W dwudziestej gospodarce świata

Premier Donald Tusk chce wprowadzić Polskę do G20, czyli grupy dwudziestu najbogatszych państw świata (spotkałem się jakiś czas temu z informacją, że mamy w tym zakresie poparcie Chin). Ma o tyle rację, że polska gospodarka już od dawna oscyluje, wedle poszczególnych wskaźników, w okolicach dwudziestej pozycji na blisko dwieście państw, co oznacza, że na miejsce w G20 (k)raj nad Wisłą sobie zasłużył.

Czy jednak jest się czym chwalić? Bo wskaźniki to jedno, a realia drugie.

Przykładowo, mamy już jesień, zbliża się zima. Nawet, jeśli nie będzie szczególnie mroźna, to i tak – jak co roku – umierały będą z wychłodzenia osoby w kryzysie bezdomności… których jest niemało, bo patologie nieludzkiego systemu kapitalistycznego, na czele z niskimi pensjami oraz złodziejstwem bankowym potrafią człowieka pozbawić absolutnie wszystkiego. I nie tylko one. W Polsce ludzie umierają w sezonie grzewczym, ponieważ nie stać ich ani na odpowiednie ogrzanie mieszkań – ceny są horrendalne, przeto trzeba na zimę zakręcać kaloryfery, nadto administracje mieszkaniowe kradną, o czym sam się przekonałem – ani na leki na przeziębienie. Problem dotyczy głównie emerytów i rencistów, świadczenia których bywają bardzo niskie (wina solidaruchów i ich deform systemu emerytalnego), ale i pracujący lekko nie mają z powodu zbyt niskich zarobków.

W ogóle w Polsce można wykonywać kilka prac, albo brać od czorta nadgodzin, a i tak mieć problemy z pozyskaniem środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Nie chodzi mi tu o jakieś fanaberie, ale po prostu o zakup żywności, leków, ubrań i obuwia, a także opłacenie wszystkich rachunków. Winę ponoszą nie tylko kapitaliści na potęgę wyzyskujący proletariat (umowy śmieciowe!!!), ale też nader wysokie koszta życia. Mamy wszak inflację, poszczególne artykuły drożeją naprawdę szybko, opłaty natomiast rosną jeszcze szybciej i często przekraczają możliwości płatnicze osób obywatelskich. A już szczególnie w sytuacjach, kiedy firma nie spieszy się z wypłatą wynagrodzenia, co wcale się w (k)raju nad Wisłą do rzadkości nie zalicza.

Skala ubóstwa zatem rośnie… i jest znacznie wyższa, niż wskazywałyby na to statystyki. A to dlatego, że ustawowe progi ubóstwa od dawna nie były aktualizowane i nijak się mają do obecnych kosztów życia. Gdyby je do nich dostosować, okazałoby się, że jesteśmy społeczeństwem nędzarzy i pracujących ubogich.

Zjawisko working poor ma się bowiem w Polsce świetnie. To jest to, o czym pisałem wyżej – nawet, jeśli człowiek zaharowuje się niemal na śmierć, to i tak może mu nie starczyć na utrzymanie. W takiej sytuacji zmuszony jest albo korzystać ze szczątkowych i trudno dostępnych świadczeń pomocy społecznej (polski socjal, na temat którego tak grzmi prawica, jest mitem), albo brać kredyty i pożyczki, karmiąc finansjerę, samemu zaś wpędzając się w nieraz tragiczną sytuację. Nie ma się co dziwić, iż w Polsce każdego roku dwa razy więcej osób odbiera sobie życie, niż ginie w wypadkach samochodowych. Sam mam za sobą próbę samobójczą spowodowaną PiS-owską inflacją sprzed trzech lat i niestabilnością bytową, toteż wiem, o czym piszę.

Mówiąc krótko, bycie dwudziestą gospodarką świata wcale nie oznacza raju na ziemi. Przeciwnie, żyje się trudno lub bardzo trudno, a warunki bytowe stale się pogarszają.

Pamiętać też należy, że w Polska pod tym względem nie zalicza się do wyjątków i wcale nie jest jeszcze u nas najgorzej. Serio. Kondycja znacznie lepiej rozwiniętych oraz bogatszych gospodarek również szybko marnieje, globalny kapitalizm wchodzi bowiem w kolejną odsłonę kryzysu, na którym cierpią nie interesy najbogatszych rentierów, lecz proletariatu.

I tak, w Niemczech chwieje się przemysł, zwłaszcza motoryzacyjny. Szykują się tam tysiące zwolnień, w ślad za którymi przyjdzie oczywiście przyrost biedy. Niemcy w ogóle od dawna ubożeją, ale ratują ich dobrze zorganizowane świadczenia socjalne oraz to, że są ludźmi bardzo oszczędnymi i kupują to, co naprawdę w danym momencie muszą. Amerykanie mają znacznie, ale to znacznie gorzej. Gospodarka szybko im marnieje, skala skrajnej nędzy przyrasta błyskawicznie. Kilkadziesiąt milionów ludzi w USA głoduje (i nie chodzi tylko o bezrobotnych; nawet żołnierze US Army mają problem z zarobieniem na zaspokojenie potrzeb żywnościowych!), miliony tracą domy, całych rzesz nie stać na opiekę zdrowotną, zwłaszcza, że firmy ubezpieczeniowe oszukują, aż miło.

Kapitalizm jest systemem, który reklamuje się jako źródło powszechnego dobrobytu. Tyle, że gdyby się przyjrzeć, łacno okaże się, iż w dobrobycie w państwach kapitalistycznych żyją naprawdę nieliczni; nieco lepsza sytuacja panuje w krajach, gdzie jest rozwinięty socjal. W pozostałych większość społeczeństwa haruje bez nadziei na uzyskanie odpowiednich środków na utrzymanie. Dotyczy to nawet największych gospodarek świata, do których i Polska się zalicza.

PS. Jutro i pojutrze notek najprawdopodobniej nie będzie, z powodu ważnych spraw do załatwienia. Serdecznie z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Kapitalistyczni esesmani

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku