Zgon papieża

Dzisiejsza notka miała być o czymś innym, ale zaszło wydarzenie, o którym warto napisać. Mianowicie wczoraj, w wieku lat osiemdziesięciu ośmiu, zmarł Jorge Mario Bergoglio, czyli papież Franciszek.

Był on argentyńskim jezuitą, w 1992 roku Jan Paweł II wyświęcił go na biskupa, a w 2001 roku został kardynałem, z kolei pontyfikat rozpoczął 13 marca 2013 roku. Na czele państwa Watykan i Kościoła katolickiego zastąpił konserwatywnego Benedykta XVI (abdykował), no i musiał poradzić sobie z dziedzictwem Jana Pawła II, czyli reakcyjnym gnojem, jaki Polak po sobie zostawił.

Franciszek wielu katolikom niósł nadzieję na odnowienie ich Kościoła. Miał znacznie bardziej postępowe i prospołeczne poglądy niż jego poprzednicy (niektórzy komentatorzy określali go wręcz mianem lewicującego), znakiem rozpoznawczym pełnienia przez niego papieskiego urzędu była skromność, zapowiedział też budowę „Kościoła ubogiego i dla ubogich”. Zaczynało się, szczerze przyznam, bardzo ładnie. Papież skierował swą uwagę na globalne Południe – co rzeczywiście było przełomem – wykonywał także liczne (trzeba uczciwie przyznać, że piękne) gesty ku osobom potrzebującym, w tym żyjącym w skrajnym ubóstwie i kryzysie bezdomności (za realne działania pomocowa odpowiadać miał papieski jałmużnik, kardynał Krajewski), uchodźcom czy grupom dotychczas przez Kościół traktowanym, delikatnie rzecz ujmując, nieprzychylnie, zwłaszcza osobom LGBT+ i kobietom. Zapowiadał liczne reformy Watykanu i Kościoła, rozliczenie zbrodni pedofilskich kleru wliczając.

W kwestii polityki zagranicznej faktycznie coś drgnęło. Franciszek nie wahał się krytykować już tu USA, już to innych imperialistów, za to spotykał się z rewolucjonistami, takimi jak Evo Morales. Często poruszał też problematykę antykapitalistyczną, zwłaszcza, gdy sprzeciwiał się wyzyskowi, proponował rozwiązania (niektóre całkiem sensowne) z zakresu polityki społecznej, czy też pisał encykliki ekologiczne. Wszystko to zaskarbiło mu licznych wrogów, ale także sprawiło, że papież niejednego miał wroga, szczególnie wśród kościelnej konserwy, tak duchownej, jak i świeckiej.

Niestety, po jakimś czasie okazało się, że Franciszek ogranicza się do słów i gestów. Realnych reform nie było. Przykładowo, nie doszło do rozliczenia kościelnej pedofilii; owszem, papież przepraszał, nawet osobiście, ofiary zboczeńców w sutannach, niemniej pod względem organizacyjnym w walce z tą zbrodnią poniósł fiasko… o ile podjął jakąkolwiek walkę. Zawiedli się na nim również ci, co liczyli, że podwyższona zostanie pozycja kobiet w Kościele katolickim. Zmiana podejścia do takiej na przykład antykoncepcji czy prawa kobiety do decydowania o własnym organizmie? Zapomnijcie! Ładne słowa papieża o tolerancji wobec osób LGBT+ nie zmieniły faktu, że katolicka doktryna w ich kwestii nadal jest nie tylko przestarzała, ale też pełna ciemnoty oraz nienawiści, Franciszek niewiele przy tym robił, aby powstrzymać głoszących ją księży i purpuratów, jakich jak nasz polski Jędraszewski.

Mówiąc krótko, Kościół katolicki jaki był patologiczny, taki pozostał. Papież Franciszek nic w tym zakresie nie zmienił.

A pod koniec pontyfikatu mocno się pogubił, zwłaszcza po ataku Rosji na Ukrainę. Bo wprawdzie jego apele o pokój czy krytykę NATO-wskiego imperializmu, którego ekspansja była jedną z przyczyn wojny, uznać należy za słuszne, niemniej Franciszek wprost stawał po stronie carskiego agresora, co już na pochwałę zdecydowanie nie zasługiwało. Znacznie lepiej, gwoli sprawiedliwości, wypadało jego werbalne wsparcie dla ofiar izraelskiego ludobójstwa w Palestynie.

Pod koniec też pontyfikatu postępowe, prospołeczne treści zaczęły zanikać z wypowiedzi papieża, który skręcał w stronę bardziej konserwatywną i czysto religijną.

Jak zatem podsumować jego dokonania? Cóż, moim zdaniem takiego Jana Pawła II bił on na głowę. Niemniej, nie oszukujmy się – na zreformowanie Kościoła katolickiego i Watykanu nie miał najmniejszych szans. Nie wiem, że faktycznie podjął starania w tym kierunku, czy ograniczył się li tylko do słów i gestów, lecz bądźmy szczerzy – nie da się naprawić zabetonowanej, skostniałej, wewnętrznie zgniłej, przeżartej rozlicznymi patologiami struktury, do tego pod względem ustrojowym zatrzymanej na feudalizmie i traktującej siebie samą jak oblężoną twierdzę. Nie tylko konserwatywni hierarchowie uniemożliwiali Franciszkowi przeprowadzenie reform – o ile oczywiście próbował je przeprowadzić. Sam Kościół katolicki jest niereformowalny. Nie da się go zmienić na lepsze, nie burząc całej jego struktury i kreując następną, zupełnie od nowa. A tego Franciszek ani nie potrafił, ani nie chciał zrobić.

Innymi słowy, warto dobrze wspominać jego otwarcie na ubogich, uchodźców i globalne Południe, ale też pamiętać, że był jeno zwykłym człowiekiem stojącym na czele bardzo złej organizacji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić