Papież i kara śmierci

Dziś wyjdziemy z Polski i skierujemy się do Watykanu. Tam bowiem jeden z ostatnich żyjących chrześcijan starających się żyć zgodnie z Chrystusowym wzorcem, czyli papież Franciszek, nakazał wpisanie do nowego Katechizmu Kościoła Katolickiego (książki, czy raczej objętościowo broszurki, zawierającej nauczanie Kościoła katolickiego i zasady wiary, która to książka podlega modyfikacjom co jakiś czas) sprzeciw, i to jednoznaczny, wobec kary śmierci. Jest to – i bynajmniej nie kpię, nie szydzę ani nawet nie żartuję – naprawdę milowy krok, zbliżający katolicyzm do tego, czym chrześcijaństwo być powinno.
Wcześniejsze, opracowane za pontyfikatu Jana Pawła II, wydanie Katechizmu karę śmierci też niby potępiało, ale dopuszczając ją w „ekstremalnych przypadkach”. Sam papież Polak zwolennikiem tego rozwiązania nie był, widział bowiem, choćby podczas okupacji hitlerowskiej, jak ono wygląda i w jakim celu (zbrodniczym i politycznym) jest stosowane. Papież Argentyńczyk, który z karą śmierci i torturami zetknął się w swoim kraju pod rządami zbrodniczej prawicowej junty, poszedł jeszcze dalej, uznając, że wykonywanie wyroków śmierci na więźniach (wszystkie cytaty pochodzą ze strony: https://strajk.eu/papiez-franciszek-oskarzony-o-lewactwo-wykreslil-z-katechizmu-kare-smierci/) nie oddaje sprawiedliwości, lecz podżega do zemsty”. W pełni się zgadzam. Przyznał też z bólem, iż Kościół katolicki w swoich dziejach sam stosował tę „ekstremalną i nieludzką” praktykę (o czym dalej).
W nowym wydaniu Katechizmu wpis o karze śmierci brzmi następująco: Kościół naucza w świetle Ewangelii, że kara śmierci jest nieludzkim środkiem, który rani godność osobistą. Kościół z determinacją działa na rzecz obalenia jej na całym świecie.
Jest to gigantyczny – znów bez cienia kpiny ni szyderstwa – postęp doktrynalny organizacji, która, za co pokajał się Franciszek, karę śmierci przez grubo ponad tysiąc lat nie tylko popierała, ale i stosowała. Jeszcze w okresie, kiedy cesarze rzymscy prześladowali chrześcijaństwo, przedstawiciele głównego nurtu tej religii zwalczali, i to krwawo, przedstawicieli nurtów, nazwijmy to, mniej ortodoksyjnych. Z czasem doszło też do krwawej rozprawy z gnostykami, którzy głosili, że każdy człowiek może, dzięki modlitwie i pomocy bliźnim, nawiązać kontakt z Bogiem, do czego hierarchia kościelna ani duchowieństwo nie są potrzebne; no to gnostyków bestialsko wymordowano, w świetle prawa oczywiście, czyli stosując karę śmierci. Kościół przez wieki karał śmiercią innowierców, ateistów, a przede wszystkim „heretyków”, czyli tych chrześcijan, którzy myśleli samodzielnie i namawiali do tego wiernych, a księży i biskupów wzywali do życia zgodnie z ideałem Jezusa, czyli w ubóstwie (to była ich najgorsza zbrodnia, za którą palono ich na stosach, uprzednio przypaliwszy rozpalonym żelazem, wyrwawszy kończyny ze stawów i zmiażdżywszy je); tymi legalnymi zbrodniami zajmowała się inkwizycja. Podobnie wykonywano zbrodnicze wyroki śmierci na naukowcach (aczkolwiek, wbrew popularnemu mitowi, Galileusz na stosie nie spłonął). Kościół w majestacie prawa mordował także masowo kobiety oskarżone o czary, co było jedną z najgorszych zbrodni w dziejach ludzkości. Mało tego, Kościół nie tylko sam mordował, stosując karę śmierci, ale też sankcjonował stosowanie jej przez władze świeckie. Za nic sobie mając, że wyrok może być wykonany niesprawiedliwie, jak to było w przypadku Jezusa.
Sytuację zmienił dopiero wiek XX i doświadczenie totalitaryzmów. Wówczas oczy hierarchów zaczęły się powoli i opornie otwierać, okazało się bowiem, że kara śmierci może być użyta, i to na skalę masową, jako represje przeciwko opozycji. A księdza można tak samo powiesić, rozstrzelać albo zagazować jak każdego innego obywatela, który nie spodoba się dyktatorskiej władzy. Kościół zaczął się wówczas dystansować od tej zbrodniczej praktyki i potępiać ją, czego zwieńczeniem jest polityka w tym względzie papieża Franciszka i nowe wydanie Katechizmu w jej ramach.
Obecnie w około dwóch trzecich państw na naszym umęczonym antropocenem globie kara śmierci została zniesiona; Polska zalicza się do tego chwalebnego grona. Zwolennikiem tej formy mordowania ludzi jest wszelako nie kto inny, a Jarosław Kaczyński, o czym sam nie raz ani nie dwa mówił. Gdyby tak udało mu się znieść zakaz kary śmierci, podejrzewam, że mordowałby opozycjonistów bez mrugnięcia okiem, do spółki z obecnym ministrem niesprawiedliwości i innymi swoimi akolitami.
Z nowym Katechizmem Kościoła Katolickiego jest wszelako jeden problem. A w zasadzie, nie z nim, lecz z chrześcijanami. Otóż, zakaz zabijania występuje już w obu wersjach Dekalogu (jedna jest w Księdze Wyjścia, druga w Księdze Powtórzonego Prawa), na którym Katechizm bazuje. A wielu chrześcijan Dziesięć Przykazań radośnie olewa. Toteż należy przypuszczać, że nowy, potępiający zbrodniczą karę śmierci Katechizm Kościoła Katolickiego również zostanie olany, zwłaszcza przez prawicowców lubiących podkreślać swoją jakże obłudną religijność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor