Kampania posła Sowy
Znalazłem
wczoraj w skrzynce pocztowej ulotkę reprezentującego Koalicję
Obywatelską posła Marka Sowy, wieloletniego małopolskiego
samorządowca i brata (jednego z mądrzejszych w Polsce) znanego
księdza. Wydano ją w formie liczącej osiem stron gazetki pt. Marek
SOWA Ekspres. Zauważyłem, że nie wszyscy lokatorzy mojego bloku
byli zainteresowani poselskimi propozycjami, bo sporo egzemplarzy
ulotki leżało porzuconych na skrzynce, ale ja oczywiście wziąłem
jeden, po to choćby, by poczytać sobie, co ma do powiedzenia
polityk z mojej gminy.
No
to po kolei. W gazetce znajdziemy pochwalny tekścik na cześć
Donalda Tuska, dalej chwali się pan Sowa swoją aktywnością jako
posła; trzeba mu oddać honor, że się nie lenił, bo liczba
interpelacji, wystąpień, itd. świadczy o pracowitości. Jeśli
chodzi o merytoryczną stronę jego działalności, czyli sprawy,
którymi zajął się w Sejmie, to przedstawia je w „pakiecie
Sowy”. Dalej zamieszczono wywiad z parlamentarzystą, w którym
opowiada o sobie, swoich działaniach czy obawach związanych z
PiS-em i wyzwaniach, jakie stoją przed Polską. Chwali się też pan
Sowa swoimi interwencjami poselskimi (np. pomocą udzieloną
Sebastianowi, czyli kierowcy seicento staranowanego przez kolumnę
Beaty Szydło), prezentując się przy okazji jako poseł, który
chce pomagać ludziom. Jest krótki tekścik obalający kłamstwa
PiS-u na temat KO, przy okazji będący zbiorem propozycji
programowych Koalicji i samego pana Sowy. Są wyliczenia, co i o ile
za rządów PiS-u podrożało, jak też o wzroście skali importu
węgla z Rosji i o zmienianiu się Polski w śmietnik. Na koniec
zamieszcza Marek Sowa listę spraw, którymi zajmował się jeszcze
jako samorządowiec oraz kwestionariusz osobowy, czyli ważne/ciekawe
informacje na swój temat.
A
jak to wygląda od strony merytorycznej? Cóż, po ulotce/gazetce
widać, iż kampania wyborcza trwa, ale nieoficjalna, bo jeszcze
wszak formalnie jej nie ogłoszono. I dlatego Marek Sowa na jej
stronach przedstawia więcej swoich dotychczasowych osiągnięć i
opisów aktywności niż postulatów własnych i KO. Te pojawiają
się, dość zręcznie wplecione w treść, choć niestety wydają
się cokolwiek enigmatyczne. Przykładowo, twierdzi nasz dzisiejszy
bohater, że „praca musi się opłacać” (i ma rację), czyli
postuluje wzrost wynagrodzeń, wszelako bez sprecyzowania, jak to
osiągnąć. Jest tylko mowa o zmniejszeniu obciążeń podatkowych
pracowników. Fajnie, niemniej chciałbym się dowiedzieć, jakie ma
zdanie na temat plagi naszego rynku pracy, czyli umów śmieciowych
oraz krótkoterminowych, stanowiących jedną z przyczyn niskich
zarobków w (k)raju nad Wisłą.
Skoro
już przy polityce społecznej jesteśmy, to po lekturze ulotki nie
mogą panu Sowie odmówić dość trzeźwego oglądu sytuacji
panującej w Polsce. Poseł zauważa przykładowo, że bezrobocie
niby jest niskie, ale w ostatnich kilku latach o 400 tys. zwiększyła
się liczba osób nieaktywnych zawodowo, czyli ani niepracujących,
ani nieszukających zatrudnienia (a zatem nie rejestrujących się w
urzędach pracy, czym zaniżają formalną liczbę bezrobotnych,
która jest w istocie o wiele wyższa). Widzi też kwestię ubóstwa
energetycznego (dlatego popiera dopłaty do ekologicznych źródeł
ciepła dla gospodarstw domowych o niskich dochodach). Nie umykają
mu problemy służby zdrowia (gdyby zresztą umykały, to pewnie
świadczyłoby, iż nie rozmawia z żoną, która jest pielęgniarką),
w tym deficyt lekarzy i pielęgniarek. Nie da się więc panu Sowie
zarzucić, że jego ogląd spraw społecznych ogranicza się do
„ciepłej wody w kranie” oraz do porady: „Niech siostra
znajdzie lepszą pracę i weźmie kredyt”. Za socjaldemokratę
trudno go uznać, ale nie jest też, na szczęście, neoliberałem;
najtrafniej będzie go zdefiniować jako klasycznego chadeka (a
takich w Polsce jest niewielu).
Widać,
że pana Sowę interesują kwestie związane z samorządnością
(dlatego piętnuje PiS za jego atak na samorządy i próbę
ograniczenia ich roli), jak też ochroną środowiska. Bardzo dobrze,
szkoda jednak, że w tej ostatniej dziedzinie w omawianej ulotce
brakuje odniesienia do rabunkowego wyrębu lasów, czyli jednej z
najgorszych zbrodni (tak, właśnie zborni!) popełnionych przez
Bezprawie i Niesprawiedliwość na polskiej przyrodzie. Dotyka ona
również gminy, z której pan Sowa się wywodzi (wiem, bo sam
obserwuję, jak niszczone są lasy) i naprawdę rad bym poznać jego
opinię w tej sprawie oraz oczywiście dowiedzieć się, co chciałby
z tym fantem zrobić w następnej kadencji.
A
teraz cytat: Nie ma zgody (chodzi o KO – przyp. W. K.) na
zawłaszczanie Kościoła przez PiS i kupowanie sobie przychylności
niektórych biskupów. Nie ma zgody na tuszowanie przestępstw
niektórych duchownych. Ale nie ma też zgody na walkę z Kościołem.
Opowiadamy się za zachowaniem konkordatu, czyli umowy między
Rzeczpospolitą Polską i Stolicą Apostolską. No właśnie, i tu
mam dość znaczne uwagi. Otóż, chwali się panu Sowie i jego
formacji politycznej, iż nie godzi się na zawłaszczanie Kościoła
przez PiS. Ale politycy ci powinni dostrzec, że Polska zawłaszczana
jest przez Kościół; należy do niego znaczna część (spotkałem
się z szacunkami, że ponad połowa!) terytorium Polski, państwo
nasze – czyli my, obywatele! – ponosi też znaczące obciążenia
finansowe z tytułu przywilejów Kościoła, zarówno tych zwartych w
konkordacie, jak i tych stanowiących inicjatywę prawicowych
polityków. Trzeba odciąć Kościół od państwowej pępowiny i
znacjonalizować bezprawnie przejęte przezeń (na podstawie decyzji
niekonstytucyjnej Komisji Majątkowej) grunta, zwłaszcza te, które
biskupi i księża wykorzystują w celach zarobkowych, nie
religijnych. Bez renegocjacji konkordatu się nie obejdzie…
I
dalej przeczytać można: Wprowadzenie związków partnerskich
możliwe, ale bez równości małżeńskiej i adopcji dzieci.
Czyli co, jeśli związek partnerski postanowią zawrzeć chłopak i
dziewczyna, nie będą mieli prawa adoptować dziecka? Przecież to
absurd jest! Generalnie, nie mam też nic przeciwko adopcji dzieci
przez pary nie tylko heter-, ale i homoseksualne, przy czym
wprowadzenie tego rozwiązania poprzedzić należy społeczną akcją
edukacyjną. A tego postulowanego braku równości małżeńskiej to
już kompletnie nie rozumiem. Moim skromnym zdaniem, małżeństwo
winno być oparte na równości właśnie, co oznacza, iż żona nie
powinna mieć niższej pozycji niż mąż ani odwrotnie. Widocznie
chodziło tu o to, by związkom partnerskim nie przysługiwał (choć
ja uważam, że przysługiwać powinien) równy z małżeństwami
status prawny, ale w tekście wyszło to tak, że pan Sowa i KO
promują patriarchat lub matriarchat.
Podsumowując,
ulotkę pana posła Sowy, mimo kilku uwag, oceniam całkiem
pozytywnie. Odnotować należy, że nie prowadzi brudnej kampanii (a
taką widziałem w ulotkach PiS-owskich przed zeszłorocznymi
wyborami samorządowymi) i stawia na argumentację merytoryczną. Ale
na jego miejscu wydałbym jeszcze kilka ulotek, w których należałoby
dokładniej przedstawić postulaty programowe.
Komentarze
Prześlij komentarz