Rozważni i szaleni

No i znów pandemia COVID-19 stała się medialnym tematem numer jeden. Przyszła wszak jesień, wraz z nią zaś ochłodzenie i słota, a to w zupełnie naturalny sposób poskutkowało nowymi zakażeniami, nie tylko koronawirusem zresztą.

Ile tychże zakażeń w (k)raju nad Wisłą realnie jest, trudno określić. Testów wciąż wykonuje się zbyt mało, a co do jakości tudzież miarodajności tych stosowanych pojawiają się coraz liczniejsze wątpliwości. Podawana przez Ministerstwo Zdrowia liczba zarażonych może zatem być o wiele zawyżona lub zaniżona (ten drugi wariant wydaje się, niestety, bardziej prawdopodobny). Sytuacja, w każdym razie, jest poważna, służbie zdrowia grozi bowiem totalny brak wydajności… o ile oczywiście już nie nastąpił.

Jak to było wiosną, i w zasadzie trwa nieprzerwanie od tamtej pory, ludzie podzielili się na dwa obozy. Jedni, nastraszeni codzienną medialną propagandą, twierdzą, że koronawirus jest śmiertelnie niebezpieczny, zabije każdego, kto się zarazi, w związku z czym należy zachować jak najdalej posunięte środki ostrożności, najlepiej w ogóle nie wychodzić z domu (i umrzeć tam spokojnie na zawał lub wylew, ze o depresji nie wspomnę); podobno są nawet tacy, co boją się wyjść na balkon. Nie pochwalam takiego zachowania, ale też się nie dziwię takim osobom; strach, zwłaszcza sukcesywnie wpajany w ludzi i podtrzymywany w ich umysłach, ma zaiste wielką siłę oddziaływania.

Obóz przeciwstawny to z kolei ci wszyscy, co twierdzą, że koronawirus nie istnieje, a jeśli nawet, to pozostaje niegroźny, iż jest – nie tyle nawet on sam, co wieść o nim – li tylko spiskiem mającym na celu zniszczenie gospodarki i odebranie ludziom wolności. Tacy twierdzą, że epidemii nie należy w ogóle przeciwdziałać. Do tej grupy zaliczyć też można tych, którzy na całą sprawę mają wyrąbane.

A pomiędzy nimi ulokowali się „centryści”, których, na szczęście, chyba przybywa. Są to ludzie rozważni, myślący, krytycznie analizujący informacje, jakie do nich napływają… rzetelne informacje, dodajmy, oparte na wiedzy naukowej. Wiedzą zatem oni, że koronawirus nie jest aż tak zabójczy, jak to dzień w dzień międlą uzależnione od amerykańskiego kapitału media, ale też zdają sobie sprawę, iż lekceważyć mikroba zdecydowanie nie należy, bo dla pewnej grupy osób zarażenie się nim faktycznie niesie poważne groźby. Dlatego popierają oni takie rozwiązania jak: nakaz noszenia maseczek i zachowywania dystansu między ludźmi, unikanie większych zgromadzeń w zamkniętych pomieszczeniach, częste mycie i dezynfekcję rąk, wytyczanie w sklepach odstępów między klientami stojącymi w kolejce, itd. Mówiąc krótko, wiedzą, iż zachowanie pewnych środków ostrożności jest konieczne, i akceptują ów fakt.

Sprzeciwiają się wszelako dalej idącym restrykcjom, takim jak lockout, zamykanie centrów handlowych, kin, teatrów czy ośrodków kultury i sportu, zdając sobie sprawę, że zabiją one znacznie więcej osób niż sam COVID-19 (zawały, wylewy, depresje, itd.), służą rządom poszczególnych krajów do bezprawnego ograniczania wolności obywatelskich, a dla gospodarki faktycznie są szkodliwe.

Ci rozważni obywatele chcą normalnie pracować i zarabiać na życie, spacerować czy biegać, oglądać filmy w kinie, brać udział w koncertach i innych wydarzenia kulturalnych, robić zakupy bez utrudnień bardziej restrykcyjnych niż to absolutnie konieczne… Owszem, w maseczkach, owszem, z zachowaniem środków ostrożności, ale poza tym tak, jak zawsze. Bo wiedzą, że bez normalnego funkcjonowania wszyscy tym szybciej wymrzemy, a zamykanie ludzi w domach – zdrowych z zarażonymi – bynajmniej nie zastopuje pandemii.

Rozwaga polega na tym, by nie lekceważyć zagrożenia i postępować tak, żeby zminimalizować ryzyko, ale też nie ulegać panice. Bo ta faktycznie wygląda na sztucznie wywołaną, a w każdym razie jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do REALNEGO niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą koronawirus.

Rozwaga to, moim zdaniem, postawa godna szacunku. Całkowite olewanie epidemii lub kwestionowanie faktu jej istnienia jest po prostu niebezpieczne; owszem, większość osób zarażonych koronawirusem przechodzi chorobę bezobjawowo lub z mało dolegliwymi objawami, niemniej jednak są ludzie, których mikrob ów może zabić, toteż absolutnie nie wolno wystawiać ich na ryzyko. Nieco tylko mniej groźni są ci, co ulegają panice (zarówno obywatele, jak i politycy!), bo oni z kolei nawołują do wprowadzenia radykalnych rozwiązań typu lockdown, które przyniosą znacznie więcej zgonów niż COVID-19, czyli choroba, która już przecież z nami zostanie, z i którą nauczymy się żyć, tak jak nauczyliśmy się żyć ze znacznie bardziej śmiertelnymi schorzeniami: grypą, odrą, ospą, AIDS…

Pamiętajmy też, że za tymi wszystkimi, co trwającą pandemię kwestionują – podobnie zresztą jak za antyszczepionkowcami i im podobnymi szarlatanami – stoją żądni gigantycznych zysków właściciele ogólnoświatowych koncernów farmaceutycznych. Im bowiem więcej ludzi zachoruje, tym większa forsa do tychże kapitalistów spłynie ze sprzedaży mniej lub bardziej trefnych leków. A nawoływanie do ignorowania zarazy i nieprzedsiębrania żadnych środków ostrożności sprzyja przecież rozprzestrzenianiu się wirusa.

Żyjmy zatem i bądźmy ostrożni. Nie miejmy wywalone na pandemię, ale też nie ulegajmy panice. Bądźmy ludźmi rozważnymi, nie szaleńcami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor