Kwestia systemowa

Dwoje celebrytów – dobra aktorka i marny showman – dojść raczyło do wniosku, że „bieda to stan umysłu”. Stwierdzeniem tym wywołali, w pełni oczywiście zrozumiałą, burzę w internecie, innymi słowy – falę krytyki. Bo i nie ma tu czego chwalić, za to zdecydowanie warto sprawę wyjaśnić.

Sama myśl, że „bieda to stan umysłu”, brzmi jak brednie zaczerpnięte z różnorodnych książeczek czy filmików motywacyjnych, będących współczesnym opium ludu, a zarazem nośnikiem kapitalistycznej propagandy. Wiecie, chodzi o porady typu: „Wstawaj rano, kładź się późno spać, a się wzbogacisz”. Za stwierdzeniem o biedzie jako stanie umysłu kryje się jednak pewna doza pogardy – skoro jesteś biedny(a), to z własnej swojej winy. To też często głoszą nam kapitalistyczni propagatorzy. Wyzwól się z myślenia o biedzie, a przestaniesz być biedny(a); innymi słowy, zasuwaj na dobrobyt kapitalisty, a może rzuci jakieś ochłapy. Ot, mit dorabiana się na własnej pracy.

Tymczasem żadna forma ubóstwa nie jest „stanem umysłu” ani tym bardziej winą człowieka ubogiego, lecz kwestią systemową. Można śmiało stwierdzić, że stanowi naturalną patologię nieludzkiego systemu kapitalistycznego, jego immanentną cechę.

Wynika z wielu przyczyn. Jedną z nich jest postępująca w kapitalizmie akumulacja kapitału. Zjawisko to polega, w uproszczeniu, na tym, że bogaci się bogacą. Kiedy ma się odpowiednio dużo pieniędzy, zaczynają one pracować same na siebie, lokowane np. w operacjach finansowych; wówczas nie trafiają one do realnej gospodarki, nie uczestniczą w obiegu, toteż nikt poza ich posiadaczem nie ma z nich korzyści (inaczej niż w sytuacji, gdy Wy czy ja zarabiamy pieniądze i wydajemy je w sklepie). Co ważne, podaż pieniądza jest ograniczona, więc akumulacja kapitału sprawia, iż jeśli gromadzi się on w rękach nielicznych jednostek – czyli kapitalistów-miliarderów i milionerów – cała reszta ludzkości traci. Ogromne fortuny garstki burżujów są przyczyną biedy rzesz, skrajną nędzę wliczając.

Jeszcze ważniejszą przyczyną występowania biedy jest źródło zysku kapitalistów, czyli wyzysk klas pracujących. Jak wiemy, każdy pracownik ma płacone tylko za część (mniejszą lub większą, w zależności od zatrudniającego go przedsiębiorstwa) przepracowanego czasu. Przykładowo, jeśli jego zmiana trwa osiem godzin dziennie, wynagradzany jest tylko za dwie, pozostałe zaś wypracowane przez niego pieniądze (wartość dodatkową) zabiera dla siebie kapitalista. W jego interesie jest maksymalizacja zysku, czyli płacenie pracownikom jak najmniej – a wiadomo, że im mniej im się płaci, tym biedniejsi się stają.

Na biedę wpływają także koszta utrzymania, te zaś w kapitalizmie stale rosną. Chodzi głównie o ceny; te w teorii powstają w relacji popytu i podaży, w praktyce wszelako najczęściej mają charakter spekulacyjny. Innymi słowy, kapitaliści chętniej sprzedają swoje produkty drożej niż taniej. I często podnoszą ich ceny, za czym nie zawsze, oj, nie zawsze idą podwyżki wynagrodzeń za pracę. Im zatem wyższe ceny w stosunku do płac, tym większa bieda. A kiedy proletariatu nie stać na zakup podstawowych dóbr i usług, wchodzi finansjera, czyli banki i parabanki z ofertami pożyczek tudzież kredytów (branie ich dla coraz większej liczby osób jest koniecznością), które mają jakże często charakter rabunkowy i także przyczyniają się do ubożenia społeczeństwa.

Swoje dokładają także państwo wraz z samorządem. Mowa tu o wszelkiego rodzaju opłatach, zwłaszcza za media. Przykładowo, to, że bardzo drogo płacimy – na czym oczywiście się nie bogacimy, a wręcz przeciwnie – za elektryczność czy gaz, wynika z polityki energetycznej poszczególnych rządów; zwłaszcza PiS-owskie, stawiające na przestarzałą energetykę węglową i kupowanie drogiego gazu, były pod tym względem szkodliwe, co odczuwamy każdego miesiąca. Z kolei administracja mieszkaniowa potrafi oszukiwać i okradać lokatorów na takich dla przykładu opłatach za ogrzewanie; sam tego doświadczyłem i kiedyś o tym pisałem. Rabunkowe rachunki są kolejnym czynnikiem pustoszącym portfele społeczeństwa.

I nie, ciężka praca sama w sobie nie jest sposobem na wyjście z biedy. W kapitalizmie można pracować bardzo długo oraz bardzo ciężko, a żyć w ubóstwie i dorobić się jedynie chorób zawodowych. Tak działa ten system, w którym im ludzka praca tańsza, tym bardziej opłacalna dla kapitalistycznych wyzyskiwaczy.

Bieda nie jest zatem żadnym „stanem umysłu”, lecz kwestią systemową. Aby sobie z nią poradzić, trzeba zmienić cały system społeczno-ekonomiczny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Kapitalistyczni esesmani

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku