Nadmiar czasu wolnego

Wakacje u bram, a wraz z nimi sezon urlopowy. I dobrze, niech ludzie sobie odpoczną, zarówno dzieci, jak i dorośli. Od lat poważne osoby – naukowcy, analitycy, dobrzy politycy, itd. – rekomendują skrócenie czasu pracy, a coraz liczniejsze kraje rozwiązanie takie wprowadzają; w Polsce zrobił to Herbapol, zaś rząd zapowiada odpowiednie ustawy (biorąc pod uwagę, kto stoi na jego czele, na zapowiedziach pewnie się skończy…).

Oczywiście, jakiekolwiek wspomnienia o jakimkolwiek czasie wolnym od pracy wywołują wysyp negatywnych komentarzy zwolenników skrajnego wyzysku i eksploatacji pracowników, potocznie zwanych libkami. Przytaczają oni rozliczne – każdorazowo niemerytoryczne, a nader często po prostu głupie – pseudo-argumenty, jakoby każda minuta, której człowiek nie przeznacza na wykonywanie obowiązków zawodowych, ewentualnie zaspokajanie potrzeb czysto biologicznych, koniecznych do utrzymania organizmu przy życiu (przy czym sen ma być możliwie najkrótszy), była „stracona”. Innymi słowy, wszyscy mamy żyć niczym więźniowie Auschwitz-Birkenau albo innego obozu koncentracyjnego, rzecz jasna po to, by wygenerować fortuny kapitalistycznych wyzyskiwaczy.

Innymi słowy, jest to głoszenie patologicznego kultu zapierdolu, czyli podporządkowania CAŁEGO swojego życia pracy, pracy i TYLKO pracy, rzecz jasna bez oczekiwania na takie chociażby wynagrodzenie za nią, gdyż byłoby to „roszczeniowe”.

Jednym z elementów kultu zapierdolu jest wspomniane wyżej przekonanie, że czas wolny jest szkodliwy. Nie tylko „stracony” jako „bezproduktywny”, ale też ponoć źle działający na ludzką psychikę (brednia totalna). Libki twierdzą wręcz, że ludzie „obawiają się” nadmiaru czasu wolnego, nie precyzując oczywiście, czymże ten nadmiar miałby być.

Cóż, jeśli o mnie chodzi, to nadmiar czasu wolnego nigdy nie wywoływał we mnie najmniejszych obaw, lęku, strachu czy niepokoju. Za to deficyt wolnych chwil – jak najbardziej, a to z tego powodu, iż wiem z teorii oraz autopsji, że przemęczenie, przepracowanie tudzież brak odpoczynku nader negatywnie oddziałują na zdrowie we wszystkich jego zakresach. Oraz unieszczęśliwiają po prostu, odbierają radość z życia.

Jak niejednokrotnie pisałem, odpoczynek jest niezbędny dla podtrzymania biologicznych oraz psychicznych funkcji organizmu, a także po to, aby odzyskać siły i dzięki temu móc pracować wydajniej. Sprawia to, iż poświęcony na relaks czas nigdy nie jest „stracony” ani „bezproduktywny”. Wręcz odwrotnie, jak najbardziej sprzyja produktywności.

A twierdzenie, że ktoś może się bać wolnych od harówy chwil jest nie tylko debilne, lecz także urągające. Sugeruje, iż człowiek – konkretnie proletariusz – jest na tyle durnym stworzeniem, że bez zmuszania go przez kapitalistę do zasuwania nie potrafi zorganizować swojego życia i nie wie, co ze sobą zrobić. Tymczasem jesteśmy istotami z natury aktywnymi, co oznacza, że zawsze znajdziemy sobie jakieś zajęcie. Ilu ludzi poświęca urlopy na przeprowadzenie remontów w domu, oddanie się swojemu hobby, sportowi, itd. W odpoczynku nie chodzi wszak tylko o leżenie i spanie czy siedzenie przed telewizorem (acz one również są potrzebne), lecz przede wszystkim o odejście, chwilowe chociażby, od codziennej rutyny, czasowe przestawienie się na rytm inny niż ten regulowany przez wypełnianie obowiązków zawodowych.

Propagatorzy wyzysku i kultu zapierdolu tych jakże prostych spraw nie rozumieją (bo zrozumieć nie chcą). Głoszą oni, że człowiek musi być WYŁĄCZNIE siłą roboczą, czyli narzędziem, które ma być eksploatowane aż do całkowitego zużycia (utrata zdrowia, niepełnosprawność, śmierć), a wówczas się je po prostu wyrzuci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług