Upadek patriarchatu

Dziś 8 Marca, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet. Święto wywodzące się z USA, lecz ustanowione w Danii (z okazji zjazdu II Międzynarodówki), obchodzone każdego roku. Ma ono jak najbardziej socjalistyczny oraz oczywiście feministyczny rodowód. Oprócz oddawania należnej czci czy też wyrazów zwyczajnej sympatii przedstawicielkom płci żeńskiej, ideą tego dnia jest przypominanie o prawach kobiet oraz konieczności walki z ich łamaniem (przy czym o prawa te należy się troszczyć zawsze, nie tylko w jeden dzień w roku).

A to jest, niestety, powszechne na całym świecie. Wciąż w licznych państwach i regionach kobieta traktowana jest jako własność mężczyzny. Żony, siostry, córki nie mogą podejmować samodzielnych decyzji, a czasami wręcz wykonywać takich czynności jak wyjście z domu bez męża, brata, ojca. O ich życiu osobistym, ze szczególnym uwzględnieniem zawarcia związku małżeńskiego, decydują męscy „opiekunowie”. Przyznanie im praw wyborczych traktowane jest jako abstrakcja, a praw reprodukcyjnych – jako herezja. Gwałt bywa normą, w przeciwieństwie do karania go. Takie skrajnie patriarchalne postawy łączymy stereotypowo z islamem, ale nie tylko u wyznawców Allacha się one pojawiają (i to nie u wszystkich, bo na przykład polscy muzułmanie poparli Strajk Kobiet); wolne od nich nie są chociażby Indie czy liczne państwa Afrykańskie, jak również społeczności ortodoksyjnych Żydów, a i w Europie, Ameryce czy Australii skrajna prawica bardzo chętnie zredukowałaby płeć żeńską do roli żywych inkubatorów, żywych gumowych lal, żywych robotów kuchennych oraz żywych odkurzaczy.

W licznych państwach demokratycznych – lub takowymi się głoszących – patriarchat przybiera mniej drastyczne, ale i tak bolesne oraz patologiczne formy. Mowa tu o wszelkiego rodzaju dyskryminacji, takiej jak niższe płace dla kobiet niż dla mężczyzn za tę samą pracę, szklany sufit/lepka podłoga (utrudnianie awansowanie przedstawicielkom płci żeńskiej), gorsze miejsca na listach wyborczych, ograniczenia praw reprodukcyjnych, itd.

Należy też przypomnieć o dyskryminacji kulturowej, czyli przedstawianiu w literaturze, filmie, teatrze/operze, grach komputerowych, itd. przedstawicielek płci żeńskiej jako słabszych, głupszych i ogólnie gorszych od mężczyzn, a także uprzedmiotawianiu ich poprzez sprawdzenie li tylko do roli nagrody (np. w postaci żony) za męskie wysiłki. O szeroko pojętej pornografii, w której jedyną funkcją kobiet jest świadczenie usług seksualnych (niezależnie od własnej chęci i zgody; tak, porno, szczególnie w wydaniu hard, jest nośnikiem straszliwego zła w postaci promowania kultury gwałtu), już nawet nie wspomnę.

Inną typowo patriarchalną patologią jest ocenianie przedstawicielek płci żeńskiej jedynie poprzez ich wygląd, z pominięciem umysłu, kompetencji, zaradności, itd.

W Polsce prawa kobiet, zwłaszcza reprodukcyjne, dotyczące możliwości przerwania ciąży czy nabycia środków antykoncepcyjnych, opieki ginekologicznej, edukacji seksualnej, a nawet znieczulenia podczas porodu, są sukcesywnie ograniczane i znoszone przez klerykalną prawicę postsolidarnościową (współpracującą w tym zakresie z Kościołem katolickim, jedną z najbardziej antykobiecych organizacji na świecie), począwszy od 1993 r.; jakkolwiek pierwsze próby wdrożenia restrykcyjnego ustawodawstwa antyaborcyjnego nastąpiły już w 1989 roku. Proces ów znacząco przyspieszył pod nie-rządem Bezprawia i Niesprawiedliwości, na co reakcją były chociażby Strajki Kobiet. Wielokrotnie o tym pisałem, toteż nie będę się teraz wdawał w szczegóły. Istotnym jest, że pod względem prawnej i ustrojowej dyskryminacji przedstawicielek płci żeńskiej, (k)raj nad Wisłą lokuje się, niestety, w czołówce europejskiej, a i do światowej pewnie niezbyt mu daleko.

Generalnie, jak każdy system społeczny oparty o siłowe, nieuzasadnione podporządkowanie jednych ludzi innym, patriarchat jest bardzo niesprawiedliwy, krzywdzący i ogólnie zły. Im skrajniejszy, tym oczywiście gorszy. Przeciwstawianie się mu jest moralnym obowiązkiem wszystkich świadomych obywateli, bez względu na płeć.

Ano właśnie. Jestem facetem, a mimo to chciałbym upadku patriarchatu – i życzę go wszystkim Paniom z okazji dzisiejszego święta. Dlaczego? Otóż, z tej jakże prostej przyczyny, iż nie akceptuję żadnej niesprawiedliwości społecznej, niesłusznej hierarchii, siłowego podporządkowania jednych ludzi innym ze względu na jakąś cechę (płeć na przykład), ograniczania praw człowieka i im podobnych patologii – a z tego punktu widzenia patriarchat pozostaje nieakceptowalny. Tym bardziej, że ten ekonomiczny przyczynia się do dalszej patologizacji nieludzkiego systemu kapitalistycznego.

Konkludując, z okazji 8 Marca serdecznie życzę upadku patriarchatu na całym świecie, Polskę oczywiście wliczając. I to upadku z wielkim hukiem!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor