Bez zasług

Dziś trzydziesta piąta rocznica Wyborów Czerwcowych, które odbyły się oczywiście w 1989 roku i stanowiły efekt porozumienia zawartego między PZPR a NSZZ „Solidarność” przy Okrągłym Stole. Mimo iż były tylko częściowo (według obecnych standardów) demokratyczne, polityczne zwycięstwo odniosła w nich ówczesna opozycja, co doprowadziło do zmiany ustroju z technokracji biurokratycznej na demokrację parlamentarną. Według jednego z mitów, Wybory Czerwcowe umożliwiły też integrację Polski z Zachodem. Jest to o tyle nieprecyzyjne, iż do wstąpienia do Unii Europejskiej (a wcześniej NATO, które w obecnej formule jest przestarzałe i niebezpieczne) doprowadził post-PZPR-owski SLD, nie zaś ugrupowania postsolidarnościowej prawicy. Te wcale też nie przyczyniły się do demokratyzacji (k)raju nad Wisłą. Ich zasługi są wielce wątpliwe.

Nim przejdę dalej, wyjaśnić muszę, iż notka ta dotyczyła będzie solidaruchów, czyli prawicowców postsolidarnościowych – polityków, biznesmenów i dziennikarzy, co za amerykańskie i watykańskie pieniądze (transferowane przez włoską mafię oraz powiązany z nią za pontyfikatu Jana Pawła II Kościół katolicki) w latach 80. ubiegłego wieku oszukali działaczy NSZZ „Solidarność” (solidarnościowców) i miliony innych osób obywatelskich, po plecach których w wyniku Wyborów Czerwcowych właśnie dopełzli do władzy oraz wielskiej forsy; stery rządów tracili na rzecz SLD i PSL tylko w latach 1993-97 oraz 2001-05. Obecnie solidaruchy dzielą się głównie na PO/KO i PiS, przy czym podział to raczej formalny, gdyż ideologiczny jest iluzoryczny.

Warto zauważyć, iż nie wszystkie solidaruchy działały w „Solidarności”; przykładowo, Leszek Balcerowicz dopiero do rządu Mazowieckiego, powstałego po Wyborach Czerwcowych, wszedł z jej ramienia. I reaktywował kapitalistyczny koszmar, zniszczył polską gospodarkę, spowodował ogromną pauperyzację, gigantyczne bezrobocie i powrót bezdomności, do tego doprowadził do kolonizacji Polski przez międzynarodowy kapitał i zepchnięcia naszego państwa do roli rezerwuaru taniej siły roboczej. W wyniku jego deform cofnęliśmy się w rozwoju społeczno-ekonomicznym do XIX wieku, tuż po zakończeniu Powstania Styczniowego. Nie wolno też zapominać, że realizacja planu Balcerowicza była bodaj największą masową zbrodnią popełnioną nad Wisłą od II wojny światowej; w jej wyniku śmierć poniosło co najmniej kilkaset tysięcy osób, a spotkałem się też z danymi mówiącymi o około dwóch milionach (ofiar śmiertelnych codziennie zresztą przybywa, do czego oczywiście brudne swe łapy przyłożyli też następcy tego ludobójcy).

Inną zbrodnią solidaruchów – konkretnie tych z rządzącej w latach 1997-2001 koalicji AWS-UW, bezpośrednio z której wyewoluowały dzisiejsze PiS i PO – było zniszczenie, a przynajmniej poważne nadwerężenie systemu publicznej opieki zdrowotnej. Oczywiście też pociągnęło to za sobą zgony ludzi, którzy nie doczekali leczenia. W ostatnich latach nałożyła się na to fatalna PiS-owska polityka w kwestii COVID-19 (ponad 200 tys. zgonów).

Solidaruchy stoją również za stopniowym, rozpoczętym w 1993 roku zaostrzaniem ustawodawstwa antyaborcyjnego, aż do dzisiejszej hitlerowskiej postaci, która powoduje, iż kobiety umierają w połogu lub przechodzą straszliwe tragedie. Przy czym wina za trwanie owego patologicznego stanu rzeczy spoczywa nie tylko na prawicy postsolidarnościowej, ale i na innych klerykalnych ugrupowaniach: Polsce 2050, PSL-u czy nazistowskiej Konfederacji.

W ogóle, jeśli chodzi o prawa człowieka, to solidaruchy doprowadziły do straszliwego regresu w ich zakresie. Wciąż nie chcą słyszeć o równouprawnieniu osób LGBT+. Z kolei prawa pracownicze są przez nich – a przypomnę, że chodzi o ludzi, co doszli do władzy po plecach robotników ze związku zawodowego! – znoszone od samego początku budowy przez Leszka Balcerowicza nieludzkiego systemu kapitalistycznego w barbarzyńskim, neoliberalnym wydaniu. Przykładowo, rząd Donalda Tuska implementował współczesną formę pańszczyzny w postaci bezpłatnych staży (obecnie tylko Lewica domaga się ich zniesienia). Solidaruchy Jarosław Kaczyński i Donald Tusk – oraz, rzecz jasna, ich podwładni – odpowiadają także za masowe łamanie praw człowieka i zbrodnię na granicy polsko-białoruskiej.

PiS-owska post-solidarność w 2016 roku dokonała bezprawnego zamachu na emerytów mundurowych, pozbawiając ich świadczeń. Poskutkowało to kilkudziesięcioma ofiarami śmiertelnymi.

Do tego dochodzi mentalne uwstecznienie Polski, również stanowiące winę solidaruchów. To wszak oni, poczynając od Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy, doprowadzili do klerykalizacji (k)raju nad Wisłą: szkolnictwa, kultury, życia publicznego, nawet gospodarki (przywileje majątkowe Kościoła katolickiego tudzież duchowieństwa). A że nadwiślański katolicyzm jest nośnikiem ideologii skrajnie prawicowych, dokonana przez solidaruchów klerykalizacja poskutkowała podniesieniem obmierzłego łba przez brunatną hydrę nacjonalizmu, faszyzmu i nazizmu. Czyli do przegranej PRAWDZIWEJ demokracji już na stracie.

A to tylko wybrane przykłady destrukcyjnych działań prawicy postsolidarnościowej. Innymi słowy, 4 czerwca nie jest okazją do świętowania. Wręcz przeciwnie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki