Nie kupują drogo
W mojej pierwszej płatnej (acz i tak musiałem do niej dokładać, benzyna wszak z nieba się nie lała ani nie leje, co w połączeniu ze stresem i zmęczeniem stanowiło jeden z czynników obecnej depresji) pracy wmawiano mi, że „ludzie nie kupują tanich rzeczy”; ci, którzy tak twierdzili, sami najprawdopodobniej w to wierzyli.
Cóż, klienci burżuazyjni (acz pewnie nie wszyscy) może faktycznie stawiają na „markową” drożyznę, jednak…
Wojna reklamowa między dwoma sieciami dyskontów trwa w najlepsze i przybiera coraz bardziej żenującą formę. Samych spotów, jakie lecą w telewizji z powalającą częstotliwością, komentować nie zamierzam, lecz na jedną ważą sprawę zdecydowanie należy zwrócić uwagę. Otóż, sieci te rywalizują między sobą o to, która zapewni NIŻSZE ceny (de facto różni się to w zależności od poszczególnych produktów, a przy obecnej inflacji i tak wszystkie kwoty gnają w górę); kupujących przyciągnąć zamierzają, mówiąc: „U nas jest TANIEJ!”.
Oglądam mało reklam, niemniej przypuszczam, że sporo spośród działających w (k)raju nad Wisłą sieci handlowych też wabi klientów niskimi (o ile jeszcze można je za takowe uznać) cenami. Dotyczy to nie tylko żywności czy innych podstawowych artykułów. Wczoraj pisałem o chińskich samochodach, które zdobywają europejskie i światowe rynki dzięki cenom znacząco niższym niż u większości konkurencji, mimo iż jakoś intensywnie reklamowane nie są (chyba, że coś przegapiłem). Kilkanaście lat temu w podobny sposób oszałamiający sukces odniosła rumuńska Dacia, należąca do francuskiego Renault, które też produkuje auta w miarę rozsądne cenowo i pod względem kosztów utrzymania, a ostatnio próbuje wdrożyć kilka pomysłów na uatrakcyjnienie swojej oferty pod tym właśnie względem.
Za tym wszystkim, od żenującej wojny reklamowej między sieciami dyskontów poczynając, na sektorze motoryzacyjnym kończąc, kryje się głęboki sens marketingowy.
Otóż większość społeczeństwa szuka oszczędności, zwłaszcza, że coraz słabsza kondycja zachodniego kapitalizmu czy rosnąca inflacja sprawiają, iż się nie bogacimy (niezależnie, jak długo oraz ciężko pracujemy), a wręcz przeciwnie. Jasne, są i tacy, co nabywają wyłącznie drogie i „markowe” produkty, nierzadko głównie dla lansu, niemniej dla całej reszty liczy się, aby zrobić zakupy możliwie najtaniej. Może niekonieczne wybieramy rzeczy z najniższych półek cenowych – acz ne brakuje też ludzi, co tak właśnie czynią, najczęściej z konieczności – bo okazać się mogą na tyle tandetne, że ich zakup wkrótce pociągnie za sobą dalsze wydatki… i dlatego im kto biedniejszy, tym więcej musi wydawać pieniędzy – ale też zdecydowanie nie zamierzamy przepłacać. Będąc w sklepie, warto zwrócić uwagę, ile osób korzysta z różnego rodzaju przecen (uwaga, niektóre są fałszywe! – tzn. przeceny, nie osoby), czy możliwości zrobienia tańszych zakupów dzięki kartom, aplikacjom oraz tym podobnym rozwiązaniom.
Nie jest zatem prawdą, że „ludzie nie kupują tanich rzeczy”. Przeciwnie, większość ludzi właśnie takie woli nabywać… a nader często musi, bo nie może sobie pozwolić na coś droższego.
Inna bajka, że żyjemy w czasach, kiedy ceny bywają (co stanowi raczej normę niż wyjątek) spekulacyjnie zawyżane poprzez umieszczanie na produkcie loga danej marki; toż o tym wczoraj wspomniałem. To, co droższe, wcale nie musi więc być (znacznie) lepsze jakościowo od tańszego konkurenta, za który uiścić trzeba niższa kwotę głównie dlatego, że nie jest „markowy”.
Niestety, wszystko szybko drożeje, z winy zarówno kapitalistów, jak i polityków. Toteż coraz trudniej przychodzi wygenerować oszczędności na zakupach, nawet wybierając relatywnie tanie produkty lub rezygnując z czegoś, co nie jest pilnie potrzebne. Przeciwnie, przybywa osób, które mają zbyt niskie dochody z pracy, emerytury bądź renty, aby móc zapatrzyć się w najpotrzebniejsze, niezbędne do podtrzymania biologicznej egzystencji artykuły.
Dlatego właśnie system kapitalistyczny jest tak nieludzki i zabójczy.
Komentarze
Prześlij komentarz