Rządy warchoła

Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w – bardzo, trzeba podkreślić, interesującym – spotkaniu autorskim z Robertem Makłowiczem. Słynny krytyk kulinarny (podobno obraża się, kiedy nazwać go kucharzem) nie politykował, opowiadał za to dużo o swoim życiu, kulinariach i tym podobnych kwestiach. W pewnym momencie nadmienił wszelako, że Polską obecnie, podobnie jak w latach 60. ubiegłego stulecia, „rządzi cham”. Opinia ta jest ciekawa, ale pozwolę sobie nie zgodzić się z nią. Jest znacznie gorzej. Lecz po kolei.
Jeśli nawet przyznać panu Makłowiczowi rację, iż w epoce gomułkowskiej (k)rajem nad Wisłą faktycznie władali chami – czyli osoby wywodzące się z nizin społecznych i o niskim poziomie kulturowym (co nie było prawdą, ale to temat na inną notkę) – to wstydzili się oni swojego chamstwa i usiłowali wyrwać z niego, awansując społecznie; mało tego, pragnęli owego awansu dla CAŁEGO społeczeństwa i dużo (acz nie zawsze skutecznie) robili, by go ono dostąpiło. Cele zaś obecnej, PiS-owskiej władzy zdają się całkowicie przeciwnie wobec dążeń Gomułki i spółki – politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości chcą powiem zepchnąć polskie społeczeństwo w odmęty ciemnoty i zdziczenia, w jakich sami tkwią. Mimo jednakowoż tego, nie są chamami, lecz osobnikami znacznie bardziej niebezpiecznymi.
Otóż, dzisiejszą Polską rządzi warchoł, stojący na czele mafii/sekty innych warchołów.
Tu pora ma definicję. Otóż „warchoł” to dawne, dziś używane głównie w książkach, pejoratywne określenie kogoś niezdyscyplinowanego, siejącego zamęt, wzniecającego awantury, burzącego ustalony porządek (w celu oczywiście narzucenia własnego), podburzającego jednych ludzi przeciwko innym… Innymi słowy, jest to ktoś, kto z pełną świadomością i premedytacją ignoruje obowiązujące reguły, łamie je oraz chce siłowo wdrożyć własne. Do Kaczyńskiego Jarosława i jego akolitów pasuje to jak ulał.
Odkąd bowiem dorwali się do władzy, PiS-owcy radośnie depczą polskie normy ustrojowe, począwszy od reguł pracy parlamentu, poprzez niszczenie sądownictwa, niezależnej prokuratury, samorządu, wojska, na traktowaniu Konstytucji jako „świstka papieru” skończywszy. Podczas nielegalnych, sfałszowanych posiedzeń Sejmu potrafią uchwalać ustawę budżetową oraz pozbawiać grupę ludzi przysługujących im praw. Mają gdzieś zasadę świeckości państwa, za to walą gigantyczne pieniądze na biskupów i Rydzyka, podczas gdy taka na przykład służba zdrowia jest w zapaści. Z pełną premedytacją depczą prawa człowieka i obywatela, zwłaszcza mniejszości… Wymieniać można długo.
Oczywiście, nie ma ładu, porządku idealnego, każdy też ład i porządek można, a w niektórych sytuacjach wręcz trzeba zmieniać i modyfikować, na drodze ewolucyjnej lub rewolucyjnej. Niemniej jednak również tymi zmianami, nawet rewolucyjnymi, rządzą pewne reguły. Warchoł zaś nie ma na celu odejścia od przestarzałego, nieskutecznego czy niesprawiedliwego ładu i zastąpienia go lepszym, lecz dąży do siłowego narzucenia innym swojej woli, a łamie lub ignoruje te reguły, jakie mu w tym przeszkadzają.
Jarosław Kaczyński i jego podwładni są warchołami dlatego, że pragną usilnie ukształtować Polskę wedle swoje widzimisię (acz liczą się tu z interesami wielkiego kapitału i Episkopatu, których są pachołkami), bez oglądania się na nic ani nikogo – poza kapitalistami i purpuratami. Nie planują ulepszać ustroju politycznego ani systemu ekonomicznego (k)raju nad Wisłą, lecz nagiąć je do woli Jarosława Kaczyńskiego (oraz, rzecz jasna, jego kapitalistycznych tudzież kościelnych mocodawców), niszcząc każdego, kto się temu sprzeciwi.
Warcholstwo nie jest wszak zmianą reguł gry z gorszych na lepsze, nie jest też anarchią, czyli porządkiem bez przywódców. Jest destrukcją wszystkiego, co nie podoba się warchołowi.
Destrukcję tę obserwujemy od czterech lat, ale zaczęła się ona o wiele wcześniej, jeszcze w Polsce szlacheckiej, kiedy to grupki nieuznających żadnego poza własnym prawa szlachciców i magnatów wymuszały na władzach państwowych (poprzez rokosze lub konfederacje) realizację swoich zachcianek i nadawanie im coraz to nowych przywilejów… aż organizm państwowy stał się dysfunkcyjny i Rzeczpospolita radośnie sobie upadła, pasąc swym terytorium Prusy, Austrię oraz Rosję; szczytowym etapem owego warcholstwa była Konfederacja Targowicka. Ponure owe i patologiczne wzorce zachowań powracały już to w Polsce międzywojennej, już to w ramach NSZZ „Solidarność” w latach 80. ubiegłego wieku (walczył z nimi np. Lech Wałęsa). A teraz kontynuuje je Bezprawie i Niesprawiedliwość.
Pamiętajmy o tym przy urnach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor