Obowiązek lewicy

Polityczna lewica – nieważne, parlamentarna czy pozaparlamentarna, i bez znaczenia, w jakim państwie działająca – ma wiele obowiązków, z których podstawowym jest dbałość lub przynajmniej walka o interesy proletariatu: pracowników fizycznych, urzędników, nauczycieli, medyków, małych i średnich przedsiębiorców (w tym twórców i artystów)… czyli większości społeczeństwa.

Do tychże interesów zalicza się przede wszystkim dobra i stabilna praca, wynagrodzenie za którą pozwala utrzymać się na godnym poziomie, czyli nie tylko zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, ale też odłożyć oszczędności. Osobom zaś, które z różnych powodów, np. zdrowotnych, wiekowych, itd., nie mogą pracować, muszą zostać zapewnione utrzymanie i opieka ze strony państwa i samorządu. Dlatego też lewica musi zwalczać wyzysk, umowy śmieciowe, bezpłatne staże oraz tym podobne zbrodnie kapitalizmu, jak też mieć (i realizować, kiedy rządzi) program dobrej polityki społecznej.

Praca i utrzymanie są niezbędne, ale proletariat ma też inne potrzeby. Choćby dach nad głową, stanowiący nienaruszalne prawo człowieka. Tak zwany „wolny rynek” nie zawsze jest w stanie zapewnić dostęp do lokum, toteż elementem głównego obowiązku szeroko pojętej lewicy jest domaganie się (jeśli jest w opozycji) lub prowadzenie (jeżeli rządzi) sprawnej polityki mieszkaniowej, a także wdrażanie zinstytucjonalizowanej walki z jednym z najbardziej patologicznych zjawisk w nieludzkim systemie kapitalistycznym, czyli z bezdomnością.

Proletariusz może się również rozchorować, a wtedy potrzebował będzie pomocy medycznej. Lewica powinna więc domagać się (opozycja) lub zapewniać (rządy) równy dostęp do publicznej służby zdrowia funkcjonującej na możliwie wysokim poziomie.

Wszyscy ludzie, w tym i proletariusze, mają również prawo do życia w czystym, niezanieczyszczonym i niezniszczonym środowisku, bez obaw, czy katastrofa klimatyczna nie wytłucze ze szczętem gatunku ludzkiego (niestety, wraz z wieloma innymi). Aby prawo to było realizowane, ugrupowania lewicowe muszą mieć w swoim programie rozsądną politykę proekologiczną i klimatyczną.

Wśród proletariuszy są osoby różnej płci i tożsamości płciowej, różnych orientacji seksualnych, wyznające różne religie lub żadnej, różnego koloru skóry, itp. Lewica musi prowadzić politykę równości i tolerancji, jej obowiązkiem jest walka z rasizmem, antysemityzmem, islamofobią, homofobią i innymi formami nienawiści oraz opartymi na niej ideologiami skrajnie prawicowymi: nacjonalizmem, faszyzmem i nazizmem. Tak, to też jest realizacja interesów proletariatu.

Podobnie jak batalia o prawa kobiet: równą płacę za tę samą, co u mężczyzny pracę, prawo do decydowania o własnym organizmie (tak, o aborcję się rozchodzi), zwalczanie przemocy seksualnej i instytucjonalizacja pomocy jej ofiarom…

To oczywiście tylko wybrane przykłady zadań lewicy z zakresu realizacji interesów proletariatu. Na co, jak wiemy, potrzebne są pieniądze, toteż ugrupowania lewicowe muszą potrafić je pozyskiwać i w dobry sposób pożytkować.

No właśnie, Polska ma to szczęście, że przynależy do Unii Europejskiej, dzięki czemu pozyskuje unijne fundusze. Część spośród nich, np. Fundusz Odbudowy, może być przeznaczona na realizację typowo lewicowych, prospołecznych celów, takich chociażby jak te wymienione wyżej. Lewica – tym razem piszę o konkretnej koalicji działającej w (k)raju nad Wisłą – jeśli faktycznie chce mieć więcej z lewicowości niż tylko nazwę, musi prowadzić taką politykę, by pieniądze te, a są one niemałe, rzeczywiście służyły społeczeństwu: odbudowie małych i średnich firm, zwłaszcza z branż, jakie najmocniej ucierpiały z powodu lockdownu, poprawie jakości służby zdrowia (bez znaczącego jej dofinansowania się nie obędzie), budowie mieszkań, itd. W obecnych polskich warunkach jedyną szansą na realizację tego zadania są negocjacje z Bezprawiem i Niesprawiedliwością i stawianie tej mafii/sekcje odpowiednich warunków. Toteż Lewica miała OBOWIĄZEK do takich negocjacji zasiąść.

Owszem, PiS to formacja typowo faszystowska, klerykalna, sekciarska, budująca dyktaturę, niszcząca instytucje stojące na straży praworządność (acz pod rządami koalicji PO-PSL Polska też NIE BYŁA państwem praworządnym!), depcząca prawa i wolności człowieka, do tego banda oszustów i złodziei, którzy powinni siedzieć – w jednej celi z kolegami z innych partii prawicy postsolidarnościowej, dodajmy. Negocjacje z nimi przypominają rozmowę z diabłem. Ale jak wiemy z klasyki literatury, niekiedy trzeba nawet i z czartem (w realnym życiu chodzi o śmiertelnego wroga, rzecz jasna) konwersować, przy zachowaniu mądrości da się go bowiem oszukać, a przynajmniej coś ważnego u niego ugrać.

PiS to ugrupowanie odrażające, lecz czy to się nam podoba, czy nie, ono właśnie sprawuje władzę w Polsce, co oznacza także i to, iż trzyma łapę na kasie, w tym na przepływie środków unijnych. Chcąc zatem prowadzić politykę dla obywateli/proletariuszy, bez rozmów z PiS-owcami ani rusz.

Chodzi oczywiście o jednorazowe negocjacje, typowo w sprawie Europejskiego Funduszu Odbudowy. Stała współpraca Lewicy z Bezprawiem i Niesprawiedliwością – oraz jakąkolwiek inną prawicą, PO wliczając – jest niemożliwa z przyczyn ideologicznych i totalnej odmienności celów. Ciągła kooperacja Lewicy z partiami prawicowymi byłaby dla niej politycznym samobójstwem, nie wspominając już o tym, że odbywałaby się ze szkodą dla proletariatu.

No, ale czasami trzeba zawrzeć z wrogiem traktat, by wzmocnić siebie i ludzi, za których się walczy… a wroga w dłuższej perspektywie osłabić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor