Zagrożenie

Lamenty (jak najbardziej uzasadnione i słuszne, acz chyba spóźnione) nad tym, że nowym ministrem wątpliwej edukacji, za to niewątpliwej ciemnoty zostanie fanatyczny homofob, a zarazem osobnik traktujący kobiety jako żywe inkubatory oraz kwestionujący prawa człowieka – wszystkim tym ideologicznie wpisuje się w modelowy neonazizm – nie tylko nie ustają, ale wręcz się rozkręcają. Przeciwko temuż potworowi mają być organizowane nawet demonstracje.

Co zrozumiałe, największy sprzeciw wyrażają organizacje broniące praw osób LGBT oraz praw człowieka w ogóle, jak też Lewica i wielu polityków Koalicji Obywatelskiej. Niestety, nie popisał się lider PO, pan Borys Budka, który, owszem, jest przeciwny powołaniu naziola na wiadome stanowisko, niemniej jednak w swoim wpisie internetowym podniósł, iż są ważniejsze sprawy, np. przyrost zachorowań na koronawirusa.

Ogólnie rzecz biorąc, pana Budkę szanuję, co nie zmienia faktu, że w tym konkretnym wypadku naprawdę mocno wtopił (już nie wspominam o tym, że taką wypowiedzią dowalił działaczkom i działaczom swojej partii, aktywnie angażującym się w obronę osób LGBT). Zdaje się bowiem nie rozumieć – chociaż powinien, jest wszak prawnikiem z wykształcenia – nader prostego, aczkolwiek ogromnie istotnego faktu.

Otóż, KAŻDY polityk, który kwestionuje prawa człowieka w jakimkolwiek zakresie, stanowi ŚMIERTELNE ZAGROŻENIE dla nas wszystkich, nieważne, czy jest radnym gminnym, powiatowym lub wojewódzkim, posłem, senatorem, europosłem, ministrem, premierem azali prezydentem. Niezależnie od tego, czy kwestionuje on(a) prawa osób LGBT lub innych mniejszości, prawa pracownicze czy jakiekolwiek inne. Katalog praw i wolności człowieka i obywatela powinien być nienaruszalny, poza oczywiście jego rozszerzaniem.

Stanowią one dziedzictwo epoki Oświecenia, kiedy uświadomiono sobie, że człowiek ma przyrodzone uprawnienia, których władza państwowa (ani religijna, ani żadna inna) nie może naruszać. Są one z jednej strony fundamentem ustroju demokratycznego – kiedy organizowane są wybory, ale prawa i wolności człowieka nie są przestrzegane, o demokracji nie ma mowy, staje się ona co najwyżej fasadowa… jak to się dzieje w państwach kapitalistycznych – z drugiej zaś, i to jest najważniejsze, gwarantują nam bezpieczeństwo.

Sensem bowiem istnienia oraz, co istotniejsze, przestrzegania praw i wolności człowieka i obywatela, jest zapewnienie nam ochrony przed nadużyciami ze strony władzy państwowej (prawa i wolności polityczne) i religijnej (wolność sumienia i wyznania) czy też kapitalistów (prawa pracownicze, prawo do życia w czystym środowisku), itd. Są mianowicie po to, aby na polecenie żadnego dyktatora nas nie zamordowano ani nie torturowano. Żeby żaden kapitalista nie zmuszał nas do darmowej, szkodliwej dla zdrowia pracy (w kapitalizmie te akurat prawa nie są przestrzegane, dlatego system ów jest antydemokratyczny), ani też nie zatruwał nam środowiska. Żeby nikt nie wystrzelał uczestników pokojowej demonstracji. Żeby nikt nikogo nie zmuszał do przyjęcia określonej religii lub odejścia od niej, nie wspominając o paleniu na stosie czy składaniu ludzi w ofierze. Żeby nikt nie redukował kobiet do roli żywych inkubatorów. I tak dalej.

Mówiąc krótko, prawa człowieka chronią nie tylko naszą wolność, ale też zdrowie i życie. Jeśli są przestrzegane, ŻADNA dyktatura nie jest możliwa.

No i właśnie. Jeżeli do władzy dochodzą politycy, którzy prawa owe kwestionują w minimalnym choćby zakresie, z automatu zagrażają nie tylko ustrojowi demokratycznemu (nawet fasadowemu, jak to w kapitalizmie), ale też naszemu ZDROWIU i ŻYCIU. Gotowi oni są MORDOWAĆ i TORTUROWAĆ nie tylko homoseksualistów, Żydów czy muzułmanów, ale też KAŻDEGO, kto sprzeciwi się ich władzy.

Dlatego obsadzaniu takimi osobnikami jakichkolwiek stanowisk koniecznie TRZEBA protestować, tego NIE WOLNO bagatelizować! To bowiem chodzi o to, czy będziemy żyli, czy też nas nie zamordują.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor