Ryba z Morza Śródziemnego

Przyznam szczerze, że nie jestem amatorem mięsa rybnego. Jako dziecko lubiłem szprotki w oleju (nie pamiętam w sumie, dlaczego przestałem je spożywać; pewnie w którymś momencie mi się przejadły) oraz paluszki rybne. Od czasu do czasu zjem fileta – ale nie z karpia, bo jego mięsa wyjątkowo nie lubię – a i owocem morza nie pogardzę (kiedyś w Biedronce sprzedawano takie fajne małe kalmary, nadziewane ryżem; bardzo mi smakowały, niestety, od dłuższego czasu ich w tymże dyskoncie nie widzę), np. jako dodatkiem do pizzy. Niemniej jednak, potrawy tego typu konsumuję rzadko. I chyba będą konsumował je jeszcze rzadziej, a niektórych wcale.
Jakkolwiek bowiem nie czuję do ryb, głowonogów czy skorupiaków – zarówno do żywych, jak i do przerobionych na mięso – odrazy, to pewnie bym ją poczuł, gdybym miał spożyć potrawę przyrządzoną z żyjątka wyłowionego z Morza Śródziemnego. Zakrawałoby to na formę kanibalizmu, jakkolwiek oczywiście pośredniego.
W Morzu albowiem Śródziemnym od wielu lat DZIENNIE tonie średnio sześć osób. Są to oczywiście uchodźcy, którzy usiłują wskroś owego akwenu przedostać się z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej do Europy. Podróżując (o ile tę katorgę w ogóle da się określić mianem podróży) przepełnionymi, dziurawionymi przez przemytników pontonami; aby się na nie dostać, ludzie ci często wyprzedali wszystko, co mieli; ich desperację trudno sobie nawet wyobrazić.
Ta tragiczna wędrówka ludów trwa od wielu lat, a skoro każdego dnia w śródziemnomorskich odmętach tonie od kilku do kilkunastu osób (średnio, jako się rzekło, sześć), to Morze Śródziemne stało się jednym wielkim cmentarzyskiem – dosłownie, nie w przenośni. Cmentarzyskiem, na którym żerują ryby, głowonogi, skorupiaki i inne żyjące tam stworzenia.
Co, ohydne? Co, makabryczne? Owszem, jeszcze jak ohydne, jeszcze jak makabryczne. Ale prawdziwe. Dlatego właśnie bałbym się zjeść potrawę ze śródziemnomorskiego zwierzęcia. Jasne, w otchłaniach innym mórz i oceanów także giną ludzie, np. na skutek katastrof statków czy okrętów, ale skala tej tragedii jest znacznie mniejsza niż na terenie akwenu zlokalizowanego między Afryką, Azją i Europą. Prawdopodobieństwo, że na ludzkim mięsie pożywiała się ryba z Bałtyku, Morza Czarnego, Pacyfiku czy Atlantyku jest więc o wiele mniejsze niż w przypadku ryby z Morza Śródziemnego.
Kwestię uchodźców wielokrotnie już na swoim blogu poruszałem, dlatego teraz nie będę się powtarzał. To wszystko na dziś, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, zostawiam was z wrażeniem absmaku i, mam nadzieję, tematem do przemyśleń.
Aha, jeszcze jedno. Porównanie Morza Śródziemnego do cmentarzyska i strach przez jedzeniem wyłowionych z niego ryb zaczerpnąłem od Szymona Hołowni. Mówił o tym podczas spotkania autorskiego, w jakim miałem okazję uczestniczyć kilka miesięcy temu. A że myśl ta, jakkolwiek ponura, jest trafna, warto ją upowszechniać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor