Oczekiwanie braku oczekiwań
Jako
przedstawiciel młodego (jeszcze) pokolenia stykam się z licznymi
oczekiwaniami wobec siebie i innych ludzi w podobnym wieku oraz
młodszych. Jest to rzecz zupełnie naturalna, bo każdy człowiek
oczekuje czegoś od bliźnich. Moje pokolenie, określane niekiedy
mianem „millenialsów”, padło wszelako ofiarą oczekiwań ze
strony wielkiego kapitału (a przekazywanych przez szkołę, media,
różnego rodzaju książeczki motywacyjne – w większości
strasznie bzdurne zresztą – celebrytów, no i samych
kapitalistów), praktycznie nie różniące się od tego z epoki
kolonializmu, kiedy to wyrósł i uformował się dzisiejszy
kapitalizm.
Otóż,
oczekuje się od nas, (relatywnie) młodych ludzi, że nie będziemy
mieli żadnych oczekiwań, zwłaszcza zaś wobec tych, którzy „dają”
nam pracę (tymczasem jeśli ktoś daje, we współczesnym świecie
coraz częściej za darmo lub za marne grosze, swoją pracę, to jest
nim właśnie pracownik, bo to on sprzedaje kapitalistom swoją siłę
roboczą).
Nie
powinniśmy zatem oczekiwać stabilnego zatrudnienia. Wmawia się nam
– w szkole, na studiach, w mediach – że to już przeszłość,
która odeszła w mroki historii wraz z fordyzmem (model produkcji,
oparty na stabilnym, dobrze płatnym zatrudnieniu, a także na
integrowaniu pracowników z zatrudniającą ich firmą) i nie powróci
więcej. Niestety, nie chodzi tylko o to, że oczekuje się od nas,
iż często będziemy zmieniali pracę (pod tym względem
zatrudnienie nigdy nie było stabilne, a sama zmiana roboty na lepszą
nie jest przecież niczym złym), lecz przede wszystkim tego, że nie
będziemy domagali się stabilnych FORM zatrudnienia. Czyli chociażby
etatu (polska umowa o pracę). Nie, marzeniem współczesnego młodego
człowieka, żyjącego w państwie kapitalistycznym, ma być
zasuwanie na umowie śmieciowej, bez uregulowanego czasu pracy (czyli
bycie na każde zawołanie), bez prawa do odpoczynku i z nieustannym
widmem zwolnienia bez wypłacenia wynagrodzenia wiszącym nad głową.
Autentycznie, mojemu pokoleniu wpaja się, jakie to fajne są
śmieciówki, choć powodują one oczywiście niskie zarobki (czyli
biedę), przepracowanie, przemęczenie, stres, depresję… Albo
założenie własnej działalności gospodarczej, często wymuszonej
przez kapitalistę po to, by na pracownika scedować wszystkie koszta
związane z ubezpieczeniem społecznym, zmniejszyć mu wynagrodzenie
i odebrać prawa pracownicze. Innymi słowy, naszym oczekiwaniem ma
być to, że będziemy wyzyskiwani i eksploatowani na potęgę, i
jeszcze się z tego ucieszymy.
Dalej,
nie powinniśmy oczekiwać wysokich zarobków… a często
JAKICHKOLWIEK zarobków. Wszak, jak wmawiają nam kapitalistyczni
ideolodzy, im mniej my, ludzie młodzi, zarobimy, tym większe będą
nasze szanse na rynku pracy, bo podobno będziemy bardziej
konkurencyjni. Szczytem więc naszych marzeń winny być bezpłatne
staże, czyli niewolnicza praca, „nagrodą” za którą będzie
bezcenny jakoby wpis do CV. A już na pewno my, młodzi, oczekiwać
nie możemy wynagrodzeń, które pozwolą nam się utrzymać na
godnym poziomie – odebrałyby one nam wszak walor
„konkurencyjności”. Nie, mamy zasuwać jak najdłużej, jak
najciężej i jak najtaniej, a najlepiej w ogóle za darmo. Jak nam
wciskają, dopiero po iluś tam latach harówy się „dorobimy” -
tak, tylko że nie pieniędzy, ale licznych schorzeń fizycznych i
psychicznych. Świetnie zresztą nakłanianie proletariusza przez
burżujkę do żywienia takich właśnie oczekiwań – ciężka
praca za marne grosze i dopiero po iluś tam dekadach może trochę
wyższe zarobki – opisał Jack London w powieści Martin Eden
(zawierającej, swoją drogą, celne i cokolwiek sarkastyczne opisy
podejścia burżujów do proletariatu); zaiste, od wydania jej w 1909
roku NIC się pod tym względem nie zmieniło.
Nie
powinniśmy też oczekiwać, iż praca, jaką podejmiemy, będzie
zgodna z naszymi kompetencjami, uzdolnieniami czy zainteresowaniami.
Przeciwnie, od młodego pokolenia kapitał i powolni mu ideolodzy
domagają się od nas, że weźmiemy każdą, najgorszą nawet
robotę, i będziemy się w niej realizowali i cieszyli, że w ogóle
ją mamy.
Kolejną
rzeczą, której my, młodzi, oczekiwań nie powinniśmy, jest
szacunek dla nas i naszego wysiłku, oczywiście ze strony kapitału.
Nie, mamy tylko harować, dawać sobą pomiatać i szargać naszą
godnością, bo przecież właściciel środków produkcji na NASZEJ
pracy zarabia.
Mówiąc
krótko, młody człowiek musi dawać z siebie wszystko, ma zaharować
się nawet na śmierć, i nie oczekiwać w zamian niczego. Tego
oczekują od nas kapitaliści, nie licząc oczywiście rozmnażania,
czyli płodzenia kolejnych pokoleń parobków – takich, jakimi
wedle kapitalistycznej propagandy winniśmy być my sami.
Komentarze
Prześlij komentarz