Bohaterowie i terroryści

Czy Ukrainiec z bronią w ręku broniący swojej ojczyzny przed rosyjską agresją, jest bohaterem? Oczywiście. Dokładnie na tej samej zasadzie bohaterami byli obrońcy Westerplatte czy Poczty Gdańskiej, członkowie oddziału majora Hubala, żołnierze Wojska Polskiego, Armii Ludowej, Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej, Armii Berlinga, lotniczych dywizjonów w Wielkiej Brytanii (303 był najsłynniejszym polskim, lecz niejedynym), oddziałów polskich na froncie zachodnim, itd.; wszyscy oni wszak stawili czoła hitlerowskiemu okupantowi. Tak samo i dzisiejsi Ukraińcy stawiają czoła wrogowi. Przeto świat uznaje ich za bohaterów – i słusznie.

Niestety, znów wychodzi tu straszliwa hipokryzja szeroko pojętego Zachodu, identycznie, jak to było w sprawie ofiar wojen i uchodźców. Nie tylko bowiem Ukraińcy walczyli i walczą o swoją wolność, niepodległość, wyzwolenie spod okupacji.

Tyle, że Ukraińców uznaje się za bohaterów, bo strzelają do Rosjan. Gdyby napadło ich jakieś państwo zachodnie, byliby „terrorystami”.

Tym przecież mianem określa się mieszkańców Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki, jacy bronią się przed imperializmem amerykańskim, NATO-wskim, izraelskim, saudyjskim, europejskim neokolonializmem… Ludzi, którzy walczą z najeźdźcami, którzy wdarli się do ich państw, zbombardowali im domy, strzelali do kobiet i dzieci, gwałcili oraz popełniali wszelkie inne zbrodnie, ustawia się propagandowo w jednym szeregu z mordercami z ISIS, Al-Kaidy i im podobnych organizacji albo terrorystami antyaborcyjnymi działającymi w USA. Choć powinni oni być uznawani za takich samych bohaterów, jak Ukraińcy.

Skąd bierze się takie załgane, krzywdzące podejście? Ano, z tego, kto jest agresorem. Otóż, jeśli jest nim Rosja, uznawana przez imperialistów zachodnich (głównie amerykańskich, acz nie tylko) za nieprzyjazną (zresztą, to właśnie antyrosyjska polityka Zachodu rozbudziła neo-carski imperializm Putina), to każdy, kto stawi jej opór, z automatu kreowany jest przez amerykańską, europejską, itd. propagandę na bohatera. Oczywiście słusznie.

Jeżeli jednak agresorem są USA – samodzielnie lub we współpracy z innym państwem członkowskim NATO, Wielka Brytania, Izrael (amerykański sojusznik na Bliskim Wschodzie), Arabia Saudyjska (jw.), któryś kraj europejski interweniujący w swojej dawnej kolonii, nawet Turcja (też członek Paktu Północnoatlantyckiego)… to wówczas ci, którzy zaczną przeciwko takiej agresji walczyć, w optyce Zachodu będą „terrorystami”. Za takowych uznawane jest więc palestyńskie dziecko rzucające kamieniem w izraelskiego żołnierza, co wypędza całą rodzinę z domu upatrzonego przez jakiegoś kolonizatora. „Terrorystami” byli, w naszej propagandzie przynajmniej, Irakijczycy i Afgańczycy podkładający miny na trasie NATO-wskich konwojów albo ostrzeliwujący amerykańskich żołdaków. To samo z Kurdami, walczącymi chociażby przeciwko Turcji. I tak dalej…

Niestety, ale imperializmy są relatywizowane. Rosyjski uznaje się za zły, amerykański, brytyjski, NATO-wski, izraelski, itd. - za dobry. Naturalną koleją rzeczy prowadzi to do skrajnie różnych ocen ludzi walczących o wolność swoich państw, nacji, społeczeństw, kultur czy religii. Tymczasem KAŻDY imperializm jest zbrodniczy, szczególnie, kiedy wejdzie w fazę militarną, czyli gdy zacznie się wojna. Przecież amerykańskie, brytyjskie, saudyjskie bądź izraelskie bomby tak samo zabijają ludzi – kobiety i dzieci wliczając – w Azji czy Afryce, jak rosyjskie w Ukrainie. Jeśli spojrzeć na bombardowania Bliskiego Wschodu przy użyciu dronów, jakie przeprowadzano za kadencji Baracka Obamy, to z powodzeniem można je uznać za ludobójstwo – a ich propagandowe uzasadnienie było bardzo podobne do tego, jakie Putin wydumał na potrzeby wojny z Ukrainą. Rosyjskie bombardowania Kijowa czy Charkowa nie umywają się do amerykańskich bombardowań Bagdadu z 2003 r.

Każdy człowiek ma prawo do obrony przed agresją, w tym i do zbrojnej wali z okupantem, kimkolwiek on będzie. Każdy ma prawo walczyć z najeźdźcą, czy to rosyjskim, czy amerykańskim, czy jakimkolwiek innym.

Przy czym walka o wolność też ma swoje granice, po przekroczeniu których zmienia się a autentyczny terroryzm. Przykładowo, strzelanie do okupacyjnych żołnierzy, podkładanie nim na trasie ich konwojów, bombardowanie ich i tym podobne działania, to właśnie formy obrony swojego państwa, metody walki z wrogiem; nie należy ich uznawać za zbrodnię. Ale wdarcie się do teatru czy szkoły i wzięcie jako zakładników osób cywilnych, w tym kobiet i dzieci, to zbrodniczy terroryzm, podobnie jak rzezie, których w Odessie czy w Donbasie po 2014 r. dopuścili się banderowcy. Ale to już temat na osobną analizę.

Konkludując, nie tylko Ukraińcy są bohaterami współczesnego świata. I nie tylko Rosjanie są agresorami i okupantami. Zaś zachodni punkt widzenia jest straszliwie załgany, skoro jednych obrońców ojczyzny gloryfikuje, a innych potępia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor