Aktorka i smog
Dobra
wiadomość (i wcale tu nie kpię): znana aktorka, pani Grażyna
Wolszczak, ostatnimi czasy angażująca się – za co niniejszym
składam wyrazy uznania – w walkę o czyste środowisko, wygrała
proces przed sądem. Sąd (coś mi się wydaje, że skład sędziowski
był nie-PiS-owski) uznał mianowicie, że państwo polskie, nie
prowadząc walki ze smogiem, naruszyło dobra osobiste pani
Wolszczak, w związku z czym Skarb Państwa musi wypłacić jej
odszkodowanie – symboliczne, ale liczy się tu sam wyrok.
Potwierdzający, że brak działań zmierzających do zmniejszenia
skali zanieczyszczenia i w ogóle degradacji środowiska naturalnego
ze strony władz państwowych, godzi w nas, obywateli.
Pani
Wolszczak oczywiście gratuluję wygranego procesu. Bardzo się też
cieszę, że podniosła ów temat.
Bo
coraz częściej mówi się o tym, że prawo do życia w czystym
środowisku, bez smogu, plastiku i innych śmieci, prawo dostępu do
zieleni i lasów, jak też do czystej wody, winny znaleźć się w
uniwersalnym katalogu praw i wolności człowieka i obywatela, na
równi z wolnością sumienia i wyznania, prawem wyborczym, prawem do
zrzeszania się, prawami pracowniczymi (kapitalizm dąży wszelako do
ich likwidacji) bądź też zakazem tortur i zakazem kary śmierci.
Wyrok sądu w kwestii braku walki polskich władz ze smogiem tylko to
potwierdza.
Jednocześnie
mamy tu potwierdzenie, iż z PiS-owską polityką w kwestii
środowiska naturalnego i przyrody jest bardzo nie w porządku.
Poprzednie
rządy nie zrobiły, z różnych przyczyn, zbyt wiele, by odejść od
energetyki opartej na węglu. Pierwszy rząd prawicy
postsolidarnościowej w 1990 roku zerwał realizację planu budowy
elektrowni atomowej w Żarnowcu; tymczasem gdyby ona powstała, dziś
mielibyśmy i czystsze powietrze, i tańszy prąd. Żaden rząd nie
przygotował planu gospodarczego dla Śląska, który byłby wdrożony
po zamknięciu kopalń węgla kamiennego (czyli teraz, bo złoża się
kończą, a te, co jeszcze są, okazują się zbyt trudno dostępne,
a zatem nazbyt kosztowne w eksploatacji, skutkiem czego trzeba
dotować nierentowne kopalnie, gdyż ich zamknięcie oznacza upadek
ekonomiczny całych miejscowości, np. Brzeszcz; tymczasem, jako że
nasz prąd powstaje w elektrowniach węglowych, surowiec ów
sprowadzamy z Rosji, co ma się nijak do tezy Adriana i PiS-owców,
jakoby energetyka węglowa służyła podtrzymaniu suwerenności
energetycznej Polski). Rząd PO-PSL przygotował wprawdzie programy
rozwoju odnawialnych źródeł energii… ale Bezprawie i
Niesprawiedliwość, dopchawszy się do władzy, radośnie je
skasowało. No to mamy zarówno brudne powietrze, jak i horrendalnie
wysokie rachunki za elektryczność.
Owszem,
był (i chyba nadal działa) program wymiany starych pieców na
węgiel (i cokolwiek się do nich włoży, śmieci wyliczając) na
piece gazowe; obywatelom dopłaca się do takich urządzeń. I
fajnie… lecz ogrzewanie domu gazem jest nader drogie – nawet osób
stosunkowo zamożnych, jak na polskie warunki oczywiście, często
nie stać na opłacanie rachunków… które rzecz jasna jeszcze
pójdą w górę, kiedy zaczniemy import jankeskiego gazu łupkowego.
Tak, jak już kilkakroć pisałem, ubóstwo energetyczne jest jednym
z czynników utrzymywania się wysokiego poziomu zanieczyszczenia
powietrza. A prawicowe postsolidarnościowe rządy, w tym także te
PiS-owskie, absolutnie nic nie robią, by prowadząc politykę
regulacji rynku pracy, zmniejszać skalę wyzysku (będącego główną
przyczyną biedy), likwidować umowy śmieciowe i niewolnictwo w
postaci bezpłatnych staży, poprawiać stabilność zatrudnienia,
skracać czas pracy przy jednoczesnym radykalnym wzroście
wynagrodzeń (są zdecydowanie zbyt niskie w stosunku do wydajności),
itd. I nic żadna partia prawicowa, a więc prokapitalistyczna, z tym
nie zrobi, ponieważ, jak wiemy, prawica dba tylko o interesy
kapitalistów, tym zaś najłatwiej jest zwiększać zyski w drodze
wyzysku. Mamy „z…lać za miskę ryżu”, jak to stwierdził
niejaki Morawiecki Mateusz, na kilka lat, zanim został premierem
(wówczas był związany z PO, dziś jest z PiS-em; o czymś to
świadczy). A bez likwidacji biedy, czyli także ubóstwa
energetycznego, walki (w każdym razie skutecznej) z
zanieczyszczeniami nie będzie.
Podobnie
jak nie będzie jej bez dbałości o istoty, które samym swoim
istnieniem generują czyste powietrze, czyli drzewa i w ogóle
rośliny. Tymczasem za rządów Bezprawia i Niesprawiedliwości
rozpoczął się, trwający nadal – odwołanie niejakiego Szyszki z
funkcji ministra środowiska nic tu nie pomogło – rabunkowy wyręb
lasów (o czym też już parę razy pisałem), połączony zresztą z
masowym odstrzałem dzikich zwierząt; na jednym i drugim zarabiają
„swoi”, np. zaprzyjaźnieni kapitaliści. A im mniej drzew, tym
więcej smogu, zależność jest prosta.
Toteż
pani Grażyna Wolszczak ma rację – co przyznał sąd – w kwestii
tego, iż polskie władze z zanieczyszczeniem środowiska nie walczą,
czym godzą w nasze dobra osobiste. Jest nawet gorzej – prawicowi
politykierzy wręcz robią wszystko, by poziom tegoż
zanieczyszczenia jeszcze wzrastał. No, ale czego się spodziewać po
politycznych kontynuatorach targowicy?
PS.
Jutrzejszej notki może nie być, za co w razie czego z góry
przepraszam.
Komentarze
Prześlij komentarz