Kiedy proletariat zwycięża

W ostatnich dniach myślimy głównie o tragedii naszych wschodnich sąsiadów, u których rywalizacja imperializmów amerykańskiego i rosyjskiego doprowadziła do wybuchu wojny. A tymczasem w Polsce wydarzyły się nad wyraz pozytywne rzeczy z zakresu walki o prawa pracownicze, czyli o wolność i godność człowieka.

Dobra wiadomość przyszła do nas kilka dni temu z Myślenic. Pracownicy tamtejszych zakładów Cooper Standard Automotive (amerykańska firma, która ma oddziały w tych państwach, gdzie zaleźć może tanią siłę roboczą) wywalczyli podwyżkę. Ich zarobki wzrosną od 2 do 2,50 zł za godzinę brutto, co miesięcznie przełoży się na kwoty do 420 zł. Poza tym, wysokość comiesięcznego dodatku za pranie odzieży roboczej zwiększy się z 60 zł do 110 zł.

Spór zbiorowy w myślenickim Cooper Standard Automotive trwał od jakiegoś czasu, ale do strajku tam nie doszło. Zarząd bowiem poszedł po rozum do głowy i zdecydował się na zwiększenie płac robotnikom; pomogła nie tylko działalność związków zawodowych, ale też to, że pracownicy zaczęli szukać lepszej pracy. Kapitaliści zrozumieli zatem, iż muszą doinwestować w załogę, jeśli chcą utrzymać fachowców. I bardzo dobrze!

Ostatnie natomiast godziny przyniosły radosną wieść, że strajk w podpoznańskich zakładach autobusowych Solaris (firma niegdyś polska, obecnie hiszpańska) po trzydziestu dziewięciu dniach dobiegł końca. Robotnicy wywalczyć po 500 zł brutto podwyżki miesięczne (wypłacona będzie w dwóch transzach), niezależnie od stanowiska. Wynagrodzenia rosnąć mają również w latach następnych.

Tu sprawa była o wiele trudniejsza. Do strajku doszło, ponieważ kapitaliści nie chcieli ugiąć się przed żądaniami proletariatu. Te, zaznaczyć trzeba, wygórowane zdecydowanie nie były, a ich realizacja w żaden sposób nie mogła zagrozić finansom przedsiębiorstwa, które w latach minionych osiągnęło ogromne zyski. Ponadto, załoga gotowa była stale do zawarcia kompromisu w sprawie podwyżek (kilka razy schodziła ze swoimi oczekiwaniami wobec ich wysokości); stawiała tylko warunek, by płace wszystkich pracowników wzrosły o tę samą kwotę. Hiszpańscy wszelako wyzyskiwacze nie byli skłonni do przychylności wobec zatrudnionych, toteż ci w końcu zastrajkowali (bardzo pozytywną rolę odegrała prężna działalność związków zawodowych).

Właściciele Solarisa, motywowani chciwością stanowiącą paliwo dla kapitalizmu oraz fundament nieludzkiego owego systemu, długo nie byli skłonni do ustępstw. Próbowali nastawić strajkujących robotników przeciwko sobie, oferując im zróżnicowane podwyżki w zależności od stanowiska; pracownicy wykazali się jednakże mądrością i nie poszli na takie rozwiązanie. Nic też nie dały fałszywe mediacje z udziałem znanego samorządowca z Wrocławia. Ostatecznie jednak udało się zawszeć opisane wyżej porozumienie.

O strajku w Solarisie kilkakrotnie pisałem, toteż tylko przypomnę, iż był on wspierany przez parlamentarzystów (wicemarszałka Sejmu, Włodzimierza Czarzastego, wliczając) oraz działaczy, w tym młodzieżowych, Lewicy; nie był to pierwszy tego typu przypadek w ostatnim czasie, lewicowi politycy pomagali np. strajkującym w Paroc Polska, którzy też zwyciężyli. Posłowie Lewicy wystosowali nawet apel do premiera Hiszpanii w sprawie sytuacji u producenta autobusów. I dobrze, bo zakichanym obowiązkiem tejże formacji politycznej jest stanie twardo i jednoznacznie po stronie proletariatu.

Rzecz jasna to niejedyne firmy spośród działających w Polsce, pracownicy których w taki czy inny sposób wywalczyli realizację swoich oczekiwań odnośnie warunków zatrudnienia. Wspominałem o nich we wcześniejszych notkach, toteż dziś nie będę się powtarzał.

Ważne, że wszystkie te przykłady łączą: nieustępliwość robotników (nie chodzi tu o zupełny brak gotowości do zwarcia kompromisu z szefostwem, ale o to, że nie zmierzali oni odejść od pewnego minimum, które postanowili wywalczyć), ich jedność, a także relatywnie silna pozycja związków zawodowych – czyli ogólnie samoorganizacja. To właśnie są warunki zwycięstwa proletariatu w walce o byt.

Z kapitalistami trzeba twardo. Chciwa ta klasa sama z siebie niczego zatrudnionym nie da; przecież ma tym większe zyski, im tańsza pozostaje siła robocza. Na tym polega konflikt klasowy, i robotnicy, aby otrzymali to, co im się za ciężką pracę najzwyczajniej w świecie należy, muszą budować własną siłę.

Coraz więcej przykładów wskazuje, że po okresie trzydziestoletniego letargu, polski proletariat chyba zaczyna konieczność ową rozumieć.

PS. Jutro notki najprawdopodobniej nie będzie (ważny wyjazd), za co z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor