Jankeski młot, chińskie kowadło

Prawica wmawia nam, że Polska jest między młotem a kowadłem, czyli pomiędzy dwoma wrogimi mocarstwami. Ta głupsza jej część, mentalnie tkwiąca w okolicach 1939 roku, za nieprzyjazne owe siły uważa Rosję i Niemcy. Jest to absurdalne, zwłaszcza wobec zachodnich sąsiadów, bez powiązań z którymi nasza gospodarka, zniszczona wszak przez Balcerowicz i ogólnie solidaruchów, całkiem by runęła; nadto, Niemcy pozostają naszym głównym sojusznikiem w Unii Europejskiej. Co do Rosji, to wprawdzie Putin usiłuje odbudować zaborczy carski imperializm, ale atak na Ukrainę wskazuje, iż niezbyt dobrze mu to wychodzi.

Z kolei ci trochę nowocześniejsi prawicowcy, co zauważyli, że II wojna światowa minęła, za młot i kowadło uważają USA wraz z ogólnie Zachodem, i Rosję. W ich wizji ta druga ma być złym mocarstwem, myślącym tylko o podbijaniu i zniewalaniu kolejnych państw, ale na jej drodze stoi wspaniały, demokratycznych Zachód pod światłym przewodnictwem Stanów Zjednoczonych Ameryki, który niby ma nas broni, ale podczas ewentualnego konfliktu z Moskwą możemy mocno oberwać.

A jak się rzeczy mają? Ano tak, że teoria młota i kowadła zawiera w sobie dużo prawdy. Ta jest jednak bardziej skomplikowana, niż głosi to nasza prawica.

Otóż, między tymiż znaleźliśmy się nie tylko my, ale i cała Unia Europejska, plus Wielka Brytania, Norwegia, Szwajcaria oraz Białoruś, Ukraina (ponosi ona tego najtragiczniejsze obecnie konsekwencje) i Rosja. Młotem i kowadłem są natomiast USA i Chiny.

Amerykańskie imperium zła, jak parę ładnych razy pisałem, dąży do zwiększenia swoich stref wpływów, czyli po prostu chce dalej ekspandować (każde imperium, które zaprzestaje ekspansji, zaczyna obumierać). A że słabnie i politycznie (od czasu George’a W. Busha i jego nielegalnych wojen), i gospodarczo, ekspansja – polegająca na szerzeniu (niejednokrotnie przy użyciu CIA, lokalnych dyktatorów lub rzekomo demokratycznych politykierów, karabinów, pocisków, czołgów, dronów, myśliwców i im podobnych utensyliów) w poszczególnych państwach korzystnego dla Waszyngtonu ustroju politycznego i systemu ekonomicznego (neoliberalny/neokonserwatywny kapitalizm) – jest coraz trudniejsza. Zwłaszcza, że na jej drodze stoją Chiny. Wspaniale rozwijają się gospodarczo, mają najlepszy na świecie model społeczno-ekonomiczny (kilkaset milionów własnych obywateli wyciągnęły z nędzy), ich produkty coraz lepszej jakości zdobywają rosnącą popularność na kolejnych rynkach, technologie zaliczają się do przodujących w skali świata, chińskie inwestycje spotkać można na całym globie, dobrze poradziły sobie z pandemią COVID-19, nadto mają coraz potężniejszą armię. Z jednego z głównych trucicieli świata zmieniły się w państwo inwestujące ogromne sumy w energetykę odnawialną. No i są, jak niedawno pisałem, wierzycielem licznych państw, USA wliczając.

Amerykańscy imperialiści radzi byliby więc powstrzymać chiński rozwój, korzystając w tym celu także ze środków militarnych. Montują zatem koalicję wojskową, do której zaliczają się także: Australia, Indie, Korea Południowa, Japonia, a i Wietnam jest wciągany, przybliżając z jej pomocą swe bazy i siły zbrojne do chińskich granic. Zarazem testują wytrzymałość Pekinu na polityczne prowokacje, mogące stanowił casus belli.

Rzecz jasna, atak Stanów Zjednoczonych na Chińską Republikę Ludową oznaczał będzie początek trzeciej wojny światowej, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa atomowej; ale to nieważne, jeśli kapitaliści przed zagładą ludzkości zdążą sobie jeszcze na całej tej awanturze zarobić. W konflikt ów, oprócz krajów wokół Pacyfiku, wciągnięte zostanie również NATO (Polskę oczywiście wliczając), a także Rosja.

Ano właśnie, Rosja. Od lat wchodziła ona w rolę chińskiego sojusznika… lecz atak na Ukrainę ukazał jej militarną, a zwłaszcza polityczną słabość, dowodząc, iż w razie czego Moskwa nie będzie w stanie udzielić Pekinowi pomocy, tym bardziej, że uwiązała się nad Dnieprem na, jak wygląda, długi czas. Pozostaje wprawdzie w sojuszu z ChRL, ale już nie jako (prawie) równorzędny partner, lecz wasal, który może wręcz stanowić obciążenie. Jak łatwo się domyślić, imperialistom z Waszyngtonu w to graj. Nie tylko zarabiają na sprzedaży Ukrainie broni, ale też rosyjska inwazja na ten kraj poskutkowała mocniejszym politycznym podporządkowaniem Unii Europejskiej amerykańskiemu imperium zła, w ślad za którym pójdzie (a jeśli chodzi o handel uzbrojeniem, już idzie) podporządkowanie ekonomiczne.

Innymi słowy, sytuacja faktycznie jest groźna, nie tylko dla Polski, lecz także dla całego naszego kochanego globu.

Czy jest jakiś ratunek dla Polski i Unii Europejskiej. Owszem. Jak najszybsza federalizacja tej ostatniej (czy przedtem należy przyjąć Ukrainę, to rzecz do przedyskutowania przez specjalistów), która powinna też oznaczać budową silnej europejskiej armii, niezależnej od NATO (przynajmniej jako instrumentu amerykańskiego imperializmu, jakim Pakt ten jest obecnie). Amerykańskie siły zbrojne musiałyby opuścić terytorium owej federacji, ona zaś powinna zachować samodzielność polityczną i gospodarczą. Oraz mieć dobre stosunki z Chinami i wdrażać (w mądry, rzecz jasna, sposób) najlepsze tamtejsze rozwiązania społeczno-ekonomiczne. Wtedy wydostalibyśmy się spomiędzy młota i kowadła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor