. W tym ludzie, którzy już zasłużyli się jako europosłowie czy europosłanki albo krajowi parlamentarzyści, byli premierzy, wybitna działaczka humanitarna, itd. Innymi słowy, osoby, które dają gwarancję kompetencji – od niezłych po bardzo wysokie. O innych komitatach, poza Lewicą Razem, nie da się tego powiedzieć.
Podoba mi się także, że Koalicja Europejska stanowi drugą, po niestety nieudanym projekcie Lewica i Demokraci, próbę przełamania klątwy III RP, czyli politycznego podziału na postsolidarnościową prawicę oraz post-pezetpeerowską lewicę. Współdziałają między sobą politycy z różnych ugrupowań, o zróżnicowanym rodowodzie i kierujący się różnymi ideologiami, niemniej zjednoczeni poparciem dla integracji europejskiej i modernizacji oraz reformowania UE (czego ona naprawdę potrzebuje). A że zawsze pozostawałem orędownikiem kooperacji zamiast walki (synergia – współpraca daje o wiele lepsze efekty niż konkurencja), to i projektowi Koalicji Europejskiej przyklaskuję. Zwłaszcza, że ostatnio poszerzyła się ona o koleje organizacje liberalne (światopoglądowo; nie mylić ze skrajnie prawicowym neoliberalizmem gospodarczym!) i lewicowe.
Jasne, z czysto ideologicznego punktu widzenia lepsza byłaby oddzielna lista lewicowa… Ale taka nie powstała z dwóch powodów. Po pierwsze, Robert Biedroń założył Wiosnę, które to ugrupowanie jedynie przyczyniło się do rozdrobnienia elektoratu centrowego i lewicowego, zmniejszając szanse takiej ewentualnej listy na przekroczenie progu wyborczego. Po drugie, wiele małych partii lewicowych, z Razem na czele, nadal wykazuje podejście sekciarskie, objawiające się tym, że za nic w świecie nie będą współpracowały z SLD – a tylko wokół Sojuszu taka koalicja mogłaby się uformować. Skutek tego jest taki, że wprawdzie powstał złożony z Razem i Ruchu Sprawiedliwości Społecznej komitet Lewica Razem, który – zaznaczyć muszę – pod względem ideologicznym i personalnym bardzo mi się podoba… ale co z tego, skoro szanse na przekroczenie progu wyborczego ma mizerne (z jednej strony przez własne sekciarstwo, z drugiej przez Wiosnę, też zresztą sekciarską w tym samym, co wyżej, znaczeniu).
Toteż nie ma się co oszukiwać – głosowanie na Koalicję Europejską to jedyna sensowna opcja, jeśli chce się, aby w Europarlamencie zasiedli lewicowi deputowani z Polski – bo tylko z list KE mogą oni tam wejść (chodzi oczywiście o kandydatki i kandydatów SLD oraz Zielonych). Cóż, idealizm oderwany od pragmatyzmu kończy na kanapie.
I na koniec – Unia Europejska jest poważnie zagrożona. Nie jest to żadna wydumana propaganda, lecz fakt. Niebezpieczeństwo, iż do Europarlamentu dostanie się wielu politykierów nacjonalistycznych, faszystowskich i ogólnie eurosceptycznych z poszczególnych państw członkowskich (na tle co niektórych prawaków nasi PiS-owcy wyglądają jak potulne baranki), którzy działali będą destrukcyjnie, jest naprawdę realne. Toteż trzeba KONIECZNIE oddać swój głos na polityka euroentuzjastycznego i mającego dobry program, nadto startującego z listy o wysokim poparciu. A Koalicja Europejska jest obecnie jedyną formacją w Polsce, spełniającą owe trzy kryteria.
Dlatego pojutrze właśnie na jej kandydatka będę głosował.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor