Dziecko z kuloodpornym plecakiem
Stwierdzenie,
że skutki PiS-owskiej deformy systemu edukacji będą, a dla wielu
dzieci i młodzieży JUŻ SĄ, traumatyczne, to truizm. Wielokrotnie
o tym pisano, ja sam poświęciłem tematowi owemu parę ładnych
notek. Oceniając wszelako sytuację polskiego szkolnictwa, pamiętać
trzeba, że w skali świata nie wypada ono tak źle; niemało jest
państw, gdzie dzieciaki o uczęszczaniu do placówki edukacyjnej
mogą tylko pomarzyć, jeśli zaś jakiekolwiek szkoły działają,
to prowadzone przez misjonarzy lub organizacje terrorystyczne (o ile
ten drugi typ placówek można nazwać szkołą). No i są kraje, w
których rodzice boją się, czy ich pociecha ze szkoły wróci, czy
przypadkiem nie zostanie zastrzelona.
Do
tej ostatniej kategorii państw zalicza się największe
supermocarstwo imperialistyczne, czyli Stany Zjednoczone Ameryki. W
ciągu ostatnich lat znacząco przybyło tam masakr z udziałem broni
palnej, do których dochodziło zarówno na ulicach czy w sklepach,
jak i w szkołach. Tak, ginęły w nich również dzieci. A
społeczeństwo wyciąga z tego wnioski, choć niekoniecznie takie,
jakie wyciągnąć powinno.
Jeszcze
do niedawna uczniów amerykańskich szkół instruowano, jak
przeczekać strzelaninę. Od pewnego czasu w niektórych przynajmniej
placówkach oświatowych wdrażane są procedury stawiania oporu
(tak, przez dzieci!) napastnikom, np. budowania barykad z ławek i
krzeseł; pojawiają się tam też dostępne dla uczniów pakiety
ochronne. Coraz większą popularnością cieszą się plecaki
kuloodporne, nieprzeznaczone jednak dla wojska, policji czy podobnych
służb, ale właśnie dla szkolnej dziatwy; mają one oczywiście za
zadanie zwiększyć szanse przeżycia w razie ostrzału. Wszystko to
jest efektem strachu, jaki panuje w amerykańskim społeczeństwie;
trudno dziwić się ludziom, że boją się o życie swoich pociech,
niemniej jednak obawiam się, iż wkrótce lęk ów doprowadzi do
tego, że pociechy te zostaną uzbrojone.
Źródłem
strachu są, jako się rzekło, coraz częstsze masakry, w tym
szkolne. W USA dochodzi do nich z kilku przyczyn. Pierwszą i
najważniejszą jest druga poprawka do Konstytucji USA, przyznająca
obywatelom tego państwa prawa do posiadania i noszenia broni palnej
(w praktyce w poszczególnych stanach kwestia ta rozwiązana jest w
różny sposób; niektóre stanowe przepisy szczegółowe są pod tym
względem bardziej, inne mniej restrykcyjne). Kiedy akt ów
wprowadzano, chodziło o to, by uzbrojeni obywatele mogli organizować
się w zbrojne milicje, broniące danego terytorium i utrzymujące na
nim porządek. Poza tym, Amerykanom zagrażali Indianie – z jakichś
przyczyn niezadowoleni z masowego ich mordowania i odbierania im
ziemi przez białych osadników – dzikie zwierzęta oraz pospolici
bandyci, a na dalece nie wszystkich terenach wchodzących w skład
obecnych USA działała zorganizowana administracja państwowa,
gwarantująca ludziom bezpieczeństwo i broniąca ich w razie
napaści. Dziś też zwolennicy drugiej poprawki podnoszą, iż
możliwość posiadania broni przez każdego obywatela zwiększa
poziom bezpieczeństwa społecznego… podczas gdy jest dokładnie
odwrotnie, o czym świadczą maskary właśnie.
Co
światlejsi politycy, w tym prezydenci, podejmowali próby zniesienia
drugiej poprawki, wszelako okoniem zawsze stawali producenci i
sprzedawcy broni, wysługujący się National Rifle Association of
America (Narodowym Stowarzyszeniem Strzeleckim Ameryki), czyli
formalnie organizacją społeczną broniącą obywatelskiego prawa do
posiadania i noszenia klamek oraz szerzące kulturę ich użytkowania,
w praktyce – potężne lobby, mające przemożny wpływ na decyzje
podejmowane przez polityków, zwłaszcza Republikanów.
Ano
właśnie, tu mamy kolejną przyczynę maskar, czyli kapitalizm.
Przecież broń palną, podobnie jak wszystkie inne produkty,
wytwarza się i sprzedaje dla zysku, i to gigantycznego, trafiającego
oczywiście w tłuste pazerne łapy udziałowców koncernów
zbrojeniowych (w kieszeni których, jak przypuszczam, siedzi niejeden
republikański, i nie tylko, polityk; w Stanach kandydaci do Kongresu
muszą pozyskać wsparcie prywatnego kapitału, jeśli chcą zdobyć
środki na kampanię wyborczą). Kapitaliści owi, ujmując rzecz
kolokwialnie, trzepią gigantyczną kasę na drugiej poprawce; gdyby
ją znieść, ograniczając Amerykanom prawo do w miarę swobodnego
kupowania jedynych wyrobów wprost przeznaczonych do mordowania
bliźnich, ich zyski szybciutko by stopniały. Toteż producenci
broni palnej robią wszystko, by utrzymać korzystne dla nich normy
prawne, nawet za cenę rozlewu krwi, także dziecięcej. Zresztą,
wspomniane wyżej szkolne plecaki kuloodporne też produkowane są i
sprzedawane dla zarobku kapitalistów, a zatem ich producenci również
na drugiej poprawce korzystają. Ludzie, w tym dzieci, giną więc,
aby kapitaliści mogli napchać sobie portfele i konta.
Na
tym jedna kapitalistyczne przyczyny maskar się nie kończą. Otóż,
jak wiemy, naturalną patologią owego nieludzkiego systemu
ekonomicznego pozostaje rozwarstwienie społeczne – w USA bardzo
duże i od czasów Reagana stale rosnące. Garstka burżujów się
bogaci, reszta społeczeństwa biednieje, jej dochody bowiem albo
maleją, aż człowiek popadnie w skrajną nędzę (ponad 46 mln
Amerykanów od śmierci głodowej ratują bony żywnościowe, o czym
niedawno pisałem), albo wprawdzie nominalnie rosną, lecz o wiele
wolniej niż dochody krezusów (tak rodzi się ubóstwo relatywne), i
nie starczają na utrzymanie. Do tego dochodzi inflacja, wyzysk oraz
niestabilne zatrudnienie. Te oraz wiele innych czynników rodzą u
coraz liczniejszych osób frustrację, która prowadzić może do
licznych schorzeń psychicznych. Cierpiący na nie Amerykanie mają
zaś łatwy dostęp do borni palnej, i robią z niej krwawy użytek
(vide James Holmes), strzelając do ludzi, bo nie wytrzymali trudów
życia w amerykańskim kapitalizmie. Do tego dochodzą ci, co dali
sobie zatruć umysły różnorodnym szajbniętym ideologom… a w USA
takich nie brakuje. No to mamy gotowy przepis na rozlew krwi.
Wszystko
to w najpotężniejszym, najbogatszym państwie świata. Będącym
podobno strażnikiem „wolności”. Tylko czy społeczeństwo,
członkowie którego boją się, że ich dzieci zostaną w szkole
przerobione na krwawe sita, jest wolne?
PS. W najbliższy poniedziałek notki nie będzie (mam bardzo ważną sprawę administracyjną do załatwienia), za co z góry serdecznie przepraszam.
Komentarze
Prześlij komentarz