Opozycja poza metropolią

Wakacje w pełni, ale politycy nie próżnują. Polityczki też nie, bo właśnie panie z sejmowego klubu Lewicy wpadły na ciekawy pomysł. Wyruszyły mianowicie w trasę po Polsce; z tego, co widziałem na ich profilu, zamierzają objechać wszystkie bodaj regiony (k)raju nad Wisłą. Deklarują, iż będą rozmawiały z obywatelkami i obywatelami, poznając ich problemy i postulaty, co ma z jednej strony pomóc ulepszyć program Lewicy, czyniąc go tym atrakcyjniejszym dla wyborców, z drugiej natomiast podreperować sondażowe notowania koalicji.

Jakie będą efekty, zobaczymy, gdy trasa dobiegnie końca, samą jednak ideę tego typu działania uważam za słuszną. Politycy – płci obojga oczywiście – powinni, zwłaszcza ci i te z ugrupowań opozycyjnych, poszukiwać kontaktu z nami, obywatelami. Dobrze, że inicjatywa tegoż kontaktu wychodzi z ich, polityków strony, bo tak właśnie powinno być, skoro to my na nich głosujemy oraz utrzymujemy ich z naszych podatków. Jako obywatel i wyborca, uważam po prostu za obowiązek działaczy takiej czy innej partii/koalicji, szczególnie opozycyjnej, wysłuchiwanie ludzi, analizowanie ich potrzeb i uwzględnianie tychże w programie. Może to zabrzmi górnolotnie, lecz bez takich właśnie kontaktów i rozmów lepsza Polska zwyczajnie nie powstanie.

Muszę więc pochwalić polityczki Lewicy, że usiłują się z tego obowiązku wywiązać. Fajnie też, że formacja owa pokazuje kobiecą twarz, zwłaszcza, że przecież odwołuje się do idei feminizmu. Cieszy mnie również to, iż oprócz największych metropolii lewicowe polityczki odwiedzają także miasta średnie.

Jest to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, ale jeśli nastąpią kolejne edycje tej akcji (o co bym się zdecydowanie nie obraził), to chciałbym, by trasa polityczek Lewicy wiodła również przez mniejsze miasteczka i wsie. Tam też mieszka potencjalny elektorat tej formacji, a jeśli nie opracuje ona programu dla niego, co nie uda się bez kontaktu z tymiż obywatelami, to…

I tak oto doszliśmy do sedna sprawy. Od dawna powtarzam – w ślad zresztą za wieloma mądrymi ludźmi – iż opozycja jako taka nie ma najmniejszych szans pokonać PiS-u, jeśli nie będzie miała dobrego, czyli atrakcyjnego dla nas, obywatelek i obywateli programu, zwłaszcza z zakresu polityki społecznej, bo od jej jakości zależy nasze życie – ni mniej, ni więcej. Niedawno pisałem, że musi on zawierać ofertę adresowaną do młodej generacji Polek i Polaków, za jaką uznałem obecnych nastolatków (niedługo uzyskają prawa wyborcze, politycy muszą więc brać tych ludzi i ich potrzeby pod uwagę!) i osoby między dwudziestym a trzydziestym oraz między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Teraz czas na kolejną grupę, bez przygotowania przez opozycję (szczególnie Lewicę i Zielonych, choć i PSL powinno się tu wykazać, bo na PO i Hołownię nie ma co liczyć) programu dla której będzie można powitać Bezprawie i Niesprawiedliwość na trzecią kadencję.

A są nią właśnie mieszkańcy mniejszych miejscowości: miasteczek i wsi. To nieprawda, że wszyscy oni popierają PiS, ale mieszkając w takim miejscu, łatwo poczuć, że jest się olewanym przez formacje opozycyjne, zwłaszcza PO/KO, jakkolwiek Lewica też ma tu sporo do nadrobienia. Życie w, powiedzmy, dziesięciotysięcznym miasteczku znacząco różni się od tego w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu czy Katowicach; inne warunki, zatem inne perspektywy życiowe, inna świadomość, inne potrzeby. W wiosce rzecz jasna wygląda to jeszcze inaczej. Lewicowi i w ogóle opozycyjni politycy powinni je poznać, poprzez właśnie rozmowy z potencjalnym elektoratem, zrozumieć, a na koniec włączyć do programu wyborczego jako postulaty konkretnych rozwiązań.

Człowiek, który musi dojechać do pracy kilkadziesiąt kilometrów własnym autem (często starym i w kiepskim stanie, bo na inne go nie stać) kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę, gdyż lata temu zlikwidowano mu połączenia autobusowe, w konsekwencji czego z wynoszącego nieco ponad dwa tysiące zł miesięcznie zarobku zostaje mu, po opłaceniu rachunków, kilkaset zaledwie złotych na miesiąc, nie patrzy na życie tak, jak menedżer z wielkiej korporacji zainstalowanej w Warszawie, który za rok pracy ma uskładane środki na resztę życia. By to zrozumieć i napisać dobrą ofertę dla tegoż obywatela, trzeba z nim najpierw porozmawiać

Dobrze też, by w sferze zainteresowania Lewicy i ogólnie opozycji znalazły się mniejsze ośrodki miejskie oraz wiejskie nie tylko z zachodniej oraz centralnej, ale również wschodniej Polski, bo tam takie właśnie problemy jak bieda i niestabilność bytowa są szczególnie widoczne.

Koncentrując się jedynie na metropoliach oraz niezaliczających się do ich grona, jednakowoż dużych miastach i mieszkających tam stosunkowo lub bardzo zamożnych wyborcach, na wygranie wyborów, czyli odsunięcie od władzy PiS-u, nie ma szans. Dowiodły tego w zasadzie wszystkie poprzednie elekcje. Powinność wyjścia poza wielkomiejską perspektywę spoczywa właśnie na Lewicy, która winna być formacją bardziej wrażliwą społecznie niż konserwatyści z PO czy Polski 2050, skoncentrowani wyłącznie na bogatym, często pasożytniczym (kapitaliści) elektoracie.

Oby zatem nie skończyło się na jednej wakacyjnej trasie polityczek Lewicy, i oby nawiązały one kontakt także z obywatelami spoza metropolii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor