Oszołomy z krwią na rękach

Nie chciałem wracać do tego tematu, bo ileż można pisać o ludzkiej głupocie. A jednak chyba trzeba…

W ciągu kilku ostatnich dni w mediach ujawniły się oszołomy (płci obojga), niekiedy wręcz – o zgrozo! – z tytułami naukowymi, lansujące fałszywe teorie, jakoby stosowane w Polsce i ogólnie Unii Europejskiej szczepionki przeciwko COVID-19 były niebezpieczne. Nie dlatego jednak, że mogą powodować powikłania typu gorączka czy osłabienie (te są zupełnie naturalne i ostrzegają przed nimi również w punktach szczepień, udzielając porad, jak w razie ich wystąpienia postąpić), ale z tej przyczyny, iż mają jakoś tam patologicznie wpływać na nasze DNA. Rzecz jasna, jest to taka sama brednia jak ta głosząca, że światem rządzą kosmici-jaszczury przybierający postacie polityków i celebrytów (poważnie, są tacy, co w to wierzą!), toteż na zdrowy rozum nie należałoby się tym aintelektualnym guanem przejmować. Problem w tym, iż tezy te głoszone są w ramach głównego przekazu dnia, i to jako „prawda”. To bardzo niebezpieczne, bo tego typu „teorie” mogą zniechęcić ludzi do szczepień.

Owszem, takim idiotyzmom celnie daje odpór, też na łamach mediów, pan profesor Simon, a także inne osoby będące REALNYMI autorytetami medycznymi… Obawiam się jednakowoż, że ich mądre wypowiedzi dotrą do mniejszej liczby osób niż brednie antyszczepionkowców. Człowiek bowiem – na szczęście nie każdy – jest istotą głupią, skłonną wierzyć nie w fakty, a w kłamstwa. Te ostatnie przenikają do ludzkich umysłów tym łatwiej, jeśli opakowane są w pseudo-naukowy język oraz podawane przez osobę „utytułowaną” (i z reguły bardzo sowicie opłaconą przez czynniki, w interesie których leży rozprzestrzenianie się kłamstwa).

W dobie pandemii niebezpiecznej choroby, jaką jest COVID-19 (inna bajka, że gdyby nie sianie paniki przez USA, które chciały w ten sposób załatwić Chiny, i nieudolność wielu rządów, w tym polskiego, żniwo śmieci byłoby o wiele mniejsze), zniechęcanie ludzi do szczepienia przeciwko niej może przyczynić się TYLKO do zwiększenia liczby zakażeń, a więc w konsekwencji zgonów. A jeżeli zniechęcającym jest niby-specjalista, posługujący się niby-teoriami niby-naukowymi, wówczas sytuacja staje się naprawdę zabójcza, i to w skali społecznej, a nawet światowej.

Jasnym jest bowiem, że wielu ludzi waha się, czy iść do szczepienia. Nie ma nic niezwykłego w tym, że analizują oni wszelkie „za” i „przeciw”. Są i tacy, co po prostu boją się zastrzyków; trzeba takie osoby zrozumieć. Jeżeli jednak wahający się obywatel usłyszy opakowaną w pseudo-naukowy język, nadto wygłoszoną przez niby-specjalistę brednię, jakoby szczepionka zmieniała nasze DNA (rzecz jasna na grosze, cokolwiek by to miało oznaczać), może to przeważyć szalę i człowiek taki do szczepienia nie pójdzie. W skali społecznej może to mieć fatalne konsekwencje w postaci rzecz jasna masowych zachorowań i zgonów. Przy czym osoby, które posłuchają takich załganych niby-teorii, nie będą sprawcami tragedii, lecz ofiarami jednostek bzdury owe głoszących; być może ofiarami śmiertelnymi, bo przecież niezaszczepieni będą pierwszymi w kolejce do zakażenia.

Powiedzmy sobie wprost – KAŻDY, kto szerząc kłamstwa na temat szczepionek tudzież rzekomego nieistnienia COVID-19 (swoją drogą, ależ trzeba być idiotą, by kwestionować istnienie choroby, którą od miesięcy masowo zarażają się ludzie, a wielu na nią zmarło!), przyczynia się do torpedowania państwowych programów szczepień, jest potencjalnym masowym MORDERCĄ. Zwłaszcza w takim państwie jak Polska, gdzie niszczona od lat, niewydolna służba zdrowia, mimo wysiłków jej pracowników, z pandemią sobie nie poradziła, co wynikało przede wszystkim z nieudolności PiS-owskiego nie-rządu. Dla (k)raju nad Wisłą JEDYNĄ szansą nie tyle na uniknięcie kolejnych fal pandemii (koronawirus najpewniej wszak z nami pozostanie i będzie sezonowo powracał, podobnie jak grypa, toteż musimy się na niego uodpornić), ile na zminimalizowanie ich tragicznych skutków, jest nic innego, jak tylko zaszczepienie większości obywatelek i obywateli, a najlepiej (choć to utopia) wszystkich, poza naturalnie osobami, u których stwierdzono medyczne przeciwwskazania do przyjmowania szczepionek.

Ogólnie, nie miałbym nic przeciwko obowiązkowym programom szczepień, realizowanym chociażby w zakładach pracy. Bo dzięki temu bylibyśmy o wiele zdrowsi i bezpieczniejsi, natomiast zasięg oddziaływania oszołomów-antyszczepionkowców stałby się o wiele mniejszy.

Szczepmy się, szczepmy i jeszcze raz szczepmy!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor