Zostanie pustynia

Nie miałbym nic przeciwko produkcji samochodów elektrycznych marki Izera. Owszem, przyszłość motoryzacji (pod warunkiem oczywiście, że nasz gatunek przetrwa dłużej niż najbliższe kilkanaście lat, ewentualnie dwie lub trzy dekady) widzę raczej w napędzie wodorowym, póki jednak rozwijają się „elektryki”, nie byłoby źle, gdyby w Polsce powstawały auta rodzimej produkcji z takimi właśnie silnikami pod maską. Nie miałbym więc, powtarzam, nic przeciwko, gdyby…

No właśnie, gdyby za rzecz całą odpowiadał NORMALNY rząd. Niestety, nie-rządzi nami Bezprawie i Niesprawiedliwość, a to bardzo źle wróży nie tylko samej Izerze (marce, nie rzece… chociaż, biorąc pod uwagę, jak owa mafia/sekta niszczy naszą przyrodę, to i przyszłość rzeki rysuje się w czarnych raczej barwach)), ale też nam wszystkim. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Fabryka tychże samochodów powstać ma w Jaworznie w Województwie Śląskim. Wedle nie-rządowych planów, zbudowana zostanie od podstaw. Czy taka właśnie decyzja jest sensowna z ekonomicznego punktu widzenia, czy może lepiej byłoby reaktywować jedną z fabryk zniszczonych ongiś przez Sobiesława Z. na zlecenie pewnego niemieckiego koncernu motoryzacyjnego, nie rozstrzygam. Sam zakład, w każdym bądź razie, problemem nie będzie… w przeciwieństwie do tego, co ma się wydarzyć PRZED jego powstaniem. Otóż, wiąże się ono z wyrąbaniem ogromnych obszarów leśnych. Odpowiednie przepisy, tzw. Lex Izera, są już podpisane przez Dudę Andrzeja.

Gigantyczne straty poniesie więc polska przyroda (który to już raz…?), jak również zdrowie nas wszystkich. Wiadomo bowiem, że drzewa oraz inne rośliny wspaniale oczyszczają powietrze, wydatnie przyczyniając się do redukcji smogu, który w (k)raju nad Wisłą każdego roku przyczynia się do śmierci kilkudziesięciu tysięcy osób, sprawia też, że przebieg COVID-19 jest cięższy (udowodnili to śląscy naukowcy). Im zatem większa skala rzezi lasów – a ta, przypominam, trwa w Polsce od lat, za PiS-u się nasiliła, zaś po wejściu w życie LEX Izera przybierze rozmiary wręcz monstrualne – tym więcej ofiar śmiertelnych wśród nas. Fabryka samochodów elektrycznych, zanim jeszcze powstanie, zabije (tak – ZABIJE!!!) setki, o ile nie tysiące ludzi; no, może nie ona sama, lecz prace poprzedzające jej budowę.

Warto się też zastanowić, czy wyręb o skali przewidzianej w wydumanym przez Bezprawie i Niesprawiedliwość bublu prawnym jest konieczny. I czy naprawdę chodzi w nim o przygotowanie gruntu pod zakład produkcyjny. Całkiem albowiem możliwe, iż ten… nie zostanie wybudowany, celem natomiast samym w sobie jest właśnie masowa wycinka drzew. Przecież na rzezi polskich lasów od lat zarabiają PiS-owcy oraz powiązani z nimi kapitaliści siedzący w branżach funkcjonujących wokół drewna; poza zresztą kwestią formalnych bądź nieformalnych powiązań polityczno-biznesowych, nie wolno zapominać, iż każda formacja prawicowa, PiS oczywiście wliczając, działa w interesie wielkiego kapitału.

W miejscu zatem lasu w okolicach Jaworzna pozostanie ogołocona ziemia, niemalże pustynia, podczas gdy drewno wyeksportowane zostanie do Niemiec, Chin i w inne miejsce, na czym nachapią się kapitaliści tudzież politykierzy z mafii/sekty nie-rządzącej. My, obywatele, będziemy dusili się w przesyconym smogiem powietrzu, nie wspominając już o tym, że ubędzie nam terenów rekreacyjnych. A samochody marki Izera poza fazę prototypów nie wyjdą i o ich widoku na naszych drogach dziurawych (choć dzięki funduszom unijnym trochę mniej niż kilka jeszcze lat temu) będziemy mogli zapomnieć; nie da się wszak wykluczyć, iż cała ta marka jest niczym więcej, jak tylko wydmuszką finansową, powołaną do „życia” po to, aby PiS-owcy i ich kapitalistyczni koledzy mogli pieniążki doić.

Przy czym nie zrozumcie mnie źle. Cieszyłbym się, gdyby Polsce udało się stworzyć i rozwinąć własną markę samochodów osobowych (elektrycznych lub o jakimkolwiek innym napędzie); byłoby to odbudowanie straszliwej szkody, jaką ponieśliśmy pod tym względem po 1989 roku (wprawdzie usiłowano ratować FSO, łącząc je z koreańskim koncernem Daewoo, ten jednakowoż upadł za sprawą interwencji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jaka w drugiej połowie lat 90. ubiegłego stulecia mocno dowaliła gospodarce Korei Południowej oraz kilku innych państw azjatyckich). Budowa wszelako fabryki takich aut i ich produkcja nie może oznaczać niszczenia na masową skalę naszej przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem lasów, ani też robienia na tejże destrukcji ciemnych interesów przez prawicę i kapitał. Co nam po samochodach, jeśli z naszego świata pozostanie pustynia?

A tymczasem ogólnoświatowa branża motoryzacyjna najwyraźniej wpadła w pułapkę Mad Maksa, jeśli chodzi o półprzewodniki. To wszelako zupełnie inna historia, o której już zresztą wspominałem na początku maja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor