Dlaczego będę głosował

W najbliższą niedzielę, 9 czerwca, odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Niestety, cieszą się one znacznie mniejszym zainteresowaniem mediów głównego nurtu niż wszelkie krajowe (zwłaszcza prezydenckie i parlamentarne), co świadczy zapewne o daleko posuniętej ignorancji dziennikarzy oraz właścicieli medialnych koncernów. Tymczasem waga tejże elekcji jest bardzo duża, ponieważ właśnie przez Europarlament przechodzi większość przepisów, które później w różnej formie implementowane są w prawodawstwie krajowym poszczególnych państw członkowskich Unii Europejskiej. Zdecydowanie więc warto poprzeć ugrupowania z dobrym programem dla Europy i Polski.

Przeciętne zainteresowanie środków masowego przekazu sprawia, iż frekwencją może być różnie. Im niższa, tym gorzej, gdyż okaże się to korzystne dla skrajnej prawicy, a zatem i dla praw człowieka, czyli demokracji. Toteż zarówno poszczególne (umiarkowane) partie, jak i działacze społeczni prowadzą liczne kampanie zachęcające osoby obywatelskie do udziału w wyborach.

Mnie zachęcać nie trzeba. W najbliższą niedzielę (jeżeli oczywiście dożyję) udam się do lokalu wyborczego. Poniżej przedstawiam kilka ku temu powodów.

Przede wszystkim, korzystam z czynnego prawa wyborczego, kiedy tylko mam okazję, innymi słowy, biorę udział w każdych wyborach. Czynię tak dlatego, że jest to moje konstytucyjne uprawnienie, które traktuję z jednej strony jako obywatelski przywilej, ciężko wywalczony przez przodków i licznych socjalistów, jak też obowiązek wynikający z obywatelskiej, lewicowej postawy.

Z ruszeniem się w niedzielę z domu i pójściem oddać głos nijakich problemów nie mam, i nie tylko dlatego, że wystarczy mi przejść przez ulicę. Po prostu głosuję chętnie, lubię to robić.

Udział w wyborach biorę tym chętniej, jeśli mam na kogo głosować, tzn. na osoby kandydackie z pozytywnym programem, odpowiadającym mojemu światopoglądowi, a w szczególności interesom klasowym. W tym wypadku tak właśnie jest; już od dłuższego czasu wiem, przy czyich personaliach 9 czerwca zakreślę X (więcej o tym jutro). Acz przyznać muszę, że pochwalić muszę całą listę w moim okręgu.

Co bardzo ważne, gdybym nie poszedł na wybory, TYLKO POZORNIE byłoby to samo w sobie stwierdzeniem, iż żadna z osób tudzież partii kandydujących mi nie odpowiada. W praktyce wszelako oznaczałoby to dobrowolne, jakkolwiek przez inercję przekazanie głosu swoim przeciwnikom, czyli w moim przypadku prawicy: PiS-owi, Konfederacji, itd. Mówiąc krótko, nie ruszając się z domu lub w inny sposób wykazując niechęć do wzięcia udziału w wyborach, wsparłbym ugrupowania, które reprezentują światopogląd (nieraz krańcowo) niezgodny z moim, co zaś gorsza, zagrażają moim interesom klasowym (bytowi), a nawet biologicznemu przetrwaniu.

Z myślą o tym wszystkim udam się w najbliższą niedzielę do lokalu wyborczego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złodziej, karierowicz, prezes

Zgon fanatyczki

Bez zasług