Koniec świata

Są chrześcijanie (katolicy i protestanci, a pewnie też prawosławnych nie brakuje), którzy obserwując to, co dzieje się na świecie, wieszczą jego rychły koniec. Twierdzą otóż, że trwające wokół nas wojny i groźby wybuchu nowych (amerykańsko-chińskiej, żeby daleko nie szukać), coraz to nowe symptomy katastrofy klimatycznej, głód dotykający coraz większy odsetek ludzkości, epidemie tudzież pandemie oraz im podobne kataklizmy stanowią spełnienie biblijnych proroctw, głównie tych z Apokalipsy.

Oczywiście, można argumentować, że autor tej księgi, wczesny chrześcijanin imieniem Jan – niekoniecznie jednak jeden z Ewangelistów, i niekoniecznie apostoł; jego tożsamość, poza mianem, pozostaje nieznana – opisał za pomocą symboli (taka ciekawostka – apokaliptyczny antychryst symbolizuje Cesarstwo Rzymskie z I wieku n. e., a także jego politycznych następców, w tym… Watykan) wydarzenia sobie współczesne: wojny, zarazy, głód, prześladowania polityczne, które odniósł do tego, że nie ma się czym przejmować, bo Chrystus nas zbawił, w związku z czym po ziemskich trudach i tragediach zaznamy wiecznego szczęścia w zaświatach. Można też twierdzić, że Apokalipsa zawiera proroctwa odnośnie przyszłości, które na naszych oczach zaczynają się spełniać. W ludzką wiarę ani religijność nie wnikam, każdy ma wszak prawo do swoich przekonań oraz własnej interpretacji danego tekstu.

Biblia jednakowoż Biblią, proroctwa proroctwami… Ale nie da się ukryć, iż świat nasz przechodzi kryzys. A konkretnie, kryzys dotknął ogólnoświatowy nieludzki systemem kapitalistyczny. I nie jest to żadne tymczasowe pogorszenie koniunktury, lecz kryzys strukturalny, wynikający z samej istoty kapitalizmu, z jego naturalnych patologii.

Wyzysk, nierównomierny podział dochodów, wymuszony przez kapitał model państwa minimum, banksterstwo, potężniejąca w interesie kapitalistów inflacja i tym podobne czynniki doprowadziły do rozrastających się w wielu państwach nierówności społeczno-ekonomicznych, a te – do niepokojów społecznych, wzrostu popularności skrajnych ideologii, przestępczości zorganizowanej (vide nowe, wyjątkowo okrutne pokolenie mafiosów w południowych Włoszech)… Samowola finansjery spowodowała kryzys finansowy z 2008 roku, który w każdej chwili może się powtórzyć. Rabunkowa eksploatacja zasobów naturalnych ma swoją konsekwencję w postaci chociażby braków materiałów potrzebnych do produkcji – stąd kryzys półprzewodnikowy, jaki dotyka motoryzację. Neokolonialna eksploatacja Południa przez Północ skutkuje wojnami domowymi oraz terroryzmem. Imperialistyczne dążenia państw i stojących za nimi korporacji przekładają się na wojny, np. rosyjsko-ukraińską. Zanieczyszczanie i ogólnie niszczenie przyrody przez wielkie koncerny produkcyjne tudzież energetyczne jest przyczyną trwającej nam radośnie katastrofy klimatycznej. Ona z kolei prowadzi do głodu w coraz to nowych miejscach, a wespół z wojnami i terroryzmem, do migracji o rosnącej skali. Epidemie i pandemie chorób pochodzenia zwierzęcego dotykają nas, ponieważ w – stanowiącej fundament kapitalizmu – pogoni za zyskiem weszliśmy zbyt głęboko na obszary przyrody.

I tak dalej…

Czyżby zatem faktycznie rychły był koniec świata…?

Cóż, świata jak świata. Planeta Ziemia przetrwa jeszcze miliardy lat. Nawet, gdyby wybuchła wojna atomowa – a wisi ona na włosku, bo imperialistyczne dążenia USA wobec Chin są coraz agresywniejsze – to globu jako takiego prawdopodobnie ona nie zniszczy, choć oczywiście ogromnie go przeobrazi, powodując liczne katastrofy o nieopisanej skali. Przypuszczam wszelako, że życie przetrwa w jakiejś tam formie, a po iluś milionach lat znów się odrodzi.

Jeżeli zaś taki konflikt nie wybuchnie, to Ziemia przetrwa tym bardziej. Ale wszystko wskazuje na to, iż wówczas katastrofa klimatyczna zmiecie z jej powierzchni nasz gatunek. Niestety, ne tylko, bo wiele innych zwierząt oraz roślin też wymrze, choć z pewnością mniej niż w przypadku wojny atomowej.

Innymi słowy, koniec świata pewnie się nam nie szykuje. Koniec ludzkości jest za to nader prawdopodobny, i to w perspektywie kilku najbliższych dekad. Jeżeli ktoś chce, może to wyczytać z biblijnych proroctw, a jeśli nie zaglądamy do świętych ksiąg, wystarczy zapoznać się z prognozami naukowców.

Czy da się temu zapobiec? Cóż, teoretycznie możliwa jest globalna rewolucja, która obaliłaby kapitalizm i wdrożyła znacznie bardziej racjonalną produkcję socjalistyczną, jaka miałaby o wiele mniej fatalny wpływ na środowisko naturalne, klimat tudzież planetę. Owszem, teoretycznie możliwe jest podejmowanie indywidualnych bądź zbiorowych działań proekologicznych – i faktycznie przybywa osób takowe podejmujących. Pytanie jednak, czy nie jest za późno...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor