Bez wizy tu i tam
Gdybym chciał wybrać się do Chin, nie potrzebowałbym wizy. Chińska Republika Ludowa zniosła bowiem niedawno obowiązek wizowy dla osób obywatelskich Polski, podczas gdy wcześniej musieli go przestrzegać nawet ludzie legitymujący się paszportem dyplomatycznym. Teraz wystarczyłby mi paszport, wypełnienie formularza na lotnisku, i uzyskałbym pozwolenie na pobyt przez określony czas w ojczyźnie najstarszej cywilizacji świata.
Trochę się to kłóci z obrazem Chińskiej Republiki Ludowej, jaki nieustannie przekazuje nasza propaganda, na zlecenie imperialistów z USA zresztą. A mówi ona, że jest to państwo totalitarne, jeden wielki obóz pracy, gdzie ludzie zasuwają za darmochę (jakkolwiek często mają WYŻSZE zarobki niż w Polsce i innych państwach Unii Europejskiej; niestety, to my, Europejczycy, stajemy się tanią siłą roboczą dla Chińczyków), panuje straszliwy zamordyzm, a władze w Pekinie nie tylko chcą podbijać cały świat (mimo iż Chiny od zakończenia wojny koreańskiej tylko raz zaatakowały zbrojnie inny krok, konkretnie Związek Radziecki, co niewesoło się dla nich skończyło), nie wspominając o tym, iż ich głównym spiskiem jest destrukcja europejskiego rynku motoryzacyjnego (acz gdyby nie chińskie koncerny, takie marki jak Volvo czy wracające na nasz rynek brytyjskie MG już by nie istniały).
Propaganda owa wzięła się oczywiście stąd, że w Chinach władzę od 1949 roku sprawuje partia ze słowem „Komunistyczna” w nazwie, która po kilku dekadach (niestety, często tragicznych) prób i błędów wypracowała najlepszy obecnie model społeczno-ekonomiczny świata, stanowiący alternatywę wobec radzącego sobie coraz gorzej kapitalizmu. Państwo Środka staje się też liderem rozwoju technologicznego (np. wspominane wyżej samochody pod wieloma względami wyprzedzają konkurencję, są za to tańsze), poziom życia jego osób obywatelskich sukcesywnie się podnosi – acz oczywiście pomiędzy poszczególnymi prowincjami wciąż panują niejednokrotnie gigantyczne różnice pod tym względem – trwa dynamiczny rozwój kulturowy, naukowy i społeczny. Chiński kapitał sprawnie ekspanduje na kolejne rynki, a jego macierzyński kraj – w odróżnieniu od USA czy dawnych europejskich potęg kolonialnych – nikogo nie najeżdża ani nie bombarduje celem wymuszenia tejże ekspansji, odbywa się ona bowiem całkowicie pokojowo.
A przy tym cenzura i łamanie praw obywatelskich (jakkolwiek, niestety, obecne) wcale nie przybierają w Chinach skali większej niźli na rzekomo demokratycznym Zachodzie; wątpię, aby Chińczycy byli tarczami strzeleckimi dla policji, jak Afroamerykanie. Owszem, może i nie mają Facebooka, za to korzystają z rodzimych portali społecznościowych, inwigilujących ich w stopniu porównywalnym lub nawet mniejszym niż zachodni konkurenci… nie wspominając o Pegasusie lub innym podobnym dziadostwie (a na naszym rynku jest wiele takich programów).
Wszechstronny progres Chińskiej Republiki Ludowej, wraz z pokojową polityką zagraniczną, sprawia, iż kraj ten, w odróżnieniu od carskiej (nieformalnie, ale faktycznie) Rosji, oferuje światu alternatywny model wobec dzikiego, upadającego i destrukcyjnego kapitalizmu; model gospodarczy oczywiście. Nic zatem dziwnego, że imperium zła wzięło sobie Chiny na celownik i nakazuje swoim marionetkom, w tym nadwiślańskim, mówić o nich jak najgorzej.
Ano właśnie, gdybym chciał wybrać się do USA, to… niby też nie potrzebowałbym wizy, te bowiem zostały dla Polaków parę lat temu zniesione, z trudem i po wielkich bólach. Nie oznacza to jednak, że mógłbym, jak w Chinach, po prostu przejść kontrolę na lotnisku i wypełnić formularz. Nie, poddany zostałbym upokarzającej procedurze – takiej samej jak ta, co wprzódy towarzyszyła wnioskowaniu o wizę – która mogłaby zakończyć się zawróceniem mnie do polski tylko dlatego, że urzędasowi za biurkiem nie spodobałaby się moja facjata, okulary, ubranie czy co tam jeszcze. A to i tak stosunkowo mało pesymistyczny wariant (skończyłby się głównie wtopieniem pieniędzy na bilet), ponieważ jankeskie służby mogłyby mnie ot, tak sobie przyskrzynić i poddać ubeckiemu przesłuchaniu, łamiącemu prawa człowieka. Za co? A za nic.
Teraz tak – Chiny w narzuconej nam przez imperialistów propagandzie przedstawiane są jako wrogie mocarstwo. Które jednak, od czasu zniesienia obowiązku wizowego, nie utrudnia polskim obywatelom przybycia na swoje terytorium. USA tymczasem to „obrońca demokracji” i „największy sojusznik Polski”. A upokarza naszych obywateli – oraz wielu innych z Europy i nie tylko – na swoich przejściach granicznych, traktując ludzi jak złodziei czy terrorystów.
O czymś to świadczy, prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz