Pasienie się na tragedii
Przyznam
szczerze, że po raz kolejny odczuwam ogromny niesmak, wywołany i
przez media, i przez niektórych polityków, a raczej politykierów.
A w zasadzie, nie tyle nawet niesmak, ile wręcz obrzydzenie, bo
trudno bez tego właśnie odczucia spoglądać, jak media i
politykierzy pasą się na tragedii.
Jak
wszyscy wiemy, w pożarze koszalińskiego escape roomu zginęło pięć
nastolatek, które bawiąc się tam, celebrowały urodziny jednej z
nich. Ucierpiał również pracownik, który miał pieczę nad tamtym
miejscem. Dokładne przyczyny tragedii nie są jeszcze znane;
najprawdopodobniej pożar wywołała butla z gazem. Rzecz jasna,
stała się rzecz straszna, rodzinom ofiar należy się współczucie,
samym zaś ofiarom – pamięć. Wymiar nieszczęścia jest tym
większy, że śmierć poniosły osoby bardzo młode.
Niestety,
od samego początku sprawa znalazła się na celowniku mediów (w
odróżnieniu od chociażby częstych pożarów pustostanów, podczas
których również giną ludzie); dziennikarze na bieżąco
relacjonują, kogo policja zatrzymała, kogo prokuratura
przesłuchała, komu i jakie postawiła zarzuty, co się dzieje w
szkole, do której uczęszczały dziewczęta, itd. Niby wszystko to
jest normalne, obowiązkiem wszak dziennikarzy jest informowanie na
bieżąco o ważnych wydarzeniach. Problem w tym, że kiedy takim
ważnym wydarzeniem jest tragedia, w której zginęli ludzie, a
zwłaszcza dzieci, medialne zainteresowanie przeradza się po prostu
w show.
Przestaje
liczyć się ponury fakt, że pięcioro ludzi poniosło śmierć, a
szósta osoba odniosła rany, ważnym staje się zaś medialna
nagonka na winnych (na razie żadnych nie znaleziono, śledztwo
dopiero się zaczęło i nie wiadomo, jaki będzie jego wynik) tego
konkretnego nieszczęścia, jak również na escape roomy w
ogólności. Rzecz jasna nic nie sprzedaje się tak świetnie jak zła
wiadomość, zwłaszcza, jeśli przedstawia się ją w formie
rozrywkowej (infotainment), łącząc nadto ze szczuciem i
generowaniem negatywnych emocji. I tak, zamiast pochylić się nad
cierpieniem, znacznie lepiej jest sprowokować widzów do obrzucania
obelgami właścicieli i pracowników nieszczęsnego escape roomu
(przypominam – śledztwo dopiero się zaczęło, jednej osobie
postawiono zarzuty, co wszelako NIE PRZESĄDZA o winie) i do żądania
pozamykania wszystkich tego typu placówek w (k)raju nad Wisłą.
Nie
tylko ludzkie cierpienie umyka z owego przekazu; traci on swoją
wartość informacyjną – bardziej niż pokazanie, co się dzieje,
liczy się dostarczenie odbiorcom rozrywki. Oraz, jak wspomniałem
wyżej, rozbudzenie u nich żądzy krwi.
Nie
ma w tym nic dziwnego. W kapitalizmie większość ośrodków
medialnych stanowi własność prywatną, toteż działają dla zysku
(niestety, media publiczne również funkcjonują w oparciu o te same
zasady), i właśnie z tej przyczyny informacja zmieniła się w
infotainment, pasący się najlepiej na nieszczęściu.
Jeszcze
gorzej – i też dla zysku, tyle że w postaci słupków w sondażach
oraz, co ważniejsze, głosów w wyborach – zachowują się
politykierzy. Grzeją się oni przy tragedii, pozując, co jest
oczywiście straszliwie fałszywe, na dobrych gospodarzy,
troszczących się o lud i jego bezpieczeństwo. Taki na przykład
minister spraw wewnętrznych, znany jako Jojo, zapowiedział kontrolę
wszystkich escape roomów; mimo iż dopiero się zaczęła (o ile w
ogóle), już podobno wykazała „ogromne nieprawidłowość”.
Wina za owe zostanie oczywiście zwalona na poprzednie rządy
(przypominam, że PiS panuje nam już od ponad trzech lat, i tyle też
miało czasu na przeprowadzenie kontroli), a przy okazji po raz
kolejny podzieli się społeczeństwo, prowokując je do tego, by
kłóciło się o escape roomy, podczas gdy władza znów zedrze z
nas pieniądze, ograniczy nam zakres wolności i wprowadzi
niekorzystne deformy. Plan ten chyba zaczyna się powodzić, co
wnioskuję z wymiany opinii na temat escape roomów (wygłaszanych
głównie przez ludzi, którzy nie wiedzą, o co biega) podczas
jednego z telewizyjnych programów z udziałem widzów…
Tymczasem
escape room to gra (co ciekawe, przeniesiona z wirtualnej rozrywki do
świata realnego) polegająca na tym, że uczestnicy zamykani są w
pokoju i aby z niego wyjść, rozwiązać muszą szereg zagadek oraz
łamigłówek o charakterze edukacyjnym. Podobno jest to bardzo
fajne; piszę „podobno”, gdyż sam nigdy w escape roomie się nie
bawiłem, acz jeśli będę miał okazję się pobawić, chętnie z
niej skorzystam. Oczywiście, jeśli wszystko działa jak należy,
dostępne są wyjścia awaryjne i drogi ewakuacyjne.
I
tle w temacie. Dajmy rodzinom ofiar jakoś dojść do siebie (co
oczywiście zajmie im lata, o ile w ogóle w pełni się uda; każdy,
kto stracił bliską osobę i nie był na to psychicznie
przygotowany, wie, o czym piszę), a organom ścigania – prowadzić
dochodzenie. Nie wylewajmy na nikogo pomyj, gdyż w spawie wciąż
jeszcze stosunkowo mało wiadomo, no i nie ma powodu, byśmy
pozwalali się sterować mediom robiącym pieniądze na tragedii oraz
wykorzystującym ją dla swej kariery politykierom.
Komentarze
Prześlij komentarz