Wizja dla szkoły

W ostatnich dniach podjęto próbę odwołania ministra ciemnoty, Przemysława Czarnka. Biorąc pod uwagę sejmową arytmetykę, była ona z góry skazana na niepowodzenie, niemniej jednak wnioskodawcy (Lewica, Akcja Demokracja, Związek Nauczycielstwa Polskiego, czyli organizacje zbierające podpisy pod obywatelskim wotum nieufności dla rzeczonego neonazisty) celnie wypunktowali to, co bestia owa zamierza uczynić z polską edukacją (i tak od lat wątpliwą). Wskazano zatem na faszerowanie programów szkolnych treściami skrajnie prawicowymi, np. chorym kultem tzw. „żołnierzy wyklętych”, większą troskę o umieszczenie na liście lektur tekstów Jana Pawła II niż o nowoczesność szkolnictwa, próbę wprowadzenia obowiązkowych lekcji religii (lub etyki… ale „uczonej” przez księży tudzież „socjalistów” po uczelniach Rydzyka), brak walki z nietolerancją wobec osób LGBT w placówkach „oświatowych” (a wręcz zachęcanie do niej), itd.

Rzecz jasna, to tylko wybrane wady Czarnka jako ministra ciemnoty (edukacją ani tym bardziej oświatą nazwać się tego nie da); wszystkie one sprawiają, że powinien on odejść ze stanowiska (co, rzecz jasna, nie nastąpi, dopóki nie narazi się Jarosławowi Kaczyńskiemu).

Niemniej jednak, skoro domagamy się odejścia Czarnka i punktujemy jego czyny popełnione z ministerialnego fotela, to warto się zastanowić, jak ma wyglądać polska szkoła? W jakim kierunku powinna ona iść? Jakie elementy winien zawierać nadwiślański system edukacyjny, aby cudzysłów przy tym wyrazie nie był potrzebny? No to kilka moich propozycji:

1) Nowoczesne technologie – nie tylko książki mogą służyć do pozyskiwania wiedzy. Dla dzieci i młodzieży bardziej pod tym względem atrakcyjny pozostaje internet, toteż powinien on być w znacznie większym stopniu wykorzystywany na lekcjach wszystkich w zasadzie przedmiotów (no, może poza wuefem); przy czym ogromnie istotne jest przekazywanie uczniom, jak weryfikować informacje pozyskiwane z jakiegokolwiek źródła, innymi słowy, jak odróżniać prawdę od fałszu. Ze swoich szkolnych czasów pamiętam też absurdalne mentalne zamknięcie niektórych nauczycieli – zwłaszcza starszego pokolenia – na technologię. Przykładowo, zawsze straszliwie głupi wydawał mi się zakaz korzystania z kalkulatora na lekcjach matematyki. Jeśli wciąż w polskich placówkach wątpliwej oświaty obowiązują takie archaiczne standardy, to najwyższa pora z nimi skończyć!

2) Zachęcanie do czytania – jak wielokrotnie pisałem na tych łamach, jednym z licznych grzechów głównych polskiego szkolnictwa jest zniechęcanie dzieci i młodzieży do czytania książek. Winna jest lista lektur obowiązkowych, często przestarzałych, nudnych i zbyt trudnych dla współczesnych młodych generacji Polek tudzież Polaków, co sprawia, iż kontakt ze słowem pisanym zmienia się w katorgę, podczas gdy winien być przyjemnością. Dlatego należy bezwzględni zwiększyć wpływ uczennic i uczniów na listę lektur, który nadto powinien rosnąć wraz z kolejnymi etapami edukacji. Dziatwa szkolna musi też zyskać możliwość samodzielnego – a nie pod ministerialny klucz, jak teraz – interpretowania przeczytanych tekstów.

3) Zachęcanie do zwiększania wiedzy jako takiej – czyli lekcje szkolne rozrywką, nie nudnym obowiązkiem.

4) Bezwzględy koniec z systemowym zabijaniem talentów. Przykładowo, większość dzieci lubi liczyć i ma wrodzony talent matematyczny. Jest on jednak brutalnie mordowany przez kontakt z matematyką w szkole, co stanowi z jednej strony winę systemu (głównie programów nauczania), a z drugiej, niestety, nauczycieli, bo naprawdę potrafią oni zniechęcić do tego przedmiotu.

5) Szkoła przyjazna uczniom – lekcje nie mogą powodować zespołu stresu pourazowego, a przejście przez system szkolnictwa absolutnie nie powinno pozostawiać urazów psychicznych na całe nieraz życie. Dziec i młodzież winny w nauczycielach widzieć przyjaciół, którzy pomagają, a nie wrogów/potworów. Konieczna jest też systemowa walka z przemocą w szkołach, jak również z nietolerancją, np. wobec dzieci i młodzieży LGBT; zbyt wiele osób odebrało sobie z jej powodu życie.

6) Kreatywność – szkoła winna uczyć dzieciaki samodzielnego, kreatywnego oraz krytycznego myślenia; jest ono o wiele istotniejsze, niż kucie na blachę i przyswajanie wiedzy, jaka wkrótce po otrzymaniu świadectwa zostanie zapomniana. W tym celu należ chociażby skończyć z testomanią.

7) Uczenie współpracy zamiast konkurencji.

8) Edukacja seksualna – MUSI być wprowadzona do systemu szkolnictwa wszystkich szczebli, no i, ma się rozumieć, winna być prowadzona przez profesjonalnych edukatorów, którzy przekażą rzetelną, naukową wiedzę, a nie kościelne bzdury. Lekcje te muszą też uczyć odpowiedzialnych zachować wobec siebie i innych. Dobrze by też było połączyć je z zajęciami o tolerancji.

9) Katecheza poza szkołami publicznymi – mówi samo za siebie (ewentualnym wyjątkiem mogą być placówki prowadzone przez związki wyznaniowe, np. szkoły salezjanów czy pijarów).

10) Nauczanie poprawnego posługiwania się językiem polskim w mowie i piśmie – błędy oczywiście popełniamy wszyscy, językowe też, niemniej jednak to wstyd, że osoba legitymująca się średnim bądź wyższym wykształceniem nie potrafi się poprawie wysłowić, robi rażące błędy ortograficzne (owszem, trafiają się ludzie z dysortografią, ale nie aż tylu) tudzież interpunkcyjne, a czytanie ze zrozumieniem pozostaje dla niej abstrakcją… Wina szkolnictwa, skutek wskazanego wyżej zniechęcania do czytania; czas to zmienić.

Rzecz jasna, to tylko przykładowe pomysły na to, jak reformować polski system edukacji, Bo że reformy on wymaga, jasnym jest chyba dla wszystkich ludzi myślących.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor