Adrian i ordynacja
Andrzej
Duda, ksywa Adrian, pełniący funkcję Prezydenta Rzeczypospolitej
Polskiej, zapowiedział, że najprawdopodobniej zawetuje uchwaloną
niedawno przez Sejm, PiS-owską ordynację wyborczą do Parlamentu
Europejskiego. Media otrąbiły sensację, niektóre zastanawiają
się, czy jest to bunt Adriana przeciwko Kaczyńskiemu, może jego
zemsta za odrzucenie przez Senat wniosku o idiotyczne i nielegalne
referendum konstytucyjne; brakuje tylko tego, żeby nazwano tego
człowieka „niezłomnym”. Tymczasem nie ma tu nic zaskakującego,
o żadnym buncie ani tym bardziej niezłomności mowy być nie może.
Adrian realizuje po prostu wytyczne Jarosława Kaczyńskiego, który
chce uchronić siebie i swoją partię przed skręceniem nogi w
wykopanym przez nią dole.
Przypomnijmy,
że nowa ordynacja spowoduje, że realny prób wyborczy do
Europarlamentu wynosił będzie, ze względu na kształt okręgów i
liczbę mandatów do zdobycia, co najmniej 15-16 proc. głosów; tyle
dany komitet będzie musiał przekroczyć, aby w ogóle mieć szanse
na to, by ktokolwiek z jego szeregów dostał się do PE. Celem tego
zabiegu było oczywiście wyeliminowanie lewicy, powoli rosnącej w
siłę i stanowiącej coraz większe zagrożenie dla PiS-u, i
doprowadzenie do tego, że w wyborach liczyłyby się tylko dwie
partie: Bezprawie i Niesprawiedliwość oraz Platforma
(anty)Obywatelska.
Rzecz
jasna, obywatele o prodemokratycznym nastawieniu zapowiedzieli
kolejne demonstracje, część ekspertów wypowiedziała się nadto,
że taka ordynacja jest niezgodna z prawem Unii Europejskiej, co dla
Polski oznacza nowe kłopoty na tym polu. Najważniejsze jest jednak
to, że taka ordynacja wręcz wymusza powstanie wielkiej koalicji
przeciwko PiS (mniej więcej takiej, o której pisałem kilka dni
temu), złożonej z PO, Przestarzałej, PSL-u, SLD i innych
ugrupowań. A wedle niektórych prognoz miałaby ona naprawdę duże
szanse, by pokonać w europejskich wyborach Bezprawie i
Niesprawiedliwość. Nowa ordynacja, z PiS-owskiego punktu widzenia,
mogłaby zatem okazać się przeciwskuteczna.
I
tego wystraszył się Jarosław Kaczyński. Jak każdy despota, tyran
i dyktator, panicznie boi się on utraty władzy lub przynajmniej jej
ograniczenia – przykładowo zmniejszenia liczby europosłów w
następnej kadencji. A Europarlament jest o tyle ważny dla Bezprawia
i Niesprawiedliwości, że przynajmniej części jego działaczy daje
szanse na ucieczkę przed Trybunałem Stanu (pani Szydło na
przykład), a innym – przed więzieniem. Wódz Jarosław świetnie
to rozumie, podobnie jak i to, że jako sułtan troszczyć się musi
o swoich wezyrów i eunuchów. Troska ta polega między innymi na
chronieniu wezyrów i eunuchów przed ich własnymi błędami.
Ewentualność
masowych procesów społecznych przeciwko nowej ordynacji też nie
jest bez znaczenia. Kaczyński już kilka razy okazał, że się ich
boi; potrafią one zmusić go do wycofania się – choćby czasowego
– z takich czy innych, niekorzystnych dla Polski rozwiązań. Też
nie ma tu nic zaskakującego; każdy dyktator obawia się mobilizacji
obywatelskiej, ponieważ stanowi ona naturalne, a przy tym największe
zagrożenie dla jego pozycji politycznej i władzy. Teraz, kiedy
zbliża się maraton wyborczy (w tym roku wybory do samorządów, w
przyszłym do Europarlamentu i polskiego parlamentu, w 2020 r.
prezydenckie) Bezprawie i Niesprawiedliwość najpewniej nie będzie
chciało dawać obywatelom okazji do takich mobilizacji, również z
tego powodu, że w ich trakcie może zostać wyciągnięte coś
obciążającego PiS-owskich działaczy i samego Kaczyńskiego (a
przez ostatnie prawie trzy lata parę takich rzeczy się nazbierało).
To kolejne, obok Wielkiej Koalicji, niebezpieczeństwo dla Wodza i
jego formacji.
Toteż
nic dziwnego, że Kaczyński nakazał Adrianowi (na razie) skłonić
się ku wetu. Bo absolutnie nie oszukuję się, iż była to
inicjatywa samego „prezydenta”; przecież on wykonuje polecenia
płynące od Wodza Jarosława, i w tym przypadku też tak jest. A
przy okazji Adrian zrobi butną minę i może przekona jakichś
naiwniaków, że jest samodzielnym politykiem, co powiększy
możliwość jego reelekcji za dwa lata.
Tak
czy owak, jeśli ustawa o ordynacji zostanie zawetowana, a parlament
weta nie obali, będzie to dobre dla Polski, Unii Europejskiej i dla
nas wszystkich. Proponowana przez Bezprawie i Niesprawiedliwość
ordynacja jest bowiem fatalna i antydemokratyczna.
Komentarze
Prześlij komentarz