Przedwiośnie według Adriana
Wkrótce
odbędzie się publiczne czytanie powieści Przedwiośnie, autorstwa
oczywiście Stefana Żeromskiego, wydanej w roku 1924 (jednakże z
datą 1925) i będącej jednym z najważniejszych dzieł literatury
polskiej. Żeromski na jej kartach nie tylko podsumowuje własną
twórczość, ale i obala młodzieńcze nadzieje wyrażone w swoich
wczesnych dziełach (opisane niby ciepło, ale w istocie szyderczo
szklane domy to de facto opis niespełnionej nadziei Żeromskiego, że
postęp technologiczny uszczęśliwi ludzkość), krytykuje Polskę
międzywojenną za biedę i nieudolność polityków – jednocześnie
zauważając, że jest to etap przejściowy, po którym może
nastąpić poprawa (co, jak wiemy, się nie ziściło; po Zamachu
Majowym w 1926 r. zapanowała szybko brutalizująca się dyktatura,
bieda robiła się coraz większa, rozwój gospodarczy był nader
powolny, a społeczeństwo się dla władzy nie liczyło; krótko
mówiąc, II RP pozostała do końca swego istnienia nader paskudnym
państwem), a także przestrzegał przed grozą rewolucji.
Przedwiośnie
już w chwili ukazania się na rynku wydawniczym wywołało wiele
kontrowersji, które prawdopodobnie stały się przyczyną tego, że
Żeromski nie otrzymał Nagrody Nobla. Prawicowcy i piłsudczycy
zarzucali autorowi, że na kartach tej powieści zanadto krytykuje
niepodległą Polskę i panujące w niej, w zasadzie jeszcze feudalne
stosunki społeczne oraz wszechobecną biedę (jednym z głównych
wątków Przedwiośnia jest rozczarowanie odzyskaną ojczyzną, która
nie spełniła wiązanych z nią nadziei). Lewicowcy, zwłaszcza
komuniści, zwrócili słuszną uwagę, iż Żeromski opisał
Rewolucję Październikową, redukując ją li tylko do
nieposkromionego rozlewu krwi (tymczasem możliwe są pokojowe
rewolucje), przyjął złą perspektywę opisu, umieszczając akcję
w Baku (stolica dzisiejszego Azerbejdżanu), gdzie znacznie większe
znaczenie polityczne miały ludobójcze starcia Azerów (i
wspomagających ich wojsk tureckich) z Ormianami niż działania
bolszewików, nie dostrzegł pozytywnych efektów społecznych
wdrożonych przez Lenina przemian ani tego, że to dzięki Rewolucji
Październikowej Polska mogła odzyskać niepodległość (29
sierpnia 1918 roku radziecka Rada Komisarzy Ludowych swoim dekretem
anulowała akty rozbiorowe Polski i przyznała niepodległość
Finlandii).
Lewicowa
krytyka Przedwiośnia była oczywiście trafna, nie da się jednak
nie zauważyć, iż równie trafne są powieściowe opisy patologii
II RP w pierwszych latach jej istnienia. Samo Przedwiośnie jest też
tym dziełem literackim, bez którego pełne zrozumienie
przedwojennej Polski nie jest możliwe. A i żeby pojąć obecne
patologie, warto je przeczytać.
Niestety,
na polecenie Adriana, czyli Dudy Andrzeja, który Przedwiośnie
będzie publicznie czytał, z powieści – a raczej jej wersji
przeznaczonej do publicznego czytania – wyleciało ponad
trzydzieści procent tekstu, wprowadzono też dużo dziwacznych
zmian, które nie tylko zaburzają styl Żeromskiego, ale też czynią
poszczególne partie dzieła w zasadzie niezrozumiałymi i
nielogicznymi.
Cenzura?
Oj, tak, i to bardzo poważna.
Po
co Adrian to robi? Najprawdopodobniej uznał Przedwiośnie w jego
oryginalnej wersji za niebezpieczne dla siebie i swojego środowiska
politycznego. Tak oczy owak, tego typu cenzurowanie książek –
zwłaszcza arcydzieł i klasyki literatury – jest wyjątkowo
niebezpieczne dla całego społeczeństwa, czyli nas wszystkich. Jest
to bowiem knebel nałożony na wolną myśl, także tę stanowiącą
nasze dziedzictwo kulturowe. Adrian, a zza jego pleców oczywiście
Bezprawie i Niesprawiedliwość, próbuje też pokazać, co i w
jakich wersjach Polacy mogą czytać, jakie idee przyjmować; mamy tu
do czynienia z przetwarzaniem na nowo kultury polskiej tak, by
pasowała do chorej, zdradzieckiej, prawackiej ideologii PiS-u.
Podobny, tyle że jeszcze bardziej gruntowny proces cenzorski opisał
George Orwell w swojej dystopii Rok 1984, potępiającej totalitaryzm
i ukazującej jego wpływ na ludzkie umysły.
Cenzurowanie
i transformowanie Przedwiośnia – w ślad za którym pójdą pewnie
kolejne ważne dzieła literatury polskiej i być może światowej –
stanowi dowód na to, iż Bezprawie i Niesprawiedliwość dąży do
budowy w (k)raju nad Wisłą nie tylko dyktatury, ale wręcz systemu
totalitarnego, w którym każdy człowiek będzie miał umysł i
świadomość tak umodelowane, by mieściły się w wytycznych
Jarosława Kaczyńskiego i jego propagandystów, i w żadnym razie
poza ramy owych wytycznych nie wykraczały. Polacy nie będą mogli
samodzielnie myśleć ani przyswajać niczego, na co Wódz Jarosław
nie przyzwoli. Wszelkie procesy intelektualne, tak w skali
jednostkowej, jak i społecznej, odbywały się będą w granicach
wyznaczonych przez Bezprawie i Niesprawiedliwość. Wolność
zaniknie całkowicie.
Nie
ma nadziei? Ależ jest! Jarosław Kaczyński nie jest pierwszym
dyktatorem, który poprzez cezurę kultury próbował przeorać i
podporządkować sobie ludzką świadomość. Będzie za to kolejnym,
któremu się to nie uda, po Hitlerze, Franco czy Pinochecie.
Dlaczego? Otóż, jak powiedział Woland, „Rękopisy nie płoną”,
co oznacza, że ludzka myśl jest nieśmiertelna, nie da się jej
zdławić ani podporządkować odgórnym wytycznym. Toteż PiS na
swojej cenzurze prędzej czy później radośnie się przejedzie.
Amen.
Komentarze
Prześlij komentarz