Europejski Pakiet Pracowniczy
Media
głównego nurtu koncentrują się ostatnio na pedofilii księży (i
dobrze, bo temat to ogromnie istotny), a tymczasem wybory do
Europarlamentu radośnie się zbliżają, i to wielkimi krokami. A
kandydujące ugrupowania, przynajmniej te mądrzejsze, lansują
(głównie w internecie, bo stacje telewizyjne, skupione na księżach
molestujących i gwałcących dzieci, raczej się tym nie interesują)
swoje propozycje programowe.
Ot,
przykładowo Sojusz Lewicy Demokratycznej – którego kandydatki i
kandydaci startują, przypominam, z list Koalicji Europejskiej –
ogłosił na swoim profilu Europejski Pakiet Pracowniczy,
prawdopodobnie nawiązujący do programu ugrupowań
socjaldemokratycznych z innych państw członkowskich UE.
Składa
się on z trzech elementów:
1)
płaca minimalna na jednolitym poziomie w całej Unii Europejskiej
(chodzi o 60 proc. średniej krajowej, co w Polsce spowodowałoby
wzrost o kilkaset złotych);
2)
europejski wzór umowy o pracę;
3)
prawo do urlopu i opieki zdrowotnej bez względu na formę
zatrudnienia.
Oczywiście,
można się przyczepić, że to mało, zaledwie bowiem trzy
postulaty, i to dość ogólne. Jasne, ale gdyby ów Europejski
Pakiet Pracowniczy wszedł w życie, a konkretne przepisy zostałyby
dobrze napisane i prawidłowo wdrożone, byłby to wielki krok
naprzód – bynajmniej sobie tu nie kpię.
Do
tej pory, niestety, praca w Unii Europejskiej była mocno
zderegulowana, tzn. poszczególne państwa członkowskie same
tworzyły przepisy kwestię tę regulujące, a standardy w dziedzinie
praw pracowniczych były i są nader różne. Rodzi to takie
konsekwencje, oczywiście negatywne, jak ogromne różnice płacowe
pomiędzy poszczególnymi krajami unijnymi (dlatego Polak zarabia o
wiele mniej niż Niemiec czy Francuz), spowodowaną nimi migrację
zarobkową i dumping socjalny (powodujący dalsze zmniejszenie
wynagrodzeń nawet w państwach dotychczas bogatych),
rozprzestrzenienie się nader niestabilnych form zatrudnienia (nasze
umowy śmieciowe czy wymuszone, fikcyjne samozatrudnienie), różne
regulacje odnośnie czasu pracy, przenoszenie zakładów tam, gdzie
jest tańsza siła robocza (czyli większy wyzysk, rzecz jasna), itd.
- a to wszystko poskutkowało społeczną frustracją, najmocniej
postępującą w państwach, gdzie po transformacji gospodarczej
wprowadzono kapitalizm w barbarzyńskiej, neoliberalnej odmianie
(Polska, Litwa, Bułgaria) oraz w tych, które najboleśniej dotknął
niedawny kryzys ekonomiczny (Włochy, Irlandia, Hiszpania, Grecja,
itd.), która to frustracja w naturalny sposób wylansowała
prawicowe bądź skrajnie prawicowe partie i polityków (PiS i
Kaczyński, Fidesz i Orban, włoscy neofaszyści, itd.), mylnie
nazywane populistycznymi (prawdziwy populizm to autentyczne odwołanie
się do potrzeb społeczeństwa). Ugrupowania, dodajmy, co do jednego
antyeuropejskie, a zatem śmiertelnie groźne dla integracji, ładu i
pokoju (tak, tak!) w Europie.
Wdrożenie
we wszystkich państwach członkowskich Europejskiego Pakietu
Pracowniczego pomogłoby, poprzez chociażby podniesienie poziomu
życia w biedniejszych społeczeństwach (takich jak nasze), redukcję
wyzysku i zwiększenie zakresu praw pracowniczych (przecież osoby
pracujące na śmieciówkach prawa do urlopów z reguły nie mają –
po to są wszak tego typu umowy, by zmusić pracowników do tym
cięższej harówy na bogactwo kapitalisty-wyzyskiwacza – nie mylić
z uczciwym przedsiębiorcą – a za opiekę zdrowotną same muszą
płacić, bo nie mają odprowadzanych składek), zahamuje niektóre
patologie dzikiego kapitalizmu, co przełożyć się może na
redukcję społecznej frustracji i zahamowanie marszu
neofaszystowskiego prawactwa po władzę.
No
i konieczne jest wdrożenie przynajmniej ogólnych regulacji,
standardów dotyczących zatrudnienia, obejmujących całą Unię
Europejską. A to dlatego, że wyrównywanie różnic dochodowych
między poszczególnymi społeczeństwami, czy po prostu stopniowe
wzbogacanie Europejczyków – zwłaszcza tych biedniejszych, w tym
Polaków – będzie zwyczajnie korzystne dla gospodarek i państw
członkowskich, i UE jako całości. Nie ma się co oszukiwać –
gospodarka nie będzie się rozwijała na biedzie i wyzysku; pasą
się na nich jedynie nieliczni kapitaliści, ale większość ludzi
traci, co rodzi konflikty, niepokoje oraz różnego rodzaju kryzysy,
w tym ekonomiczne.
Jasne,
już słyszę kwiki polskich (i nie tylko!) neoliberałów,
twierdzących, iż pakiet ów będzie dla gospodarki szkodliwy, bo
minimalnie zmniejszy wyzysk i da choć trochę praw tym pracownikom,
którzy są ich pozbawieni. Ale właśnie o to chodzi, właśnie to
będzie korzystne i dla gospodarki, i dla polityki, z powodów, o
których wspomniałem wyżej. Zresztą, neoliberalne koncepcje
ekonomiczne już dawno powinny się były znaleźć na śmietniku
historii!
Owszem,
jest jeszcze wiele kwestii, o które Europejski Pakiet Pracowniczy
należałoby uzupełnić. Cieszmy się jednak z tego, że jest
partia, która zwraca uwagę na robotników i ich potrzeby i
proponuje choćby częściowe rozwiązania ich problemów. Częściowe,
ale mogące wnieść dużo dobrego.
Komentarze
Prześlij komentarz