Po dyktaturze

Wielu ludzi, poważnych komentatorów wliczając, sądzi, że wystarczy obalić dyktatora lub partię sprawującą władzę autorytarną, by dane państwo automatycznie się zdemokratyzowało. Cóż, zdecydowanie nie zawsze się to potwierdza.

W państwie autorytarnym mogą działać siły opozycyjne, np. w podziemiu. To jednak, że są one przeciwne dyktatorskim władzom, bynajmniej nie czyni ich demokratycznymi. Owszem, mogą one takie być, niemniej istnieje również ewentualność, iż taka opozycja będzie chciała po objęciu steru rządów wprowadzić inny model autorytaryzmu, może nawet brutalniejszy niźli dotychczasowy.

Nawet jednak, gdy siły opozycyjne są w pełni demokratyczne, wcale nie muszą one dojść do władzy po obaleniu dyktatury. Może się okazać, że w danym państwie zapanuje chaos, a nawet wybuchnie wojna domowa, gdyż ileś tam grup zacznie się być o władzę. Tak dzieje się głównie, jeśli dane społeczeństwo jest wewnętrznie podzielone, nie tylko politycznie, ale też religijnie, kulturowo, narodowościowo, itd. Przykładem jest chociażby Irak po upadku reżimu Husseina albo (w mniejszym stopniu) Ukraina po Majdanie.

Nie da się również wykluczyć, że demokratyczna opozycja z różnych przyczyn zdobytej bo obaleniu tyranii władzy nie utrzyma, bądź też straci ją po pewnym czasie na skutek własnych błędów. Ot, chociażby wprowadzi taki system ekonomiczny, który wywoła frustrację społeczeństwa, ta natomiast prędzej czy później spowoduje wzrost poparcia dla polityków antydemokratycznych. Chodzi tu głównie o neoliberalny kapitalizm, który na Węgrzech wyniósł do władzy Orbana, w Polsce PiS, itd.

Nie można też zapominać o czynniku ludzkim. Politycy, jak my wszyscy, pozostają istotami ułomnymi, mogą się zatem zdegenerować, a władza to silna pokusa, sprzyjająca moralnej degeneracji. Toteż czysty demokrata może odnaleźć w sobie zapędy dyktatorskie. Lub antydemokratyczni okażą się jego następcy.

W samej naturze demokracji jako ustroju kryje się niebezpieczeństwo jej upadku. Nie ma ona bowiem naturalnych mechanizmów obronnych przed zagrożeniem wewnętrznym. W jej naturze leży wszak dopuszczanie działania sił antydemokratycznych, gdyż ich graniczenie mogłoby zostać uznane za… niedemokratyczne. Dlatego na przykład partia faszystowska może się swobodnie rozwijać, aż przejmie władzę, a wówczas mamy już nie autorytaryzm, lecz czysty totalitaryzm.

Jaki z tego wniosek dla nas, na tu i teraz? Ano taki, że ewentualna przegrana Bezprawia i Niesprawiedliwości w wyborach – jakkolwiek oczywiście pożądania – bynajmniej nie musi oznaczać, iż Polska powróci na demokratyczne tory, a praworządność znów zapanuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor