W Matriksie głupoty
Pamiętacie
filmową trylogię Matrix, w reżyserii wówczas braci Wachowskich?
Na przełomie XX i XXI wieku zrobiła niezły ferment w świecie
kinematografii; krytycy oraz widzowie zachwycali się nie tylko
stroną wizualną tych filmów, ale też ich fabułą (przynajmniej
pierwszej części) i pomysłem, na jakim była oparta. A był on
taki (dla tych, którzy trylogii nie oglądali lub nie pamiętają):
w przyszłości świat opanowały inteligentne maszyny, które z
człowieka uczyniły sobie źródło energii; ludzie byli hodowani, a
raczej uprawiani w specjalnych pojemnikach, aby zaś nie wyzwolili
się z tej niewoli, w ich umysły wszczepiono wirtualną
rzeczywistość, odpowiadającą naszej współczesności – ów
sztuczny świat ułudy to był właśnie tytułowy Matrix. Było to
najgorsze więzienie, bo więzienie własnego umysłu. Tylko
nieliczni zbudowani hakerzy potrafili się z tej pułapki wyzwolić i
podjąć walkę z maszynami i Matriksem.
Osobiście
filmy te lubiłem, ale też nigdy się nad nimi nie zachwycałem.
Jeśli chodzi o fantastyczną wizję wojny ludzi i inteligentnych
maszyn, znacznie bardziej przemawiała do mnie seria Terminator,
konkretnie cztery pierwsze części, ze szczególnym uwzględnieniem
„jedynki” i „dwójki”. Poza tym, na myśl, że nasz świat
może stanowić iluzję, wykorzystywaną do więzienia nas, wpadł
już Stanisław Lem (Cześć Jego Pamięci!!!); polecam jego Kongres
futurologiczny, tam był taki wątek.
Niemniej
jednak sama wizja otaczającej nas załganej ułudy, w której
więzieni jesteśmy przez takie czy inne władze, była tym, co w
filmach ówczesnych braci Wachowskich mi się podobało. Obserwując
naszych „kochanych” politykierów i znaczną część
społeczeństwa, dochodzę do wniosku, że w takim właśnie
Matriksie żyjemy. Nie jest to jednakowoż wirtualna rzeczywistość,
będąca więzieniem i stworzona przez (nierealne, swoją drogą)
myślące maszyny, lecz Matrix zdurnienia, wymyślony przez głupich
polityków celem ogłupienia obywateli i trzymania ich w świecie
debilnych kłamstw.
Oto
minister spraw wewnętrznych o nazwie Brudziński Joachim był w
Brukseli. Dnia 21 lipca, co jest ważne. Na ulicach belgijskiej, a
zarazem unijnej stolicy widział pan minister żołnierzy uzbrojonych
w pistolety maszynowe. Uznał (w każdym razie, tak zasugerował w
swoim wpisie na jednym z portali społecznościowych), że to wina
migrantów, toteż następnego dnia na mszy dziękował Bogu, że
Polska jest (w domyśle, przed tymiż migrantami) bezpieczna. Nie
zauważył, że 21 lipca to święto narodowe Belgii, podczas
obchodów którego organizowane są parady wojskowe. Analogicznie,
gość z zagranicy, który odwiedziłby Polskę 15 sierpnia lub 11
listopada, mógłby uznać, że jesteśmy w stanie wojny, bo tylu
żołnierzy na ulicach.
Pan
Brudziński popisał się zatem dalece posuniętą ignorancją, czyli
wyszedł na durnia. Co inteligentniejsi internauci mają z niego
bekę.
Niestety,
głowę (choć niekoniecznie swoją) daję, że spora część
polskich obywateli potraktowała jego idiotyczną wypowiedź jak
najbardziej poważnie, uznając ją za dowód, iż na ulicach
zachodnioeuropejskich miast uzbrojeni po zęby żołnierze faktycznie
strzegą ludność przed muzułmanami, który rozpętali ni mniej, ni
więcej, a wojnę. Wielu Polaków uwierzy też z pewnością, że
odrzucenie przez Senat projektu dudaferendum stanowiło winę
senatorów z PO (tymczasem projekt przepadł, gdyż większość
senatorów z PiS wstrzymało się od głosu). Wielu z nas wierzy
święcie, że – zgodnie z tym, co podaje szczujnia – Bezprawie i
Niesprawiedliwość chroni demokrację, a jego deformy sądownictwa
zmierzają do uniezależnienia tegoż od polityków (tymczasem, jak
wiemy, jest dokładnie odwrotnie). Osobiście znam człowieka, który
twierdzi – jest o tym szczerze przekonany! – iż Antoni
Macierewicz i Mariusz Błaszczak odbudowują polską armię po
zniszczeniach dokonanych przez PO (podczas gdy „odbudowa” ta
polega na rozbrajaniu wojska, obniżaniu jego sprawności bojowej,
czystkach kadrowych i marnotrawieniu gigantycznych środków na
niezrealizowane przetargi). Inna znajoma twierdzi, że Putin
„wymordował więcej ludzi niż Stalin” (nie jestem fanem
Władimira, ale TAKICH zbrodni mu nie zarzucam), a wśród jego ofiar
jest pewien były polski prezydent. No i oczywiście całe masy
Polaków będą stuprocentowo przekonane, iż demonstrujących pod
Sejmem i pod Pałacem Prezydenckim finansuje Soros.
Ludzi
tych nie da się przekonać, że to wszystko kłamstwa, PiS-owska
propaganda, niemająca nic wspólnego z faktami. Nie dotrą do nich
nawet dane empiryczne, zadające kłam PiS-owskim czy radiomaryjnym
bredniom. Ofiary tejże propagandy – a są to różni, bardzo różni
ludzie, bynajmniej nie zawsze z brakami w wykształceniu – po
prostu nie dostrzegają, że zanurzono ich w wykreowanej przez
Bezprawie i Niesprawiedliwość fałszywej rzeczywistości. Dla nich
wszystko, co płynie z ust Kaczyńskiego i jego akolitów, Rydzyka
czy propagandystów ze szczujni, to święta prawda, choćby fakty
jawnie temu przeczyły. Oni nie dostrzegają, jak bardzo wygłupił
się Brudziński z belgijskimi żołnierzami, święcie mu wierzą,
że miał rację. Nie przyjmują dowodów przeczących „zamachowi
smoleńskiemu”. Nie rozumieją przyczyn i procesu niszczenia
trójpodziału władzy przez PiS. I tak dalej.
Żeby
wyjść z filmowego Matriksa i powrócić do rzeczywistości,
należało zażyć odpowiednią pastylkę. Niestety, na ten realny,
polski, PiS-owski Matrix głupoty żadna pigułka nie pomoże.
Obawiam się, że jego ofiary zostały uwięzione w nim na stałe.
Więcej nawet, coś mi się wydaje, iż nawet twórcy tegoż Matriksa
przestali dostrzegać, że sami w nim uwięźli, bo sprawiają
wrażenie, jakby głoszone przez siebie absurdalne bzdury brali za
prawdę…
Komentarze
Prześlij komentarz