Władza i zdeprawowanie

Na początek mała dygresja. Otóż, wczoraj pisałem o chińskim samochodzie Omoda, który produkowany będzie w Hiszpanii. Jak się okazuje, tyska fabryka, obecnie należąca do koncernu Stellantis, również zamierza składać (dosłownie, bo gotowe elementy przywożone będą z Państwa Środka) auta z ChRL. Na początek będzie to tani miejski samochodzik Leapmotor T03; producent wprawdzie nie należy do koncernu Stellantis, ale jest z nim powiązany. Próbna seria jest już montowana. Czy będzie sukces rynkowy, czas pokaże.

A teraz przechodzimy do właściwego dzisiejszego tematu.

Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie” – powiedział niegdyś lord John Dahlberg-Acton; jest to jeden z najsłynniejszych i najważniejszych cytatów w historii zarówno polityki, jak też politologii. Z jego autorem trudno się nie zgodzić, warto wszelako popatrzeć na rzecz całą także od drugiej strony, czyli ludzi władzę sprawujących.

Otóż, już sam fakt zajmowania stanowisk władczych (niezależnie od ustroju politycznego), a choćby „tylko” administracyjnych przyciąga jednostki nie tyle nawet zdeprawowane (acz takich też niemało się trafia), ile na zdeprawowanie bardzo podatne. Ludzie tacy łatwo ulegają pokusie, jaką jest decydowanie o losie innych, do czego uprawnia pełniona funkcja oraz regulujące ją przepisy, niekiedy uznaniowe i łatwe do nadużywania, a zawsze niedoskonałe.

Rzecz jasna nie oznacza to, iż każdy polityk, samorządowiec czy administrator jest zdeprawowany lub deprawacji ulegnie. Jednakże wspomniana wyżej pokusa sprawia, że ludzie uczciwi w polityce bądź służbie cywilnej nader często ubijani są już na starcie, a to z tej przyczyny, iż ci nieuczciwi wykazują większe parcie, większą determinację, przede wszystkim zaś nie wahają się brutalnie wykańczać konkurentów (jak myślicie, z czego wzięła się kariera Donalda Tuska?); do tego w demokracji są bardziej medialni, mocniej rzucają się w oczy, dzięki czemu łatwiej im pozyskać wyborców albo wręcz – o zgrozo! – wyznawców.

Następstwem tego jest stopniowe psucie sceny politycznej (nie wspominając o funkcjonowaniu jednostek administracyjnych) w poszczególnych państwach. Z reguły przybiera ono postać ubywania polityków na rzecz politykierów, którzy nie mają kompetencji do rządzenia (podejmowania świadomych, odpowiedzialnych tudzież merytorycznych decyzji na rzecz państwa, społeczeństwa, gospodarki, itd.), za to świetnie podgryzają się nawzajem, opluwają w mediach i pasożytują na instytucjach publicznych (kradną po prostu, acz najczęściej niejawnie… przynajmniej początkowo).

Bywa, że deprawacja politykierów się pogłębia, a wówczas sytuacja zmierza w niebezpiecznym kierunku, czyli ku dyktaturze. Zrazu przybiera ona formę niejawną, przykładowo: stopniowe zaostrzanie prawa (poprzedzone nadużywaniem go przez degeneratów u władzy), wprowadzanie coraz to nowych stanów wyjątkowych, stref zamkniętych czy przepisów wykluczających te bądź inne jednostki/grupy z danej aktywności. Potem okazuje się, iż trzeba zmienić lub zawiesić konstytucję… aż w końcu obywatele budzą się bez praw i wolności, za to w murach obozu koncentracyjnego.

Sprawy mogą też przybrać jeszcze inny obrót. Deprawacja politykierów nie doprowadzi do powstania autorytaryzmu ani totalitaryzmu, lecz w połączeniu z ich (rosnącą) niekompetencją spowoduje destabilizację polityczną, prawną oraz ustrojową. Konsekwencją tejże może być kryzys, jaki w najlepszym wypadku poskutkuje upadkiem obecnej władzy i powstaniem nowej (z szansą na to, że będzie ona lepsza), w najgorszym zaś – wojną domową tudzież rozpadem państwa.

Z perspektywy osób obywatelskich najgorsze w tym, że zdeprawowane jednostki sprawują władzę – poza oczywiście skrajnymi sytuacjami, takimi jak powstanie systemu totalitarnego, wybuch wojny czy i jedno, i drugie – jest to, że degeneraci tacy jakże chętnie sięgają po środki represji, niejednokrotnie okrutne.

Dlatego trzeba być naprawdę czujnym przy urnie wyborczej… póki jeszcze można się do niej udawać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług