Hitlerek i car

Kaczyński Jarosław, czyli oczywiście prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, przez licznych polskich komentatorów nazywany bywa „człowiekiem/agentem/marionetką Władimira Putina”. Jest to ujęcie całkowicie mylne, ponieważ Kaczyński to polityk postsolidarnościowy, a zatem marionetka amerykańska, ślepo tudzież bezwolnie realizująca imperialistyczne instrukcje płynące z Waszyngtonu. Takie działania jak osłabienie od wewnątrz Unii Europejskiej on i jego mafia/sekta podejmowały właśnie w interesie USA; to samo zresztą dotyczy fanatycznej rusofobii prezesa (oraz większości nadwiślańskich prawicowców). Jeśli zaś Putin korzysta na tym, że PiS nie-rządzi Polską, to niejako przy okazji.

Rację za to mają ci komentatorzy, którzy wskazują na podobieństwa między sposobem rządzenia polskiego dyktatorka i rosyjskiego świeckiego cara. Tych bowiem jest naprawdę sporo. Poniżej kilka przykładowych.

Główne stanowi rzecz jasna to, iż obaj politycy są antydemokratyczni. Niby pozwalają na wybory oraz funkcjonowanie systemu wielopartyjnego, ale pod warunkiem, że te pierwsze wygrają ich partie, zaś parlamentarna opozycja będzie na tyle słaba, by nie mogła pokrzyżować wodzowskich/carskich zamiarów. Mówiąc krótko, pewne elementy ustroju demokratycznego wykorzystywane są przez Kaczyńskiego i Putina w charakterze listka figowego, przysłaniającego to, że obaj są jednowładcami, natomiast PiS oraz Jedna Rosja stanowią pasy transmisyjne ich woli.

Kolejną cechą występującą u obu dyktatorów jest klerykalizm. Przy czym Jarosław Kaczyński kolaboruje z Kościołem katolickim – zwłaszcza najbardziej sfaszyzowanymi jego hierarchami typu Jędraszewski oraz kapitalistami w rodzaju Rydzyka – Władimir Putin natomiast współdziała z rosyjską Cerkwią prawosławną, konkretnie z patriarchą Cyrylem. Pewną różnicą jest to, iż prezes pozostaje wykorzystywany przez Kościół katolicki (oraz inne międzynarodowe korporacje i Waszyngton, rzecz jasna), podczas gdy car traktuje moskiewskiego patriarchę jako swoje narzędzie. Wszelako klerykalizm używany w charakterze legitymizacji władzy jest w taki sam sposób i w kapitalistycznej Polsce, i w carskiej-kapitalistycznej Rosji.

Następną wspólną cechą jest fanatyczny, dziki, bezmyślny antykomunizm obu tyranów. Jarosław Kaczyński – jako zdrajca Polski, solidaruch i amerykańska marionetka – potępia w czambuł PRL (chyba, że chce oszukać lewicowy elektorat; wówczas powie kilka ciepłych słów o Gierku), współczesną lewicę oraz wszystko, co wiąże się z postępem i sprawiedliwością społeczną. Putin z kolei odcina się od pozytywnego dziedzictwa Związku Radzieckiego (poza stanowiącą świętość dla jego byłych obywateli Wielką Wojną Ojczyźnianą), co wyraźnie zaznaczył podczas przemówienia, w którym uzasadnił atak na Ukrainę; jeżeli uważa rozpad ZSRR za tragedię, to dlatego, że był to chwilowy kres imperializmu rosyjskiego. Wzorce tegoż – o czym niedawno pisałem – czerpie od Romanowów oraz współczesnych USA. Pacyfikacja Czeczenii, wojny w Gruzji i Ukrainie świadczą jednoznacznie, iż Putin to spadkobierca caratu, a nie systemu radzieckiego, a nie z powdu fiaska wspaniałe idei. Z kolei prezes dziedzictwo swe polityczne czerpie od endecji, Generalnego Gubernatorstwa, kolaborantów z III Rzeszą oraz rzecz jasna opozycji anty-PRL-owskiej zgrupowanej wokół NSZZ „Solidarność”.

Taka sama u obu polityków jest ciemnota, manifestująca się w zacofanym, betonowym konserwatyzmie (np. negowanie powstania nowych modeli rodziny), wrogości wobec praw kobiet, a także homofobii i rasizmie. Stąd takie patologie jak prześladowania osób LGBT w Polsce oraz w Rosji czy też skrajnie antyaborcyjna prawo w obu państwach. Oraz, jakże typowa dla faszyzmu, siłowa unifikacja społeczeństwa pod narzucony przez wodza wzorzec.

Obaj mają również krew na rękach. I Kaczyńskiego, i Putina z powodzeniem można byłoby postawić przed sądem za ludobójstwo. Przywódca Rosji podąża w tym zakresie śladem Romanowów, podczas gdy prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości kontynuuje zbrodnicze dzieło Hitlera oraz Balcerowicza.

To tylko wybrane analogie między oboma dyktatorami. Można ich znaleźć więcej. Wszystkie wynikają z tego, iż Jarosław Kaczyński oraz Władimir Putin są skrajnymi prawicowcami. Ten pierwszy pozostaje klerofaszystą w typie Mussoliniego tudzież Pinocheta, drugi z kolei tkwi w rosyjskim nacjonalizmie sięgającym czasów Piotra I i Katarzyny Wielkiej.

A że prawica – zarówno skrajna, jak też umiarkowana – ZAWSZE jest szkodliwa, to i Kaczyński, i Putin szkodzą swoim państwom. To już wszelako inna historia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor