Dzień Kosmosu
W
mediach mało się o tym mówi, a przecież to interesujące jest.
Mianowicie, mamy dzisiaj (21 maja, jak by ktoś nie wiedział) Dzień
Kosmosu. Obchodzenie to to inicjatywa amerykańskich astronautów,
która ma stanowić inspirację do dalszych działań, podejmowanych
przez człowieka, w kierunku eksploracji przestrzeni międzygwiezdnej
i innych planet.
Zaczęło
się to wszystko w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Ówczesny
Związek Radziecki wysyłał w kosmos najpierw psy, a następnie
ludzi (pierwszym był oczywiście Jurij Gagarin, choć bez ofiary
Łajki tudzież osiągnięcia Biełki i Striełki to by sobie nie
polatał). Później Amerykanie wylądowali na Księżycu, który od
tamtej pory odwiedzony został przez przedstawicieli naszego gatunku
kilkakrotnie. W ostatnich jednak latach misji załogowych jest coraz
mniej, ku gwiazdom wysyła się za to sondy i łaziki. A to dlatego,
że loty pozaziemskie okazały się bardzo drogie oraz szkodliwe dla
zdrowia (promieniowanie kosmiczne, negatywne skutki nieważkości,
itd.). Przeto eksploracja innych globów idzie o wiele wolniej, niż
jeszcze niedawno zakładali pisarze science-fiction i reżyserzy
przynależących do tego gatunku filmów.
Polska
astronautę miała jak dotychczas tylko jednego, i to w czasach PRL-u
– gen. Mirosława Hermaszewskiego (któremu serdecznie współczuję
zięcia). Poza tym są jakieś nasze sondy, polscy konstruktorzy mają
też dobre pomysły na łaziki marsjańskie, a i działają firmy
znad Wisły, które współpracują ze światowymi agencjami
kosmicznymi. Podobno istnieją też rodzime przedsiębiorstwa, które
już wkrótce zamierzają wystrzeliwać niewielkie transportowe
rakiety. Cóż, oby się udało!
Generalnie
jednak, nadzieja na ekspansję naszego gatunku poza Ziemię (rzecz
jasna, jeśli wcześniej gatunek ów nie wymrze z powodu
spowodowanych przez siebie zmian klimatycznych, zanieczyszczeń i
masowego wymierania flory i fauny) spoczywa raczej nie w Polakach,
lecz w Chińczykach. Czytałem kiedyś, że Chińska Narodowa Agencja
Kosmiczna (CNSA), jakkolwiek ma budżet o wiele mniejszy niż NASA,
działa znacznie sprawniej i przyciąga coraz więcej wybitnych
ekspertów z całego świata. Dzieje się tak dzięki temu, iż
gospodarka Chin w dalszym ciągu opiera się o zasadę centralnego
planowana, co dotyczy także rzeczonej instytucji.
I
tak, w NASA ogromne pieniądze idą na przygotowania programów,
które biorą udział w konkursach. Realizowany jest oczywiście
program zwycięski, reszta trafia do sejfu, a forsa wydana na ich
opracowanie zostaje wtopiona. Sprawia to, że cała amerykańska
organizacja kosmiczna działa stosunkowo mało wydajnie, wobec
przeznaczanych na nią środków. Tymczasem CNSA dostaje od władz
państwowych zadania, które realizuje (wprowadzając w razie czego
niezbędne modyfikacje); i właśnie owe zadania są odgórnie
finansowane, zgodnie z zapotrzebowaniem. Przykładowo, już w
przyszłym roku Chińczycy planują otworzyć załogową stację
orbitalną. Do udziału w tymże projekcie zapraszają też inne
państwa; dotychczas CNSA współpracuje m. in. z: Niemcami, Francją,
Brazylią, Chile, Indiami, Włochami, Pakistanem, Rosją, Ukrainą,
Wielką Brytanią, USA (tak, tak) i innymi krajami. I bardzo dobrze,
bo współpraca jest lepsza niż konkurencja czy konflikt.
Coś
mi się zatem wydaje, że jeśli w ciągu najbliższych
dziesięcioleci ludzkość faktycznie zacznie eksplorować i
kolonizować Układ Słoneczny, będzie się to działo pod banderą
Chińskiej Republiki Ludowej. O ile Jankesi wszystkiego nie spartolą,
rzecz jasna.
Inna
bajka jest taka, iż jeśli na owej eksploracji i kolonizacji łapę
położą największe światowe koncerny, poszukujące np. surowców,
czyli jeżeli całość podporządkowana zostanie okrutnym
kapitalistycznym regułom gry, to szybko wyeksploatujemy i zniszczymy
kolejne globy, identycznie, jak to dzieje się właśnie z Ziemią.
Kapitalizm jako system społeczno-ekonomiczny stanowi zatem
zagrożenie bynajmniej nie tylko dla planety, na której się
narodził, lecz – perspektywicznie – także dla wszystkich
innych. Ale o tym było w licznych powieściach i filmach
science-fiction, no to sobie poczytajcie i pooglądajcie.
Cóż,
jeśli nie wyginiemy, to w kosmos wyruszymy. Ale we wzajemne poznanie
i porozumie z istotami inteligentnymi (o ile takowe istnieją), jakie
tam ewentualnie spotkamy, nie wierzę. Będą się one od nas różniły
tak bardzo, że okażą się dla nas nieklasyfikowalne, a zatem
niepoznawalne; i odwrotnie – my też będziemy tacy dla nich.
Dlaczego
o tym wszystkim piszę? Ano, po to, by choć przez jeden dzień
oderwać się od polskiej polityki, pedofilii księży, lewych
interesów Kościoła z Bezprawiem i Niesprawiedliwością oraz
innych, podobnie ponurych kwestii.
Komentarze
Prześlij komentarz