Donald spod znaku swastyki

Ledwo wrócił z Brukseli niczym rozklekotany, stary Passat po dziesięciu stłuczkach i dwóch powodziach (o cofniętym o pół miliona kilometrów liczniku nie wspominając) i został przez konserwatywne, acz anty-PiS-owskie środowiska (mylnie uważające się i uważane za liberałów) ogłoszony zbawcą narodu, który już za chwilkę pokona PiS, Donald Tusk ukazał swoje prawdziwe oblicze.

Oto w miniony weekend ogłosił, że będzie „życzliwie” spoglądał na Konfederację, co oznacza, iż nie tylko nie wyklucza z nią współpracy, ale wręcz byłby na takową kooperację chętny. Nawet z pominięciem PO; w internecie bez trudu znaleźć można analizy, jakoby Tusk chciał budować ruch polityczny na bazie PSL-u, Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Konfederacji właśnie; Platforma Obywatelska znalazłaby się w tym gronie jedynie ewentualnie. Owa „życzliwość” byłego premiera u jednych wywołała zdumienie, u innych niesmak, innych jeszcze ucieszyła, bo oto rudzielec zaczął zrzucać maskę (w zasadzie, to nigdy jej nie zakładał), a wielu twierdzi, że nie ma się czemu dziwić – i oni właśnie mają rację.

Awantura bierze się z tego, że Konfederacja to koalicja małych partyjek skrajnie prawicowych, w tym jawnie neonazistowskich. Jej działacze nie tylko uczestniczą w pochodach ze swastyką, ale też ugrupowanie to ma program naszpikowany takimi treściami jak: zniesienie ustroju demokratycznego i zastąpienie go dyktaturą/państwem wyznaniowym, likwidacja praw człowieka, pozbawienie kobiet wszelkich praw i podmiotowości, antysemityzm, rasizm, nacjonalizm, represje wobec osób LGBT i innych mniejszości, wystąpienie z Unii Europejskiej, totalnie rynkowa gospodarka z likwidacją podatków dla najbogatszych, pełna prywatyzacja, itd. Mówiąc krótko, jest to najbardziej antydemokratyczna i antyeuropejska formacja w polskim parlamencie; czyści naziści. Wielu zatem komentatorów dziwiło się, że życzliwie spogląda na nich polityk, jaki niby to ma bronić polskiej demokracji i naszego miejsca w UE. Zapewnienie Tuska o „życzliwości” dla tych wstrętnych hitlerowców wywołało tym większy niesmak, że zbiegło się w czasie z opublikowaniem przez Konfederację nagrania z modelką (kto ją w tym fachu zatrudnił, nie mam pojęcia, gdyż wygląda jak postać z tandetnego horroru), fanką tegoż ugrupowania, która publicznie mówiła, iż je popiera i marzy o Polsce „bez LGBT i żydostwa”.

Tymczasem nie ma się co dziwić. Jak pisałem wczoraj, PiS-owska, PO-wska i konfederacka wizja Polski nie różnią się od siebie za bardzo; wszystkie one chcą przerobić (k)raj nad Wisłą w obóz koncentracyjny, a obywateli w jego więźniów (więźniarki byłyby z kolei żywymi inkubatorami), niewolniczo pracujących na dobrobyt kapitalistów. Tusk zatem może się na tym polu łatwo z neonazistami dogadać. Zwłaszcza, że ma z tymże patologicznym środowiskiem dobre kontakty, a wielu prominentnych Platformersów polityczną swą karierę zaczynało u odrażającego hitlerowca, Janusza Korwin-Mikkego, jednego z liderów obecnej Konfederacji (wcześniej stał na czele różnych formacji: Unii Polityki Realnej, KORWiN, Wolność).

Dalej, wizja gospodarki u Tuska i konfederatów niczym się nie różni: niskie podatki dla kapitalistów (a nawet całkowite ich zniesienie), prywatyzacja sektora publicznego ze służbą zdrowia na czele i niewolnicza praca dla ogółu społeczeństwa (wspomniany we wczorajszej notce obóz koncentracyjny).

A prawa człowieka, demokracja, wartości europejskie…? Tusk NIGDY nie był ich realnym obrońcą, nigdy się dla niego nie liczyły; chyba tylko jako elementy propagandy mającej wynieść go do władzy. Prawa kobiet? Dla Tuska są one nieważne, łacno je poświęci, byle mógł dopchać się do koryta. To samo z prawami mniejszości; Tusk nie jest homofobem, ale ma gdzieś przemoc wobec osób LGBT, nie jest antysemitą, lecz nie nie przeszkadza mu bicie Żydów, nie jest rasistą, ale w sumie Afrykańczyka, Araba czy Hindusa mogą spokojnie zatłuc – byle tylko on, Donald Tusk odniósł z tego polityczną korzyść. To wszak polityk prawicowy, co oznacza, że polityczna moralność i etyka nie mają dla niego najmniejszego znaczenia, jedyną bowiem wartością, jaką wyznaje, jest władza dla niej samej oraz gwarantowanych przez nią pieniędzy. Skoro w dorwaniu się do tejże pomóc mogą mu neonaziści, on bez mrugnięcia okiem wejdzie w sojusz z nimi. A że są fanatycznymi eurosceptykami, dążącymi do wyjścia Polski z Unii Europejskiej? To nic, Donald Tusk już zdążył się w Brukseli nachapać.

No właśnie, aby zanurzyć otwór gębowy w korycie, za jakie uważa Polskę, Tusk musi oderwać od niego Bezprawie i Niesprawiedliwość. I pod tym względem po drodze mu z Konfederacją, walczącej z PiS-em o poczesne miejsce na skrajnej prawicy. Nadto, Tusk, tworząc szerszy ruch polityczny, może neonazistów od Korwin-Mikkego i Bosaka z łatwością sobie podporządkować i wchłonąć… podczas gdy z wybijającą się właśnie na niepodległość Lewicą byłoby mu trudniej; no i reprezentuje ona to, co budzi w Tusku (jak w każdym prawicowcu) odrazę: postęp, wolność, równość, sprawiedliwość społeczną, miłość do przyrody.

Z tych wszystkich przyczyn pan Donald Bardzo chętnie włoży na głowę czapkę z trupią główką, na ramię naciągnie opaskę ze swastyką, palce zaś zewrze na pałce esesmańskiej.

Taki to z niego „obrońca demokracji”, co Polskę chętnie w III Rzeszę przerobi. Identycznie zresztą jak Kaczyński. Obaj wszak są prawicowcami postsolidarnościowymi, od dziesięcioleci czynnie uczestniczącymi w niszczeniu (k)raju nad Wisłą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor