Dług u Chińczyka

Media obiegła informacja, że nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości zaciąga długi w Chinach.

Sama w sobie wieść owa jest oczywiście niewesoła. Zadłużenie Polski jeszcze się bowiem zwiększy. Inna bajka, że długi zaciągnięte przez prawicę postsolidarnościową po 1989 roku i tak są niespłacalne, zatem pod tym względem te nowe wiele nie zmienią. Dodajmy, że w tym zakresie (k)raj nad Wisłą jakoś specjalnie się nie wyróżnia; większość państw kapitalistycznych ma potężne kredyty, których nie jest w stanie spłacić i musi je rolować, wypuszczając obligacje i inne papiery wartościowe.

Jako ciekawostkę dodam, że legendarne długi Gierka częściowo spłaciliśmy, a częściowo zostały one umorzone w ramach wdzięczności za eksfiltrację amerykańskich agentów z Iraku przed Pustynną Burzą. Już ich nie ma, podczas gdy tych, cośmy je zaciągnęli po 1989 r., nie spłacimy, jako się rzekło, nigdy. No, chyba, żeby Polska przejęła i znacjonalizowała banki, w których jest zadłużona, i zadłużenie owo umorzyła. Na to się wszelako nie zanosi; Islandią, niestety, nie jesteśmy.

Wróćmy jednak do wspomnianych na początku notki pożyczek w yuanach. Kiedy pojawiły się informacje na ich temat, różni komentatorzy – politycy, eksperci, publicyści – lamentować zaczęli, że PiS-owcy, biorąc je, uzależniają Polskę od Pekinu. A wredni, pazerni Chińczycy – jak głosi amerykańska i w ogóle kapitalistyczna propaganda – wyciągają łapska po mniejsze, słabsze państwa, takie jak nasze, chcąc je wciągnąć w orbitę swoich wpływów, po czym podporządkować, skolonizować, zniewolić. Powtarzają to nawet ludzie, którzy uchodzić by mogli za w miarę rozsądnych, nawet byli premierzy.

A prawda jest o wiele prostsza, choć oczywiście dotycząca pieniędzy. Na udzielaniu kredytów – zarówno osobom, jak i organizacjom (np. przedsiębiorstwom) oraz państwom – świetnie się zarabia. Jeszcze w starożytności wpadli na to lichwiarze (sporo tekstów potępiających lichwę jest w Biblii, z czego wywnioskować można, iż na starożytnym Bliskim Wschodzie stanowiła ona realny problem społeczny), w średniowieczu zarabiali na tym templariusze tudzież protokapitaliści w rodzaju Fuggerów, z czasem wykształciły się zinstytucjonalizowane banki oraz parabanki, mające się świetnie do dziś, a w okresach kryzysowych jeszcze multiplikujące zyski. Państwa również zarabiają na udzielaniu pożyczek innym państwom, z reguły za pośrednictwem swoich instytucji bankowych. Chińska Republika Ludowa zrobiła sobie z tego jedno z wielu źródeł niebagatelnych dochodów. Dzięki swojemu wspaniałemu rozwojowi w ostatnich dekadach, będącemu zasługą już to coraz lepszego systemu ekonomiczno-społecznego, już to mądrości przywódców, stała się szczodrym kredytodawcą… i wierzycielem niemal całego świata. Polska nie będzie więc żadnym wyjątkiem, a raczej regułą.

Potężnie zadłużone w Chinach są, przykładowo, Stany Zjednoczone Ameryki. Prawdopodobnie jest to jeden z powodów (głównym pozostają oczywiście imperialistyczne dążenia zaoceanicznego, powoli obumierającego supermocarstwa i rywalizacja o rynki zbytu) szykowanej przez Waszyngton agresji, jaka przerodzić się może w konflikt światowy.

Czy jednak – jak twierdzą zwolennicy antychińskich spiskowych teorii dziejów – Pekin wykorzystuje owe kredyty, by uzależnić od siebie kraje, którym ich udziela? Jeżeli tak, to dokładnie w takim samym stopniu, w jakim banki, parabanki, SKOK-i i tym podobne przedsiębiorstwa uzależniają od siebie swoich klientów. Jeżeli komuś to przeszkadza, powinien mieć (uzasadnione) pretensje do samej istoty bankowości oraz kapitalizmu – totalitarnego systemu, w którym wszystko oparte jest na dążeniu do maksymalizacji zysków. A Chiny, mimo iż rozwijają socjalizm, rywalizują z potęgami kapitalistycznymi, muszą więc stosować metody konkurencji typowe dla kapitalizmu. Udzielanie kredytów i rywalizowanie na tym polu z innymi uczestnikami globalnej gry finansowej jest jedną z takich metod.

Co do komentarzy odnośnie rzekomych planów chińskiego „zniewolenia” Polski, to śmieszy mnie w nich fakt, iż większość z nich wygłaszana jest przez ludzi, którzy zdają się nie rozumieć – a jeśli rozumieją, to ignorują – że (k)raj nad Wisłą od przeszło trzydziestu lat jest uzależniony od USA i Watykanu; można wręcz powiedzieć, iż stanowi ich nieformalną kolonię albo kondominium. Najważniejsze decyzje odnośnie tego, co ma się dziać na naszym terytorium, podejmowane są w Waszyngtonie oraz siedzibach największych międzynarodowych koncernów i korporacji, do których zalicza się również Kościół katolicki. Naszym politykierom pozostaje jedynie regulowanie spraw, zajmowanie się którymi jest nieopłacalne z punktu widzenia wielkiego kapitału. Jest to oczywiście skutek kupczenia naszym państwem przez prawicę postsolidarnościową, jakie zaczęło się w chwili przyjęcia zbrodniczego planu Balcerowicza i trwa do dziś. Członkostwo w Unii Europejskiej, będące zasługą głównie SLD-owskiej lewicy, znacząco, acz niecałkowicie zmniejszyło skalę tegoż skolonizowania Polski. I o tym musimy pamiętać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor