Kościół i kryzys

Dziś wypada Wielki Czwartek, w katolicyzmie pamiątka Ostatniej Wieczerzy, jaką przed aresztowaniem i ukrzyżowaniem spożyć miał, w towarzystwie swoich uczniów (i uczennic, w tym Marii Magdaleny, o czym Ewangelie nie wspominają) Jezus Chrystus. Jest to zarazem święto kapłanów katolickich, określanymi mianem księży.

W tym roku będzie ono w Polsce raczej ponure, bynajmniej nie tylko ze względu na restrykcje, rzekomo służące walce z szalejącą pandemią COVID-19 (w istocie lockdown i związane z nim obostrzenia jedynie przyczyniają się do rozwoju tejże zarazy we wszystkich państwach, gdzie je wdrożono), bo i tak w wielu parafiach nie są one przestrzegane. Polscy hierarchowie kościelni i duchowni mają inne powody, dla których dzisiejsze ich święto wesołe być nie powinno.

Nie da się przecież ukryć, że instytucjonalny Kościół katolicki przechodzi w Polsce coraz poważniejszy kryzys. Ot, chociażby szybko maleje liczba wiernych, co przekłada się na niższe dochody, bo mniej ludzi wrzuca pieniążki do tacy i daje ofiary „co łaska”. Przybywa apostazji (a byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie skomplikowane, upierdliwe procedury i nieformalne utrudnienia czynione przez księży), młodzież – zwłaszcza w dużych miastach, lecz nie tylko – masowo wypisuje się ze szkolnej katechezy, coraz mniej osób uczestniczy w nabożeństwach – bynajmniej nie (tylko) ze względu na rządowe obostrzenia, w Kościół akurat wymierzone w stopniu nader niewielkim. Polskie społeczeństwo, ze szczególnym uwzględnieniem młodej jego generacji, szybko się laicyzuje, nadrabiając pod tym względem straty do zachodnich Europejczyków. Wpływa na to wiele czynników, począwszy od coraz mniej atrakcyjnej dla dzieci i młodzieży katechezy szkolnej, poprzez pazerność kleru i Episkopatu, upolitycznienie Kościoła – powiązania z PiS-em i resztą skrajnej prawicy, po pedofilię księży i zamiatanie jej pod dywan przez purpuratów.

Mówiąc krótko, Kościół katolicki w Polsce ma problem, a raczej całą masę problemów łączących się w jeden wielki kłopot. Dlatego z jego struktur występują (lub przynajmniej ograniczają kontakt z tą instytucją) nie tylko ludzie, którzy autentycznie tracą wiarę w Boga, ale też osoby głęboko wierzące, mocno uduchowione, które widzą, że życie według idei Chrystusa sprzeczne jest z patologiami Kościoła, a ściślej rzecz ujmując, Episkopatu oraz wielu księży. Inna bajka, iż rozwój PRAWDZIWEGO uduchowienia następuje poza świątynnymi murami.

Jak tu bowiem pogodzić zasady żydowskiego robotnika z I wieku naszej ery, co żył w biedzie i głosił wzajemną miłość, z pazernymi kapitalistami (nie tylko o Rydzyka mi tu chodzi) robiącymi ogromną kasę na ludzkiej religijności, szerzącymi homofobię, antysemityzm, islamofobię oraz inne formy nietolerancji i nienawiści, błogosławiącymi domagające się mordowania ludzi organizacje skrajnie prawicowe, robiącymi interesy z post-solidarnościowymi politykierami (obecnie PiS-owskimi), dojącymi pieniądze od państwa, a co najgorsze – krzywdzącymi dzieci lub na tę krzywdę pozwalającymi…

Mówiąc krótko, polscy funkcjonariusze Kościoła katolickiego bardzo, ale to bardzo daleko odeszli od Jezusowych ideałów, zasad i przesłania. Toteż zniechęcają do siebie ludzi wierzących.

Naturalnie, są wyjątki od tej reguły, warte odnotowania. Kardynał Krajewski (obecnie jałmużnik papieża Franciszka), ksiądz Lemański, ksiądz Boniecki, ojciec Gużyński, siostra Chmielewska to osoby, które naprawdę starają się podążać drogą Chrystusa. Pewnie jest też wielu uczciwych księży, zakonników i zakonnic, którzy z pedofilią, pazernością czy skrajną prawicą nie mają nic wspólnego, ale nie zainteresowały się nimi media, przeto o nich nie wiemy. Z takimi ludźmi mogę się w wielu kwestiach nie zgadzać, mogę z nimi polemizować… lecz żywię do nich szacunek. Zresztą, jeszcze nie spotkałem się z atakiem (nie mylić z polemiką) ze strony środowisk dogłębnie, radykalnie antyklerykalnych, wymierzonym w wyżej wymienionych duchownych i zakonnicę.

Cóż, nawet w patologicznym otoczeniu trafiają się dobrzy ludzie. Niestety, kardynał Krajewski, ksiądz Lemański czy siostra Chmielewska tudzież inni im podobni nie zmienią tego, że Kościół katolicki w Polsce jest organizacją zdegenerowaną i wiele, zaiste wiele musi zreformować, by przestał zniechęcać do siebie ludzi. O ile w ogóle jest reformowalny….

Jeżeli nie jest, to nie ma co żałować, tylko należy spisać tę organizację na straty, amen.

PS. Nie wiem, czy jutro wyrobię się z napisaniem notki (będę miał parę rzeczy do zrobienia), toteż w razie czego z góry życzę Wam, Drogie Czytelniczki Drodzy Czytelnicy mojego bloga, spokojnych i wesołych Świąt Wielkanocnych, a jeżeli ich nie obchodzicie – odpoczynku i relaksu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor