Chwała morsowi

W internecie furorę robi mors – ochrzczony przez brytyjskie media imieniem Wally, acz przez burżujów określany „terrorystą” – który przyplątał się w okolice wybrzeża brytyjskiego i upodobał sobie wskakiwanie na... pokłady jachtów, a czasem też motorówek. Prawdopodobnie uznał je za wygodne miejsce do odpoczynku; wybiera głównie pojazdy o kolorze białym, gdyż, jak sądzą naukowcy, kojarzą mu się one z krami lodowymi, na których takie ssaki lubią się wylegiwać. A że zwierzę to duże i masywne, waży bowiem ponad tonę, zaś osobniki jego gatunku potrafią przekroczyć 1500 kg, samym swym ciężarem uszkadza owe jednostki pływające, nierzadko, wedle medialnych informacji, powodując ich zatopienie.

Niektórzy komentatorzy o lewicowych zapatrywaniach przewali tego morsa „rewolucjonistą”. Wszak jachty do tanich nie należą, motorówki zresztą też nie, te zatem, które posyła na dno morski ssak, stanowią własność przedstawicieli burżuazji, i to bynajmniej nie drobnych przedsiębiorców, lecz kapitalistów z fortunami – pochodzącymi rzecz jasna z wyzyskiwania klas pracujących – na koncie. Nie szkodzi zatem Wally ludziom biednym ani nawet średniozamożnym, lecz pasożytom. Oczywiście, trudno zakładać, że mors celowo prowadzi walkę klasową; jako się rzekło, po prostu szuka miejsc, gdzie może – w chwilach, kiedy nie przemierza morskich odmętów w poszukiwaniu pożywienia – złapać chwilę oddechu i powygrzewać się do słońca, a na pokłady jachtów i łodzi wygodnie mu się dostać… Co nie zmienia faktu, że jego zachowanie, i to, iż niszczy (choćby mimowolnie) majątek pochodzący z wyzysku klas pracujących, musi budzić uśmiech podszytego sarkazmem zadowolenia.

Jak skończy się ta historia, nie wiadomo, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby lokalne lub państwowe władze podjęły decyzję o zamordowaniu morsa. Ewentualnie wezmą go w obronę organizacje zajmujące się ochroną zwierząt i przyrody, a wówczas amator zatapiania luksusowych jednostek pływających zostanie odłowiony i przetransportowany w bardziej dla niego naturalne regiony, czyli norweskie wybrzeże, skąd pochodzi.

No właśnie, a dlaczego norweski mors ARKTYCZNY odpłynął tak daleko na południe od typowych dla siebie wód? Odpowiedź na to pytanie ma ponury odcień, bowiem naukowcy przypuszczają, iż Wally’ego wygnał proces globalnego ocieplenia. Arktyka też się nagrzewa, lodowce topnieją, ubywa więc miejsc przyjaznych morsowi, nic więc dziwnego, że szuka on nowych; za takowe uznał, jak wiemy, jachty. W takim układzie historia przeistacza się z komedii w, najpewniej, tragedię.

Mors bowiem Wally może nas śmieszyć, ale należy się zastanowić, ile zwierząt ludzie, a konkretnie kapitaliści, niszcząc przyrodę i doprowadzając do katastrofalnych zmian klimatu, zmusili do opuszczenia swoich siedlisk. Może dotyczyć to nie tylko pojedynczych osobników, ale i całych populacji (ludzi resztą też; uchodźstwo klimatyczne najprawdopodobniej już niedługo będzie jedną z głównych kwestii społecznych w skali świata). Do tego dochodzą gatunki, które doprowadziliśmy do wymarcia.

Jak wiadomo, katastrofa klimatyczna stanowi winę kapitalistów i ich rabunkowej, nieracjonalnej gospodarki, toteż fakt, że Wally zatapia jachty niektórych spośród nich, można uznać za swego rodzaju karmę… Podobnie jak wirusy i bakterie odzwierzęce, koronawirusa wliczając, jakie przechodzą na człowieka, gdyż kierowany chciwością, zbyt głęboko wszedł on w sferę dzikiej natury, niszcząc kolejne jej obszary.

Ale, jeśli nie odejdziemy – rzecz jasna globalnie – od systemu kapitalistycznego na rzecz innego, bardziej racjonalnego i przyjaznego naszej planecie, to zatopione przez mors jachty stanowiły będą najmniejszy problem. Znacznie większym okaże się masowe wymieranie (już pewien czas temu rozpoczęte, przypominam!) flory i fauny… a także naszego gatunku.

Dlatego też lekcję, jakiej udziela nam Wally, naprawdę trzeba potraktować poważnie.

Tak czy owak – chwała morsowi!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor