Prawdziwa obrona demokracji

Odnoszę wrażenie, że wielu obywateli oraz polityków wyobraża sobie, iż do prawidłowego funkcjonowania demokracji wystarczą wolne wybory, spełniające określone standardy (dotyczące zwłaszcza braku fałszerstw tudzież innego rodzaju manipulacji), trójpodział władzy, ze szczególnym uwzględnieniem niezawisłego sądownictwa, a także niezależne od polityków instytucje typu Rzecznik Praw Obywatelskich. Na polskim podwórku taka postawa wyraża się choćby w krytykowaniu PiS-u za jego faszystowskie zachowania czy popieraniu (już to na łamach internetowych forów, już to w demonstracjach ulicznych) represjonowanych sędziów, domaganiu się zachowania praworządności, itd.

Rzecz jasna, takie podejście do sprawy jest jak najbardziej słuszne, ponieważ nie ma demokracji bez spełniających określone kryteria wyborów, prawidłowego trójpodziału władz, niezawisłych sędziów (i prokuratorów, dodajmy) tudzież praworządności i stojących na jej straży urzędów. To wszystko jest oczywiste… niemniej stanowi jedynie część prawdy. Albowiem są to warunki konieczne, lecz niewystarczające do zaistnienia nie tylko na papierze, ale też w rzeczywistości dobrze działającego ustroju demokratycznego. Pozostanie on fikcją w każdym państwie, gdzie łamane są lub choćby naruszane prawa człowieka. To właśnie ich obrona jest PRAWDZIWĄ obroną demokracji, walka o niej jest REALNĄ walką o urzeczywistnienie demokratycznych idei.

Przechodząc do konkretnych przykładów z (k)raju nad Wisłą, za obrońcę demokracji trudno uznać takiego Donalda Tuska, który, owszem, potrafi skrytykować merytorycznie Bezprawie i Niesprawiedliwość, ale kiedy był premierem, jego rząd jedne prawa człowieka łamał (głównie pracownicze, np. legalizacja bezpłatnych staży, czyli niewolnictwa, jak też dopuszczenie do rozplenienia umów śmieciowych), a inne ignorował (prawa osób LGBT i innych mniejszości, prawa kobiet, itd.).

Toteż prawdziwych obrońców demokracji należy szukać pośród tych polityków, aktywistów czy działaczy społecznych, jacy realnie walczą o prawa człowieka, sprzeciwiają się ich łamaniu, a także wspierają ofiary systemu i politycznego, i gospodarczego.

Tu wymienić trzeba przede wszystkim Piotra Ikonowicza, pomagającego osobom niszczonym przez nieludzki system kapitalistyczny i jego zbrodnicze prawidła, odzieranych z godności, pozbawianych domów czy wpakowanych w pułapkę niemożliwego do spłaty zadłużenia. Ikonowicz broni też pracowników, których prawa łamane są przez kapitalistów.

Na tym ostatnim polu (i nie tylko!) działa również posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Pojawia się ona nie tylko na Paradach Równości czy demonstracjach Strajku Kobiet, ale też bierze udział w strajkach i wspiera robotników, jakim grozi nieuzasadnione zwolnienie, obniżka pensji czy ogólnie pogorszenie warunków pracy; podejmując takie działania, współpracuje niekiedy z Piotrem Ikonowiczem.

Polityczki i politycy Lewicy, a także (w mniejszym stopniu) z KO, udzielały i udzielali wsparcia aktywistom LGBT zatrzymywanym przez policję po zeszłorocznych protestach w obronie Margot. I to też jest prawdziwa walka o demokrację, bo nie da się nazwać demokratycznym państwa, obywatele którego są za nic zwijani z ulicy przez aparat represji, włóczeni po komisariatach, zastraszani, być może torturowani… Zresztą, represjonowanie Margot samo w sobie było totalnie niedemokratyczne.

Z pewnością po stronie demokracji twardo stoi Andrzej Rozenek, broniący emerytów mundurowych, którym bezprawie odebrano świadczenia, co wszakże stanowiło złamanie ich praw nabytych.

Obrońcami demokracji są też wszyscy sprzeciwiający się barbarzyńskiej reprywatyzacji zasobów mieszkaniowych, nielegalnym eksmisjom lokatorów oraz działalności gangów czyścicieli kamienic.

Na pewno obrończynią demokracji jest posłanka Wanda Nowicka, o czym świadczy chociażby jej wsparcie dla studentów Uniwersytetu Śląskiego, represjonowanych przez Ordo Iuris i działający z jego smyczy państwowy aparat represji, za to, że sprzeciwili się mowie nienawiści, głoszonej przez prawacką wykładowczynię.

Rzecz jasna, demokratycznych ideałów bronią wszyscy ci, co sprzeciwiają się jakimkolwiek prześladowaniom: osób LGBT+, przedstawicieli wszelkich innych mniejszości, kobiet, lewicowców, itd. Mowa tu o prześladowaniach prowadzonych zarówno przez państwo i jego organa, jak też przez inne organizacje, np. związki wyznaniowe.

I tak dalej.

Ogólnie, nie można zakładać, że jeśli odbywają się spełniające międzynarodowe wymogi wybory, a ludzie pracują za darmo, na śmieciówkach bądź wymuszonym samozatrudnieniu i nie starcza im środków do życia, z demokracją wszystko jest w porządku. Otóż nie jest! Podobnie jak nie jest, kiedy para gejów czy lesbijek, muzułmanin, Żyd, Hindus bądź Afrykańczyk pobici zostają na ulicy, a politykierzy rządzący państwem sprawę olewają lub nawet wykazują zadowolenie tudzież zrozumienie dla sprawców. Nie ma mowy o demokracji, gdy polityk, biskup, publicysta czy ktokolwiek inny bezkarnie szerzy mowę nienawiści, tymczasem zaś państwowe służby czepiają się człowieka głoszącego ideały sprawiedliwości społecznej. Z całą pewnością za demokratycznie nie może być uznane państwo pozbawiające kobiety prawa do decydowania o własnym organizmie. Jakaż to demokracja, skoro przedstawiciele trzystuletniego właściciela odbudowanej po II wojnie światowej kamienicy mogą wywalać z niej lokatorów, przy okazji zastraszając ich lub nawet mordując…?

Mówiąc krótko, bez praw człowieka nie ma demokracji, kto więc ich broni, broni również tego ustroju. NAPRAWDĘ broni, a nie tylko dla picu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor