Zakupy Błaszczaka

Już w najbliższy poniedziałek Święto Wojska Polskiego (choć 12 października był swego czasu lepszą datą, ale to temat na inne rozważania), i z tej okazji dziś będzie notka odnośnie naszej armii. Którą niemiłościwie nam panujące Bezprawie i Niesprawiedliwość postanowiło najwyraźniej uczynić największą potęgą zbrojną Europy (na papierze przynajmniej).

Oto Polska jest państwem, które w skali całego świata wydaje rekordowe kwoty na zakup nowego uzbrojenia, a konkretnie na zamawianie go. Sprzęt, który pozyskuje nasz nie-rząd, wystarczyłby dla sił zbrojnych takich państw, jak: Wielka Brytania, Niemcy i Francja… razem wzięte. Głównym dostarczycielem będzie, co ciekawe, Korea Południowa, bo tylko jej przemysł zbrojeniowy jest w stanie sprostać pod względem ilościowym i czasowym oczekiwaniom Kaczyńskiego tudzież jego ministra, Błaszczaka Mariusza, ksywa Płaszczak. Nawet Amerykanie złapali się podobno za głowę, dowiedziawszy o skali zbrojeń ich nieformalnej środkowoeuropejskiej kolonii. Do tego chce Kaczyński Jarosław, by stan liczebny Wojska Polskiego sięgnął 300 tys. ludzi…

Na te Błaszczakowe zakupy idą ciężkie miliardy złotych; ile dokładnie, tego nie wiadomo, ze względu na zmiany kursów walut oraz płynność wskaźników takich jak PKB (obecnie na zbrojenia wydajemy 3 proc. PKB, ale być może wkrótce będzie to 5 proc.). Nie ma forsy na naprawdę służby zdrowia, na prowadzenie sensownej polityki społecznej, na płace w budżetówce, na walkę z katastrofą klimatyczną… ale na wojo jest. Opozycja przeciwko tym wydatkom nie protestuje, gdyż każde słowo najbardziej choćby merytorycznej krytyki z miejsca oznacza nazwanie „agentem Putina”, co, niestety, bardzo skutecznie knebluje usta politykom KO, Lewicy, Polski 2050 czy PSL-u. A że przez to zwiększy się dług publiczny, zaś wydane teraz kwoty – które wielokrotnie wzrosną w okresie eksploatacji sprzętu, szkoleń żołnierzy w jego używaniu, itd. – spłacały będą zapewne nasze dzieci (dobry argument przeciwko rozmnażaniu, swoją drogą) i wnuki, to już nie wydaje się szczególnie istotne dla naszych „kochanych” przedstawicieli w Sejmie i Senacie, że o nie-rządzie nie wspomnę.

Jak łatwo się domyślić, Błaszczak i ogólnie PiS-owcy w swoim szale zakupowym nie myślą o takich pierdołach jak przetargi czy offset. Czyli realizacja tych wszystkich zamówień zajechać może naszą rodzimą zbrojeniówkę, mimo iż ona też parę modeli broni i sprzętu bojowego ma wyprodukować. Owszem, część maszyn koreańskich ma być składana w (k)raju nad Wisłą, z czego jednakowoż najbardziej cieszą się ich azjatyccy producenci – nie dość, że zarobią gigantyczną forsę ne bezprecedensowych, pierwszych takich na świecie zamówieniach, to jeszcze pozyskają tanią siłę roboczą w kraju odbiorczym (przypominam, że na skutek transformacji gospodarczej dokonanej przez solidarnościową targowicę, polski robotnik zarabia o wiele mniej niż jego kolega z Japonii, Korei Południowej czy Chin). A to, że nadwiślańscy wojacy dźwigali będą koreańskie karabiny, strzelali (oby tylko na poligonach!) z koreańskich haubic i jeździli koreańskimi czołgami (do których dojdą jeszcze amerykańskie Abramsy, niezbyt dobrze sprawdzające się w europejskich warunkach, ponieważ zaprojektowano je do eksterminacji ludności arabskiej, czyli walki na pustyni), będzie tylko darmową reklamą dla koreańskiej zbrojeniówki.

Cóż, nie jestem ekspertem od militariów, trudno mi więc oceniać jakość sprzętu zamawianego przez Błaszczaka. Jeśli jednak koreańskie uzbrojenie jest porównywalnie wysokiej jakości, co tamtejsza motoryzacja (wiem, co piszę, bo najpierw moi rodzice, a potem ja jeździliśmy samochodami z Korei przez ponad dwadzieścia lat i bardzo je sobie chwaliliśmy), to zakupy te wydawałyby się sensowne…

Gdyby przeprowadzono je z głową. Bo nie da się ukryć, że Wojsko Polskie potrzebuje modernizacji, w tym technologicznej. Plany tejże powinny być wszelako opracowywane przez ekspertów, w tej liczbie oczywiście dowódców wojskowych, i realizowane etapami na przestrzeni lat, a nie roku czy dwóch. I takie plany były… tyle, że po dorwaniu się do koryta… eee… dojściu do władzy skasowało je Bezprawie i Niesprawiedliwość. Zbrojenia winny też być przeprowadzane w taki sposób, by nie naraziły na szkodę finansów publicznych państwa, za to stanowiły impuls do rozwoju miejscowego przemysłu, nie tylko zbrojeniowego; stąd tak bardzo potrzebny jest offset, o którym Błaszczak, Kaczyński i spółka nie chcą pamiętać, a może i nie wiedzą. Przede wszystkim zaś, wydawania wielomiliardowych kwot powinno się ściśle wiązać z realizacją konkretnych potrzeb wojskowych, a te, jak wskazano wyżej, oszacować muszą specjaliści, czyli ludzie zajmujący się na co dzień wojskowością i zbrojeniówką; żeby dobrze wybrać określone modele, konieczne są przetargi, ale PiS-owcy i je mają gdzieś.

Tymczasem wygląda na to, że minister bezbronności, realizując co dnia inne wytyczne swojego ukochanego prezesa, składa zamówienia na rympał, bez przemyślenia i jakichś konkretnych planów. Kaczyński powiedział, że trzeba kupić uzbrojenie, no to Płaszczak płaci naszymi pieniędzmi za to, co podsuną mu Koreańczycy, Amerykanie (bo imperialistyczne koncerny zbrojeniowe też traktują Polskę jako dolną krowę, choć pojawienie się azjatyckich konkurentów trochę ich pewnie zmartwiło) i inni producenci zabójczego złomu. Składu ni ładu w tym nie ma, a pytanie, jak koniec końców wyjdzie na tym polska obronność, pozostaje otwarte. Trudno też powiedzieć, czy wydawanie kasy na sprzęt nie odbywa się kosztem werbowania i szkolenia żołnierzy; co z tego, że będzie ich dużo, skoro nie będą umieli walczyć, ani nawet korzystać z koreańskiej broni… Z tego, co się orientuję, obecnie doktryny wojskowe wskazują, iż lepiej jest mieć armię mniej liczną, za to dobrze uzbrojoną i wyszkoloną.

A najśmieszniejsze – lub najtragiczniejsze, zależnie od puntu widzenia – jest to, że właśnie Bezprawie i Niesprawiedliwość to obóz polityczny, który nie-rządząc, rozbroił Wojsko Polskie. Przez siedem lat, odkąd dorwali się do koryta, zdrajcy ci anulowali sensowne plany modernizacji naszej armii tylko dlatego, że opracowali je ich poprzednicy, zrywali kontrakty na dostawę uzbrojenia, marnotrawili środki na kiepski, nie zawsze odpowiadający potrzebom sprzęt i bezsensowne formacje typu WOT, rozwalili łańcuch dowodzenia za sprawą wyjątkowo szkodliwych roszad personalnych, znacząco obniżyli naszą pozycję w NATO (owszem, należy się zastanawiać, czy Pakt ów jest światu potrzebny, a jeśli tak, to jak sprawić, by przestał on być emanacją amerykańskich dążeń imperialistycznych, niemniej dopóki Polska do niego należy, w jej interesie jest mieć wysoką pozycję wśród państw członkowskich) i popełniali inne idiotyzmy. Do tego doszło przekazanie części uzbrojenia Ukrainie (czy decyzja ta była słuszna, czy też nie, historia osądzi).

Dopiero wybuch wojny, a raczej jej kolejnego etapu, za naszą wschodnią granicą uzmysłowił Kaczyńskiemu, Błaszczakowi i spółce, że jednak trzeba mieć dobre siły zbrojne. No to PiS-owcy rozpoczęli zbrojenia. Jak to jednakże prawicowcy, partolą sprawę, a przynajmniej wszystko na to wskazuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor