Obraza imperialisty

Donald Trump, kapitalista i prezydent USA przedstawiany przez satyryków i oburzonych ludzi jako przygłupie blond-bobo ze smartfonem w łapie (aluzja do uprawianej przez niego twitterowej „dyplomacji”), obraził się na… Danię, i odwołał wizytę w tym kraju. A to dlatego, że właśnie owo skandynawskie państwo stanęło okoniem wobec amerykańskiego imperializmu.
Otóż, zamierzał Donald Trump przeprowadzić transakcję, polegającą na zakupie, od Danii właśnie, Grenlandii przez Stany Zjednoczone i włączeniu jej do ich terytorium. Dla USA to nie pierwszyzna; ziemie, jakie zajmuje obecnie to imperium, wchłonięte zostały przezeń wszak nie tylko w drodze podbojów i rzezi Indian, ale też właśnie kupna, np. Alaska, Luizjana, Wyspa Guam. Trump chciał, aby do listy owej dopisana została również Grenlandia. Nie zgodził się jednak na to sprawujący pieczę nad wyspą duński rząd. Premierka, socjaldemokratka Mette Frederiksen, podkreśliła wprawdzie trwałość sojuszu duńsko-amerykańskiego, niemniej jednak twardo stanęła na stanowisku, że Grenlandia nie jest na sprzedaż. I właśnie to wkurzyło Donalda Trumpa, czyli człowieka przekonanego, iż cały świat naginać się musi do jego woli. Przekonanie to, gwoli dygresji, wpajano mu od dziecka, a rozwijał je, rozbudowując kapitalistyczne imperium odziedziczone po ojcu.
Grenlandczycy odetchnęli natomiast z ulgą, bowiem kupno ich wyspy przez USA bynajmniej im się nie uśmiechało. Doskonale bowiem wiedzą, że na transakcji owej tylko by stracili, i to najpewniej bardzo wiele.
Nie ulega wszak wątpliwości, że celem Trumpa i jego administracji było umożliwienie amerykańskim koncernom, zwłaszcza wydobywczym, swobodnego dostępu na Grenlandię i eksploatowania tamtejszych bogactw naturalnych, jak choćby uranu czy niedawno odkrytych złóż ropy i gazu. Na tym właśnie polega imperializm – na wdarciu się kapitału, reprezentowanego przez macierzyste państwo, na dany teren i wyczyszczeniu go ze wszystkiego, co przynieść może zysk.
Jak łatwo się domyślić, owa eksploatacja przez jankeskie koncerny nie oznaczałaby dla Grenlandii rozwoju gospodarczego ani wzbogacenia jej mieszkańców. Przeciwnie, Amerykanie zagarnęliby wszystkie surowce dla siebie, niszcząc przy okazji i zatruwając grenlandzkie środowisko naturalne, Grenlandczycy natomiast zasuwaliby jako parobki, a wielu z nich mogłoby stracić np. dostęp do wody pitnej i innych podstawowych zasobów. Przykład takiego właśnie nieszczęścia mamy w Kolumbii – niby państwie niepodległym, rządzonym jednak przez marionetki USA i eksploatowanym przez jankeskie koncerny wydobywcze, które odcięły kolumbijskich Indian od wody; ci, co się przeciwko temu buntują, mordowani się przez prawicowe bojówki. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że na Grenlandii byłoby tak samo… lub jeszcze gorzej.
Stany Zjednoczone Ameryki to przecież ogromne imperium, i jako takie, działają dla zysku, swojego i swoich korporacji oraz koncernów. Wszystkie działania, jakie podejmują władze USA z prezydentem na czele, służą właśnie pozyskiwaniu coraz więcej i więcej forsy… gigantycznej forsy. A inne państwa lub terytoria, gdzie instalują się Amerykanie i ich przedsiębiorstwa, stają się li tylko narzędziem przymnażania zysków, podobnie zresztą jak ich mieszkańcy. Grenlandia, według panów Trumpa, też miała być źródłem dodatkowego bogactwa… niestety, nie wyszło, bo pani Frederiksen się postawiła. I to właśnie zakręcenie przez Duńczyków kurka z pieniędzmi tak Trumpa rozsierdziło.
Jest jeszcze jeden aspekt owej sprawy. Otóż, każde imperium, które przestaje ekspandować (dziś jest to głównie ekspansja kapitału), zaczyna obumierać. A USA powoli tracą strefy wpływów. Na wiele rynków wchodzi z impetem kapitał chiński, Korea Południowa chciałaby dogadać się z Północną na własnych warunkach i osłabić swoje powiązania ze Stanami, Japonia prowadzi coraz samodzielniejszą politykę, a i z Okinawy rada by wywalić jankeską bazę, Rosja rozpycha się na Bliskim Wschodzie, podobnie jak Turcja (druga siła militarna NATO!), która też przestała być wobec USA spolegliwa… Pole do ekspansji amerykańskiego kapitału szybko się zatem zawęża, toteż Trump i inni politycy szukają nowych obszarów, gdzie jankeskie koncerny mogłyby się wedrzeć. Obszarem takim miała być Grenlandia… lecz nie będzie.
Ale niech się Trump nie martwi! Przecież na przełomie sierpnia i września przylatuje do Polski. Jej władze są wobec niego i jego państwa bezmyślnie wasalne, więc zrobią wszystko, czego Trump sobie zażyczy. Sprzedać może nic nie sprzedadzą (wszak po 1989 roku wszystko już wyprzedano lub wręcz oddano za darmo już to Watykanowi, już to rodzimym hierarchom kościelnym i Rydzykowi, już to międzynarodowym koncernom, w tym amerykańskim), ale bardzo chętnie coś kupią, najlepiej przestarzały złom do zabijania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor