Dwie konserwy

Niemal od razu po tym, jak Donald Tusk powrócił na polską scenę polityczną i objął (w niedemokratyczny, dodajmy, sposób) przywództwo nad Platformą Obywatelską, partii razu skoczyło poparcie w sondażach, a jednocześnie spadło Szymonowi Hołowni i jego Polsce 2050. Wygląda na to, że odwróciła się tendencja, ponieważ jeszcze nieco wcześniej elektorat przepływał od PO do ugrupowania znanego publicysty. Przy czym pamiętać trzeba, iż sondaże… cóż, niekoniecznie muszą odzwierciedlać rzeczywistość; wszystko wszak zależy od tego, na czyje zamówienie się je robi, i na jakiej grupie przeprowadza.

W każdym razie, zjawisko powrotu (deklaratywnego przynajmniej) wyborców do Platformy, zwabionych przez pana Tuska, faktycznie może zachodzić. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Wprawdzie bowiem nowemu/staremu liderowi PO wiele można zarzucić:

- bezwzględność w niszczeniu przeciwników politycznych (spacyfikował ostatnio Rafała Trzaskowskiego);

- załganie (jak w przypadku wszystkich prawicowców);

- betonowy konserwatyzm;

- marionetkowość wobec wielkiego kapitału;

- brak poszanowania dla praw człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem praw pracowniczych;

- arogancję polegającą między innymi na ignorowaniu nas, obywateli, i naszego zdania (vide olanie blisko 3 milionów podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie wieku emerytalnego);

- pogardę wobec mniej zamożnych Polek i Polaków;

- klerykalizm;

- nienawiść wobec wszystkiego, co dobre, postępowe i lewicowe;

- i tak dalej…

...to jednak nie da się zaprzeczyć, że jest on politykiem poważnym, o ugruntowanej pozycji na scenie. Tymczasem Szymon Hołownia jest, owszem, dobrym publicystą (można się z nim zgadzać lub nie, ale pióro ma niezłe) i prowadzi działalność charytatywną, niemniej jednak w polityce zachowuje się jak showman, trudno zatem traktować go poważnie. Poza tym, PO jako partia, mimo kryzysów i ideologicznego uwiądu, trwa, a Polska 2050 jest ugrupowaniem dopiero powstającym i raczkującym, nie można więc wykluczyć, iż umrze w dzieciństwie. Przepływali do niej konserwatywni wyborcy PO, rozczarowani Borysem Budką, ale że Tuska raczej dobrze oni wspominają i kojarzą z silnym przywództwem, to wolą jego niż Hołownię.

Oczywiście sondażowy „efekt Tuska” też może się okazać krótkotrwały; będzie tak wówczas, gdy wyjdzie na jaw, że „zbawca narodu” wcale nie ma nic dobrego do zaproponowania.

Tak naprawdę jednak nie ma znaczenia, który z nich wygra rozpoczętą właśnie polityczną rywalizację. Jeśli bowiem partii jednego lub drugiego udałoby się obalić PiS i przejąć władzę, Polska wciąż będzie tkwiła w tym samym bagnie, co teraz; ani Szymon Hołownia, ani Donald Tusk nie zmienią sytuacji państwa i nas, obywateli, na lepsze. Dlaczego? Powód jest prosty.

Otóż, są to politycy konserwatywni – i chodzi tu o wyjątkowo prymitywny, polski konserwatyzm, czyli o wstecznictwo. I Tusk, i Hołownia, myśląc o państwie, społeczeństwie tudzież gospodarce, mentalnie tkwią w XIX stuleciu, w najlepszym przypadku nad początku XX. Państwo zatem dla nich to narzędzie rządzenia ludźmi i nachapania się, prawa człowieka to abstrakcja, a gospodarkę redukują oni jedynie do budowania fortun kapitalistycznych wyzyskiwaczy. Ani jeden, ani drugi nie pojmuje, że para gejów lub lesbijek może (tzn. powinna móc) wziąć ślub i adoptować dzieci, decydować o organizmie kobiety winna ona sama, płód to nie człowiek, a pracownik za swoją pracę otrzymywać MUSI wypłatę. Owszem, Szymon Hołownia ma większą niż drugi z naszych dzisiejszych bohaterów świadomość klimatyczną i jest bardziej wyczulony na patologie typu mowa nienawiści; to jego niewątpliwe zalety, ale nie wiadomo, czy przejmą je po nim inni politycy Polski 2050, jeśli ugrupowanie owo należycie się rozwinie. Hołownia jest za to bardziej klerykalny niż Tusk, którego przecież takoż zaliczyć należy do grona prawicowych klerykałów.

Mówiąc krótko, gdyby któremuś z nich – lub obu – udało się pokonać PiS w wyborach i utworzyć rząd, to sytuacja nas, obywateli (k)raju nad Wisłą… nie ulegnie zmianie. Wciąż tkwili będziemy w tym samym szambie, co od 1989 roku (z przerwami w latach 1993-97 i 2001-05), czyli będziemy (we własnym państwie!) niewolnikami krajowych i zagranicznych kapitalistów, utrzymywanymi w stanie mentalnego zniewolenia przy pomocy wszechobecnej, załganej prawicowo-klerykalnej propagandy, pozbawionymi – nawet, jeśli nie formalnie, to z pewnością faktycznie – większości praw, z prawem do wypłaty za pracę na czele, Polska natomiast pozostanie skansenem świata z gospodarką skolonizowaną przez wielki międzynarodowy kapitał oraz Kościół katolicki.

Będzie więc to samo guano, w jakim nurzamy się teraz, pod władzą Bezprawia i Niesprawiedliwości. Nieważne bowiem, jaka prawica rządzi Polską, rządy każdej są złe, antyspołeczne i ogólnie szkodliwe.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor