Słowa u podstaw zbrodni

Już kilka razy o tym pisałem w tej i poprzednich edycjach mojego bloga, zresztą myśl nie jest specjalnie odkrywcza, niemniej jednak uważam, że do tematu trzeba wrócić.
W ostatnich dniach polską opinią publiczną wstrząsnęły słowa arcybiskupa Jędraszewskiego Marka, metropolity krakowskiego, o „czerwonej” oraz „tęczowej zarazie”. Ta druga, według mało dostojnego hierarchy, ma być nową wersją tamtej pierwszej, „neomarksistowską”, chcącą „opanować nasze dusze, serca i umysły”. Było to rzecz jasna ordynarne szczucie na osoby LGBT i ich, jak najbardziej słuszne, postulaty, szczucie, dodajmy zaczerpnięte wprost z retoryki nazistowskiej; Hitler też nazywał przedstawicieli mniejszości seksualnych „zarazą”, co Jędraszewskiemu wytknęli świadomi internauci. Co gorsza, słowa owe stanowiły fragment kazania, jakie arcybiskup wygłosił podczas mszy 1 sierpnia, czyli w siedemdziesiątą piątą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wpisał się zatem w ideologię zbrodniarzy, jacy Powstanie tłumili, mordując bestialsko jego uczestników oraz cywilów.
Nie ma się co dziwić, że na Jędraszewskiego posypały się gromy ze strony myślących, świadomych i odpowiedzialnych Polaków, w tym oczywiście katolików, a przed siedzibą krakowskiej kurii (i nie tylko) odbyły się akcje protestacyjne.
Niestety, Marek Jędraszewski nie jest jedynym ideologiem w Polsce, który rozsiewa nienawiść i nietolerancję – najgorsze choroby trawiące ludzkość. Pamiętamy wszak słowa Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Bezprawia i Niesprawiedliwości, który publiczne oświadczył, iż muzułmanie (chodziło o uchodźców, choć ci są przedstawicielami różnych wyznań, także chrześcijańskich, a i ateistów pewnie wśród nich nie brakuje) roznoszą „cholerę, dyzenterię, pasożyty i pierwotniaki”; tenże politykier (politykiem nazwać się go nie da) zasłynął też określeniem opozycji parlamentarnej „mordami zdradzieckimi” i „kanaliami” (w jednej wypowiedzi!), natomiast obywateli, którzy nie popierają jego mafii/sekty, nazwał „Polakami gorszego sortu”. A to tylko niektóre przykłady mowy nienawiści w jego wykonaniu.
Pełne skrajnej nietolerancji treści ksenofobiczne, nacjonalistyczne, faszystowskie i nazistowskie, skierowane przeciwko nie-Polakom, mniejszościom narodowym, etnicznym, rasowym, seksualnym, itd., pojawiają się też nader często w wypowiedziach innych politykierów prawicowych, a raczej prawackich, nie tylko PiS-owców, lecz także Kukizowców, narodowców czy członków neonazistowskich partyjek niemających (na szczęście!) reprezentacji parlamentarnej. Mowy nienawiści pełno jest w skrajnie prawicowych ośrodkach medialnych, w tym tych należących do pewnego kapitalisty z Torunia, a niektórzy prawaccy publicyści wręcz z niej słyną, np. ten od „parchów”. Podobnie rzecz ma się z licznymi ambonami (choć, dodać należy, nie brakuje księży, którzy mocno sprzeciwiają się szerzeniu nienawiści i nietolerancji).
A teraz tak. WSZYSTKIE największe masowe zbrodnie w historii ludzkości zaczynały się właśnie od słów, słów nienawiści i nietolerancji. Tak było z kolonializmem (Indian czy Afrykańczyków uznawano za ludzi „gorszych” lub w ogóle nie uznawano za ludzi, toteż można ich było swobodnie mordować, wyłapywać i sprzedawać jako niewolników), tak było z wszelkimi czystkami etnicznymi (np. Rzeź Wołyńska, mordy w byłej Jugosławii, ludobójstwo w Ruandzie, turecka rzeź Ormian, itd.), tak było z Holocaustem i zagładą Romów (a w kolejce do wymordowania przez hitlerowców czekaliśmy my, Słowianie), tak jest dziś ze zbrodniami ISIS czy Al-Kaidy albo mordowaniem Meksykanów przez fanatyków z USA. Ludzi, którzy padali i padają ofiarami owych zbrodni, ZAWSZE najpierw różni ideologowie odczłowieczali z pomocą mowy nienawiści. Służyła ona do odbierania przyszłym ofiarom godności, człowieczeństwa, a jednocześnie do wskazywania ich jako rzekome zagrożenie dla „dobrych”/”prawdziwych” ludzi. Tak Turcy u kresu Imperium Osmańskiego zrobili z Ormianami, tak Hitler uczynił z socjalistami, komunistami, Żydami, Romami, homoseksualistami, itd., tak było w Ruandzie, tak może niedługo być w Polsce. Jeżeli danego człowieka odczłowieczy się z pomocą słów i jeszcze wykreuje na zagrożenie, bardzo łatwo jego go później zabić. A potem jeszcze jednego, i jeszcze, aż pomordowanych będą miliony.
Mam szczerą nadzieję, że mowa nienawiści czy to Jarosława Kaczyńskiego, czy to Marka Jędraszewskiego, czy to innych nacjonalistycznych, faszystowskich i nazistowskich ideologów nie doprowadzi do masowego rozlewu krwi w Polsce. Ale sytuacja staje się coraz groźniejsza. W (k)raju nad Wisłą przybywa bowiem słownych oraz fizycznych ataków na tle seksualnym (chodzi o napaści na osoby LGBT lub uznane za takowe przez napastników), narodowościowym czy rasowym. Ich ofiarami padają nawet dzieci; 2 sierpnia w Rzeszowie skrajny prawicowiec kopnął wózek z kilkumiesięcznym niemowlęciem. Zamordowanych jeszcze nie ma… JESZCZE.
Warto zauważyć, że gwałtowny przyrost takich ataków nastąpił po dojściu do władzy PiS-u w 2015 roku. A po słowach Jędraszewskiego i innych duchownych posługujących się mową nienawiści, będzie ich pewnie jeszcze więcej…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor