Żal do Roberta

Na początek mała dygresja. Obywatele buntujący się przeciwko dyktaturze Bezprawia i Niesprawiedliwości wdrażają formę protestu polegającą na umieszczaniu napisów czy to na fasadzie Sejmu, czy to na drzwiach i fasadach biur poselskich członków rządzącej partii. Buntownicy piszą np. „CZAS NA SĄD OSTATECZNY” (i inne w tym stylu) lub „PZPR”. Jakkolwiek bynajmniej nie kwestionuję sensu, a wręcz konieczności takich aktów, zwracam uwagę, iż autorzy tych drugich napisów się mylą. Gdyby PiS faktycznie zachowywało się jak PZPR, czyli podnosiło gospodarkę z ruin, podejmowało działania celem wyciągnięcia Polaków z umysłowej ciemnoty i dziczy, cywilizowało społeczeństwo, budowało mieszkania i tworzyło zakłady pracy… cóż, nie byłoby tak źle. Partia Jarosława Kaczyńskiego zachowuje się dokładnie odwrotnie, a budując swą dyktaturę, wzoruje się nie tyle na PZPR-ze, ile na przedwojennej Sanacji oraz, w coraz większym stopniu, partii rządzącej naszymi zachodnimi sąsiadami w latach 1933-45. Toteż napisy „NSDAP” byłyby trafniejsze. Koniec dygresji.
Teraz meritum. W programie Szpile, transmitowanym przez Superstację, w wydaniu z minionej soboty, prowadząca, czyli pani redaktorka Eliza Michalik, wyraziła żal wobec nie kogo innego, a Roberta Biedronia. Żaliła się mianowicie, że prezydent Słupska, występując w mediach, krytykuje Platformę (anty)Obywatelską. Że jest ona de facto tym samym, co PiS (w domyśle, taką samą prawicą), że feministki z PO tak naprawdę niczym nie różnią się od PiS-owskich koleżanek, są równie konserwatywne i przeciwne zwiększaniu katalogu praw kobiet. Takie zachowanie pana Biedronia, zdaniem zarówno pani Michalik, jak i pozostałych uczestniczek programu, ma być o tyle złe, że osłabia opozycję przeciwko PiS. Innymi słowy, PO to święta krowa, której krytykować nie wolno, ponieważ w ten sposób sprzyja się partii Kaczyńskiego.
Pani Michalik – którą szczerze cenię jako dziennikarkę – jest osobą na tyle inteligentną (bynajmniej tu nie szydzę), że nie może nie dostrzec kilku kwestii. Tej przede wszystkim, iż Robert Biedroń, krytykując Platformę, MA RACJĘ, i to zupełną. PO od PiS-u, odróżnia jedynie styl działania, w przypadku tej pierwszej partii bardziej cywilizowany, ale też i wampiryczny; podstawy ideologiczne ich funkcjonowania są jednak identycznie. Jak już wielokrotnie pisałem, oba ugrupowania są jedną i tą samą postsolidarnościową prawicą, lansującą hierarchiczną strukturę społeczną, w której pozbawiony praw proletariat podporządkowany jest kapitałowi, państwo niechroniące najsłabszych obywateli i co najwyżej ograniczające się do wypłacania im pewnych świadczeń pieniężnych, ponadpaństwową pozycję Kościoła katolickiego i konserwatyzm światopoglądowy. Jak zachowali się posłowie i PO, i Przestarzałej (jeszcze gorsze prawactwo) podczas głosowania nad projektem ustawy Ratujmy Kobiety, pamiętamy wszyscy, toteż zarzuty Roberta Biedronia odnoście platformerskiego „feminizmu” są w pełni uzasadnione.
Robienie zatem z Platformy (anty)Obywatelskiej formacji liberalnej, stanowiącej tamę dla PiS-owskiego prymitywnego konserwatyzmu i ciemnoty, jest najzwyczajniej w świecie błędem, a Robert Biedroń zdaje się doskonale o tym wiedzieć.
Dalej, Platforma rządziła przez osiem lat, i przez ten czas zrobiła, owszem, kilka pożytecznych rzeczy. Zlikwidowała obowiązkowy pobór do wojska. Całkowicie zniosła karę śmierci, tzn. nawet w czasie wojny i wobec zagrożenia nią. Rozdzieliła funkcje ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Wprowadziła ogólnokrajowy program in vitro i darmowy podręcznik. Były to z pewnością działania prodemokratyczne, niemniej jednak wyłącznie całkowity zakaz kary śmierci i – jeszcze! – zniesienie poboru ostały się po tym, jak Bezprawie i Niesprawiedliwość dorwało się ponownie do władzy. Jednocześnie jednak to Platforma (anty)Obywatelska podejmowała przez lata wiele działań wiodących do osłabienia i zniszczenia polskiej lewicy, to PO zalegalizowała niewolnictwo w postaci bezpłatnych staży, nie umiała ani nie chciała rozwiązywać problemów społeczno-gospodarczych, zwalczała związki zawodowe, wywalała do kosza obywatelskie projekty ustaw, ograniczała prawa żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, jej działacze epatowali pogardą dla mniej zamożnych Polaków… Pisałem o tym nie raz i nie dwa. Konkluzja jest taka, że PO trudno uznać za partię demokratyczną. A już na pewno nie jest ona formacją opozycyjną; jedynie konkuruje z PiS-em o możliwość sprawowania władzy wykonawczej.
Dalej, trudno orzec, jaki program na naprawę Polski po obaleniu PiS-u ma Platforma. Obawiam się, że nie ma żadnego; jedynym, o czym pan przewodniczący Schetyna i jego akolici mówią konsekwentnie, jest konieczność (zresztą faktyczna) odsunięcia Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy. Ale co dalej, jak będzie reformowane państwo – tego chyba sami nie wiedzą, bo zdanie w tej dziedzinie zmieniają po kilka razy dziennie.
Tak naprawdę więc opozycję demokratyczną, znajdującą się obecnie w całości POZA parlamentem, udział polityków już to z PO, już to z Przestarzałej najzwyczajniej w świecie osłabia. Im szybciej obywatele uświadomią sobie, że Platformersi niewiele się od PiS-owców różnią, a zatem nadziei na naprawdę polskiej demokracji nie dają, tym lepiej. Owszem, wśród działaczy PO są szczerzy demokraci, w to nie wątpię, lecz obawiam się, iż nie stanowią oni tam siły dominującej, lecz giną pośród prawicowych, wyprawnych z wartości i załganych cyników, którym zależy tylko na stołkach.
Pan Biedroń swoją krytyką nie osłabia więc opozycji, lecz przeciwnie – wzmacnia ją, wskazując na elementy dla niej szkodliwe. Toteż zamiast mieć do niego żal, pani Michalik, której na demokracji i prawach człowieka przecież zależy, winna mu podziękować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor