Brak powodów do miłości

Po tym, jak Donald Tusk ogłosił swój powrót do polskiej polityki, obywatele zaczęli się, na przykład na łamach portali społecznościowych, dzielić opiniami na ten temat; jedni są nowym/starym liderem PO zachwyceni, inni wręcz przeciwnie, całej masie jest to głęboko obojętnie. Pośród licznych komentarzy w ostatnich dniach widziałem i taki, że Lewica nie powinna krytykować Tuska, bo w ten sposób sprzyja PiS-owi. Cóż, w innych okolicznościach przyznałbym takiemu twierdzeniu rację, ale… no właśnie, lewa strona sceny politycznej, zwłaszcza środowisko dawnego SLD, nie ma żadnych powodów, by darzyć pana Tuska miłością czy choćby deklarować poparcie dla niego. To samo tyczy się lewicowych wyborców.

Nie kto inny, a właśnie on uwalił w 2005 roku kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza na prezydenta, czym straszliwie zaszkodził Polsce. Ówczesnemu liderowi rosnącej wtedy w siłę PO to nie pomogło, bo wybory wygrał Lech Kaczyński; w ogóle mocno neoliberalna retoryka Platformy z tamtego czasu, zwłaszcza lansowanie podatku liniowego (później partia owa zmądrzała i się z tegoż pomysłu wycofała), spychała wyborców w łapy PiS-owskie. W każdym razie, Tusk zwalczał wówczas SLD-owską lewicę znacznie zacieklej niż PiS-owców.

Kiedy zaś został premierem, jego rząd prowadził wyjątkowo antyspołeczną politykę cięć i oszczędności, godzącą w mniej zamożnych obywateli, np. redukcje zasiłków (pogrzebowy zmniejszono dwukrotnie) i innych świadczeń społecznych, podwyższenie wieku emerytalnego, wyrzucenie do kosza trzech milionów obywatelskich podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie, itd. Towarzyszyła temu pogarda dla osób z niższymi dochodami i mieszkających poza wielkimi aglomeracjami. Nie mogło się to podobać lewicowcom, zarówno politykom, jak też wyborcom; znam osoby o poglądach jak najbardziej lewicowych, uważających Tuska i PO za zło WIĘKSZE od Kaczyńskiego i PiS-u, właśnie ze względu na ową antyspołeczną politykę i pogardę dla biednych; oba te czynniki, dodajmy, doprowadziły do władzy PiS-owców.

Jednym z głównych elementów lewicowości jest obrona praw pracowniczych. Na tym polu pan Tusk całkowicie się wyłożył; jak inni politycy prawicowi (Jarosława Kaczyńskiego oczywiście wliczając), pozostaje on wrogiem proletariatu. Dość przypomnieć, iż to jego rząd zalegalizował w 2009 roku niewolnictwo w postaci bezpłatnych staży oraz sprzyjał rozplenieniu się patologicznych form zatrudnienia, takich jak umowy śmieciowe czy wymuszane zakładanie jednoosobowej działalności gospodarczej. Za kadencji PO-PSL polski pracownik otrzymywał od władzy czytelny sygnał, że ma zasuwać jak najtaniej, a najlepiej za darmochę, do śmierci, i niczego w zamian nie oczekiwać. Było to coś, z czym lewicowcy powinni walczyć.

Następnym powodem, dla którego Lewicy nie po drodze z Tuskiem, jest klerykalizm tegoż (fakt, dalece mniej prymitywny niż w przypadku PiS-owców, ale jednak klerykalizm). Jako premier nie zrobił absolutnie nic, by pchnąć Polskę w kierunku państwa świeckiego; przeciwnie, klęczał przed klerem i wysługiwał się mu, nie naruszając jego przywilejów finansowych, prawnych czy jakichkolwiek innych. Z dążącą do zlaicyzowania (k)raju nad Wisłą Lewicą nie ma więc pan Tusk wiele wspólnego… za to od czorta z Kaczyńskim.

Pamiętajmy również, iż mowa tu o polityku wstecznym, reakcyjnym i zacofanym. Owszem, może nie aż tak bardzo, jak PiS-owcy czy Konfederaci, o reszcie skrajnej prawicy nie wspominając, niemniej jednak… No właśnie, jeśli chodzi o myślenie o polityce, to pan Tusk mentalnie zatrzymał się gdzieś pod koniec XX wieku, czyli na etapie demokracji liberalnej tylko dla bogatych – fasadowego systemu realizującego interesy kapitalistów. Nasz dzisiejszy bohater, a w zasadzie czarny charakter, nie rozumie, iż rolą państwa jest zaspokajanie potrzeb wszystkich obywateli, nie tylko wąziuteńkiej grupy najzamożniejszych burżujów, czyli dbanie o sprawiedliwość społeczną. Państwo z marzeń Donalda Tuska jest bandyckie – zdzierające z biednych i przekazujące bogatym. Jeżeli zaś chodzi o gospodarkę, to poglądy pana Tuska zatrzymały się gdzieś przed Wiosną Ludów: dziki kapitalizm, bez praw pracowniczych i nastawiony na skrajną eksploatację proletariatu oraz zasobów przyrody. Czemu Lewica – siła jak najbardziej postępowa – miałaby się pod czymś takim podpisywać?

To samo dotyczy konserwatyzmu światopoglądowego – tu pan Tusk również tkwi kilkaset lat przed obecnymi czasami.

Podobnie jak Kaczyński, pozostaje Donald Tusk zajadłym anty-lewicowcem, wrogiem wszelkiej postępowej myśli prospołecznej. Wynika to oczywiście z jego prawicowego światopoglądu, lecz przede wszystkim z tego, że pozostaje on pachołkiem kapitalistycznych pasożytów i wyzyskiwaczy, dla zysków których postęp społeczny jest zagrożeniem.

To tylko niektóre powody, dla jakich Lewica nie tylko może, ale wręcz powinna krytykować Donalda Tuska. Owszem, może z nim i PO/KO zawierać doraźną współpracę przeciwko PiS-owi (taką jak poparcie jednego kandydata na prezydenta Rzeszowa), trwały wszelako sojusz raczej nie wchodzi w grę. A już na pewno Lewica nie może zostać wasalem PO. 

PS. Jutro notki najprawdopodobniej nie będzie (ważny wyjazd), za co serdecznie z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor