Głupota czy system?

Jednym z postulatów Lewicy (wprowadzonym już w urzędzie we Włocławku, a także np. w Herbapolu) jest skrócenie tygodnia pracy do trzydziestu pięciu godzin. Pomysł to słuszny, o czym parę ładnych razy pisałem. Lansując go, Włodzimierz Czarzasty opowiada w filmiku opublikowanym w mediach społecznościowych swojego ugrupowania, jak to, będąc młodym, harował do utraty sił, byle tylko zarobić więcej i więcej. Pewnie mu się to udało, do ludzi ubogich wszak się nie zalicza, niemniej kosztem relacji rodzinnych; jak sam twierdzi, nie pamięta twarzy swoich dzieci z tamtego okresu. Konkluduje: „Byłem głupi. Praca to nie wszystko”.

Cóż, głupoty temu politykowi nie zarzucam. Jeśli zaś w młodych swych latach skupił się na karierze zawodowej i jej poświęcał cały niemal swój czas, nie z głupoty to wynikało. Tego bowiem od ludzi oczekiwał – i nadal oczekuje – system kapitalistyczny.

Wszak jego propaganda wmawia nam, iż musimy tylko zapierniczać, najlepiej dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu, inaczej bowiem nie osiągniemy mitycznego „sukcesu”. Tak twierdzą medialne gwiazdy (panie profesorze Matczak, proszę się nie rozglądać!), kapitaliści stawiani za wzorce do naśladowania (stara Kulczykowa dla przykładu), prawicowi politycy, różnoracy pseudo-analitycy, autorzy książeczek motywacyjnych (współczesne opium ludu, znacznie gorsze niż religia) i tak dalej.

Na propagandzie wszelako się nie kończy, harówy do utraty sił wymagają bowiem od proletariatu również „pracodawcy” (w istocie żadnej pracy oni nie dają, lecz kupują/wynajmują po zaniżonych cenach – wyzysk! – siłę roboczą zatrudnionych pracowników), zwłaszcza udziałowcy wielkich koncernów i korporacji, jak też „Janusze biznesu”, czyli drobni kapitaliści, szumnie nazywający się „przedsiębiorcami”, mimo iż z PRAWDZIWĄ przedsiębiorczością tyle mają wspólnego, co hitlerowcy z miłością do Żydów. Jak wielokrotnie pisałem, człowiek ma się zaharować na śmierć, zerwać wszelkie więzi i relacje ze światem, poświęcić harówie cały swój czas – poza ewentualnie zaspokajaniem najbardziej podstawowych potrzeb biologicznych – byle tylko kapitalista mógł nachapać się na jego wysiłku. W naszych czasach i naszej części świata do zmuszania pracowników do takiego działania nie wykorzystuje się – z reguły, bo różnie bywa – metod charakterystycznych dla obozów koncentracyjnych, lecz różnego rodzaju zachęty, na czele ze wspomnianą wizją „sukcesu” czy dużych pieniędzy; zarobki czasami faktycznie się pojawiają, nie zawsze jednak okazują się współmierne do poświęceń włożonych w ich pozyskanie, a bywa, że i na utrzymanie nie wystarczą…

Wracając do Włodzimierza Czarzastego, to zasuwając w swojej młodości, co tak malowniczo opisuje, po prostu dostosował się do wymogów systemu, zarówno ówczesnych, jak i obecnych. Dwadzieścia-trzydzieści lat temu, dokładnie tak jak teraz, wpajano ludziom, iż trzeba pracować jak najciężej i jak najdłużej, co jest oczywiście nieprawdą. Nie tylko Włodzimierz Czarzasty temu uległ, lecz większość społeczeństwa. I nie o głupocie to świadczy.

Dziś Lewica, w tym wzmiankowany jej współprzewodniczący, robi to, co powinna, czyli stawia na [racę wydajną, stabilną i pozwalającą się utrzymać. Skrócenie czasu pracy temu właśnie służy. Nie sztuką jest bowiem się zaharować, niszcząc swoje zdrowie (fizyczne tudzież psychiczne) oraz relacje z rodziną i bliźnimi. Sztuką jest podchodzić do pracy na zasadzie: „To ona jest dla mnie, a nie ja dla niej. Pracuję, aby mieć środki na utrzymanie”. Do tego namawia dziś Włodzimierz Czarzasty i Lewica.

Cenią polityków, jacy wyciągają właściwe wnioski ze swojej własnej przeszłości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług