Odszkodowania dla ofiar
Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta (a raczej prezydentkę; warto promować feminatywy), stwierdziła jakiś czas temu, że popiera odszkodowania dla rodzin ofiar tzw. „żołnierzy wyklętych”, czyli antykomunistycznego zbrojnego podziemia, działającego po II wojnie światowej. Jak najbardziej ma rację, „wyklęci” bowiem w większości byli bandytami i terrorystami, którzy – nierzadko we współpracy z UPA – mordowali mężczyzn, kobiety i dzieci, gwałcili oraz rabowali całe wsie; w wielu wypadkach ich motywacją była skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna ideologia, w innych (Kuraś „Ogień”, który zresztą kilkakrotnie zmieniał strony konfliktu) zwykły bandytyzm. Jako, że działali przeciwko społeczeństwu polskiemu i Polsce, należy ich uznać za zdrajców; niestety, prawica postsolidarnościowa oraz neofaszystowska szerzy ich kult, aby legitymizować własną zdradę. W każdym razie, potomkom i krewnym ich ofiar odszkodowania zdecydowanie się należą.
Uważam też, że powinny być wypłacane odszkodowania rónież dla ofiar rządów prawicy postsolidarnościowej w latach 1989-93, 1997-2001 i od 2005 roku do chwili obecnej, lub krewnym w przypadku tych, których działania solidaruchów doprowadziły do śmierci.
Czyż bowiem nie jest należna rekompensata ludziom, których plan Balcerowicza pozbawił pracy i środków do życia? Przypomnę, że w jego konsekwencji zmarło do dziś co najmniej kilkaset tysięcy osób, a spotkałem się z danymi mówiącymi nawet o dwóch milionach! Chodzi nie tylko o samobójców, ale też o ludzi, których organizmy wysiadały z powodu rozpaczy; wiem, jak to działa, mnie bowiem kapitalizm też do tego doprowadził.
Czyż nie należą się odszkodowania osobom, jakie straciły bliskich, ponieważ solidaruchy rozwaliły, a w zasadzie wciąż rozwalają system publicznej opieki zdrowotnej? Dotyczy to również ofiar pandemii Covid-19 i ich rodzin; skala spowodowanej tą zarazą tragedii byłaby znacznie mniejsza, gdyby nie nieudolność (zła wola?) postsolidarnościowców z PiS-u.
Czyż nie należą się odszkodowania ludziom, których rządy prawicy postsolidarnościowej, jak również działania różnych urzędników w instytucjach publicznych, doprowadziły do depresji, załamań psychicznych i ogólnie zrujnowania stanu zdrowia? I tak, piszę tu również o sobie.
Czyż nie jest należne zadośćuczynienie wszystkim, którzy w kapitalistycznych warunkach przepracowują się, a mimo to nie stać ich na zaspokojenie podstawowych potrzeb? Oczywiście, osobom takim potrzebne jest przede wszystkim wyższe wynagrodzenie i poprawa warunków pracy, ale za to, co wycierpieli dotychczas, powinni otrzymać rekompensatę.
Czyż nie należy się zadośćuczynienie kobietom, które wskutek bezprawia antyaborcyjnego i fanatyzmu religijnego lekarzy straciły zdrowie, a także rodzinom tych, jakie przez to zmarły?
Czyż nie należy wypłacić odszkodowania emerytom i rencistom, których kolejne deformy pozbawiły środków do życia i zepchnęły w skrajną nędzę?
Czyż nie powinno się wypłacić odszkodowań – i to bardzo wysokich – ofiarom PiS-owskiej ustawy represyjnej z grudnia 2016 roku oraz rodzinom osób, które ona zabiła?
Czyż nie należą się zadośćuczynienia ludziom zaszczutym (oraz bliskim tych, których szczucie doprowadziło do śmierci) przez polskie państwo – nienawistną prawicową propagandę wliczając – aparat urzędniczy, aparat represji oraz Kościół katolicki?
O uchodźcach z granicy polsko-białoruskiej już nawet nie wspominam, bo to oczywiste, że ludziom tym trzeba pomóc i wypłacić odszkodowania ofiarom granicznego terroru PiS-u i PO z PSL-em.
Nie oszukujmy się, prawica postsolidarnościowa, czyli dzisiejszy POPiS wraz z przybudówkami, rządziła i dalej rządzi w sposób okrutny. Liczy się dla niej tylko interes wielkiego kapitału, Kościoła katolickiego oraz USA. A także oczywiście nażarcie się przy korycie, za jakie prawicowcy uważają państwo. Zmienili oni Polskę w kraj dosłownie zabójczy, gdzie życie jest trudne i coraz bardziej beznadziejne, z powodu chociażby inflacji czy absurdalnych opłat. Gdzie banki mogą zrobić z człowiekiem, co chcą, podobnie jak administracja publiczna, a ludzie upominający się o swoje są poniewierani i niszczeni. Gdzie łacno można dość do wniosku, iż najlepiej jest się zabić (wiem, bo przeżyłem to); nic dziwnego, że średnio trzynaście osób dziennie odbiera sobie życie. Gdzie pełna nietolerancji i nienawiści prawicowa propaganda jest wszechobecna. Gdzie picuś w garniturku nieszczerze uśmiecha się do zaharowanych ludzi, którzy martwią się, czy będą mieli za co opłacić rachunki. Gdzie kobiety mogą umrzeć z powodu zwyrodniałego zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego.
Mówiąc krótko, prawica postsolidarnościowa wiele osób zabiła, a życie milionów innych zamieniła w koszmar. I za to powinna bulić jak najwyższe odszkodowania.
Komentarze
Prześlij komentarz